środa, 22 marca 2017

"Co nas nie zabije" - Scott Carney

Słuchajcie, naprawdę ciekawą książkę czytam. Na okładce widzimy człowieka opierającego się na muskularnych ramionach nad lodowym przeręblem. W podtytule mamy "Jak zimno i ćwiczenia oddechowe pomagają w odzyskaniu odporności oraz utraconej siły ewolucyjnej". Brzmi trochę njuejdżowo, prawda?


Byłem bliski nieprzeczytania tej książki. Na szczęście były obrazki, więc je sobie przejrzałem. Na jednym z nich były dwie myszy - gruba i chuda. Zatrzymałem się na chwilę w kartkowaniu książki i zacząłem zgłębiać opis tej fotografii.

Myszy są genetycznie identyczne, eksperyment trwał kilkanaście dni. Tej z lewej podano hormon stymulujący wydzielanie się brunatnego tłuszczu, tej z prawej nic. Kiedy po 20 dniach sprawdzono wytrzymałość na chłód i włożono je do zimnego pomieszczenia, grubcia po kilku godzinach zapadła w hipotermię, zaś ta chudsza przez kilkanaście godzin żwawo pląsała niewzruszona zimnem.


Połknąłem haczyk. A może by tak ktoś we mnie pobudził wydzielanie brunatnego tłuszczu i przepaliłbym swój biały? Jak to zrobić? O co w tym chodzi?.... Pół godziny później byłem 30 kartek dalej... Kiedy kartując książkę dodarłem do fragmentu opisującego zmagania z tarczycą, której leczenie według tradycyjnej medycyny przyrównano do polowania z granatem na komara - wiedziałem, że rozpoczynam tę książę od samego początku i czytam powoli i ze zrozumieniem do końca.

Autor, Scott Carney to amerykański dziennikarz, którego celem było rozprawienie się z new-agowymi mitami głoszonymi przez new-agowych proroków. To nie miała być książka, ale seria artykułów do Playboya o tym jak samozwańczy prorocy oszukują ludzi i wyciągają kasę od desperatów. Ale nie wszystko poszło to zamierzonym torze... Prorokiem wziętym na muszkę był Wim Hof - holender, który wprowadza ludzi w samych slipkach na Kilimandżaro. I zazwyczaj są to osoby z głębokimi chorobami na tle autoimmunologicznym. Piękny temat do zrobienia sceptyczno-prześmiewczego artykułu.... gdyby... gdyby metody Wima Hofa faktycznie nie zaczęły działać na autora.

Nie będę zdradzał wszystkich tajemnic, ale z każdym kolejnym rozdziałem otwieram oczy coraz bardziej. Cała układanka, wokół, której krążę myślami już jakiś czas ma sens. Co więcej wydaje mi się, że połowę tej książki przedyskutowałem już z Dominikiem podczas biegania, gdzie krążąc myślami wokół form naszej aktywności szukaliśmy tej, która jest najlepsza.

Jest tutaj mnóstwo o kąpielach w zimnej wodzie, sporo o ćwiczeniach oddechowych, także o bieganiu - a raczej o zaletach biegów interwałowych. No i bardzo bardzo dużo o.... pompkach :)

Styl pisania bardzo przypomina mi Urodzonych Biegaczy. Tam autor szukał Caballo Blanco i na kanwie tych poszukiwań rozwijał kilkunastostronicowe dygresje na tematy związane z genezą biegania. Tamta książka to kanon. W przypadku Scotta Carneya i jego opowieści o Wimie Hofie sposób jest podobny. Osią tej opowieści jest sceptyczny autor, który jeździ po świecie za swoim bohaterem powoli przekonując się do jego metod. Przy okazji dostajemy kilkunastostronicowe dygresje dotyczące poszukiwań ludzkich granic i wbijaniu w nie klina.

"Jak zimno i ćwiczenia oddechowe pomagają w odzyskaniu odporności oraz utraconej siły ewolucyjnej" - to zdanie zdecydowanie nie opisuje tego o czym jest na książka. To jest wielka, szalona podróż przez świat w poszukiwaniu utraconej siły ewolucyjnej, w trakcie tej podróży trafiamy pod grubą taflę lodu na fińskim jeziorze, siedzimy na śniegu w polskich Karkonoszach tak długo aż śnieg się roztopi, płyniemy po największej fali z amerykańskim surferem, ćwiczymy hantlami na dnie basenu razem z Orlando Bloomem, bierzemy udział w biegach z przeszkodami typu runmageddon by ostatecznie stanąć półnadzy na szczycie Kilimandżaro.

Ja zachęciłem się do jej przeczytania zdjęciem myszy. Dlatego wklejam to zdjęcie aby i Was zachęcić:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy