sobota, 12 lipca 2014

VII Bieg Turystyczny Czterech Jezior w Skórczu

Jeżeli ktoś będzie planował urlop na Kociewiu w przyszłym roku, niech nie planuje go w weekend kiedy odbywa się bieg w Skórczu. Chyba, że nie znosi upałów a padający deszcz to najlepsza dla uszu melodia. To już tradycja, że ten bieg odbywa się w całkowitym, albo częściowym deszczu.

12 lipca rozpocząłem od tego, że słynny bloger To Have Or To Run wyciągnął mnie na na parkruna, pod warunkiem, że go zawiozę :) Biorąc pod uwagę poranną porę wykoncypowałem, że skoro może padać deszcz to zaoszczędzę na suchych skarpetkach i pobiegnę w moich Ecco Biomach na gołych nogach. Wystarczy jeden dzień bez żony i mężczyzna zaczyna usprawniać swoje życie. Pomysł genialny, zaoszczędziłem na skarpetkach, ale zdarłem sobie skórę z Achillesa. Czyli pomysł jednak nie-genialny, ale przetestowany.

Po parkrunie rozpocząłem ostatni etap koronkowego procesu wyciągania słynnego blogera na bieg do Skórcza. Udało się. O 14:30 zjawiliśmy się w miasteczku biegowym. Ludzi było znacznie więcej niż przed rokiem. Myślę, że było to spowodowane przynajmniej trzema czynnikami: świetne opinie o poprzednich edycjach biegu, niska opłata startowa (20pln) i bogaty pakiet (koszulka asics, czapeczka i bigos) oraz autobus Akademii Biegania, którym kierował Zwolo i robił sztuczny tłok ;)


Przy odbieraniu pakietów było lekkie zamieszanie. Pani wypisywała rachunki za opłaty z ręki a do tego spora grupa wiekowa M50+ poczuła emocje jak sprzed 1989 kiedy pod halą Oliwii polowało się na telewizory Rubin i zaczęło robić zamieszanie kolejkowe. Było o co walczyć, bo okazało się, że pakietów było tylko 500 i się po prostu w pewnym momencie skończyły z puli otwartej i pozostało liczyć na tych, którzy się zapisali ale nie odebrali. Ja z Michałem spokojnie odczekaliśmy aż wszyscy koledzy z grupy M50+ powpychali się sprytnie w kolejkę i elegancko odebraliśmy swoje numerki. Ja dostałem ładny, symetryczny 464.

Padało cały czas. Z prognoz nie miało przestać do końca biegu. Porozglądałem się chwilę za koszulką Dallas, ale bez rezultatu wróciłem do samochodu przebrać się i powoli ustawić na starcie. Padało nawet pod drzewami. Michał marudził, że jest taki głodny, że będzie szybko biegł, aby się najeść na mecie. Wreszcie myśliwy odpalił z dwururki i pognaliśmy. Pamiętałem sprzed roku, że trasa najpierw biegła asfaltem, potem leśną szeroką drogą, aż w końcu malowniczą ścieżką przy samej tafli wody aby na ostatnie kilometry ponownie wrócić na asfalt. Biegłem dość spokojnie, nie czułem się dziś w takim gazie jak dwa tygodnie temu w Żarnowcu. Poza tym poranny parkrun też lekko czułem, jednak udało się trzymać tempo w granicach 5min/km. Kiedy w okolicach 7 km wbiegaliśmy na te wąskie leśne ścieżki przypomniałem sobie dlaczego tak bardzo ten bieg podobał mi się rok temu. To jest właśnie to, co w bieganiu podoba mi się najbardziej. Crossowe trasy przy tafli jeziora. Miałem nawet ochotę trochę zwolnić aby bardziej się porozglądać, ale biegliśmy gęsiego i po prostu nie wypadało. Muszę wrócić kiedyś w te okolice i pobiec spokojną dłuższą trasę.


Na metę wbiegłem z czasem 1h15m50s. Zarówno Michał jak i Piotr już czekali na mnie z medalami na szyi. Medale w Skórczu to zdecydowanie najciekawsze medale jakie zawisły na mojej piersi. Rok temu był piękny bity medal z wydrą, tym razem jego bohaterem został łoś. Zapytałem na forum o medale z poprzednich edycji i okazało się, że wcześniej był na nich jeszcze bóbr, jelonek i czapla. Niezła seria. Kiedyś na pewno będzie miała wartość kolekcjonerską. Ja mam na razie 2.



Po biegu wciągneliśmy bigos, Michał zagryzł wymarzoną kiełbasą i wspólnie kociewską babkę. Na scenie rządziły Tulisie (kociewska wersja Teletubisi). Iglotex rozdawał lody. Deszcz przestał padać. Jeszcze raz rozejrzałem się za koszulką Dallas. Gdyby był z nami Staszek, zapewne wyrwałby mikrofon Tulisiom i wywołał Dallas przez głośniki. Ale nie było... Pokręcilsmy się chwilę po boisku i udaliśmy do samochodów aby wrócić do naszych żon.

Zastanawia mnie tylko dlaczego jesteśmy na liście z wynikami jako Tri Kiti Ultra?  Czy to taka sugestia aby do naszych koszulek Tricity Ultra dodrukować Hello Kitty? Może trzeba będzie pożyczyć uszka od Emilii z Padł Na Ryj Team ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy