piątek, 31 marca 2017

"Wytrwać w biegu" - Ryszard Kałaczyński


Byłem tam!!! - chciałbym krzyknąć.

Byłem tam, pamiętam bele słomy ustawione na starcie, atmosferę budy, która kiedyś była sklepem spożywczym, ale Rysiu zamienił ją w biuro zawodów projektu 366 maratonów w 366 dni. Pamiętam jak mróz telepał całym ciałem po wyjściu z ciepłego wnętrza, a także jak przytruchtałem do mety na granicy udaru słonecznego i Rysiu polewał mi nogi zimną wodą... Nawet jeżeli ktoś jeszcze powtórzy wyczyn Rysia, to nie wierzę, że będzie w tym tyle hippisowskiego ducha, co przez kolejne 366 dni w Wituni począwszy od 15 sierpnia 2014 roku.

czwartek, 30 marca 2017

Kącik biegowego melomana: Mother Love Bone - Apple

Ile razy już tutaj pisałem, że przeżywając swoją młodość w epoce grunge byłem totalnym antyfanem tego gatunku? Ile razy wspominałem, że kompletnie nie rozumiem do dziś zachwytów nad Pearl Jam? Próbowałem praktycznie wszystkich płyt. Coś tam do mnie dociera z Vitalogy, coś z Yeld. Byłem nawet na koncercie Pearl Jam, ale to wciąż ten zespół, który lubili raczej moi dalsi znajomi i 3/4 świata, ale nie ja. Tak samo ominął mnie szał związany z Nirvaną, na samobójstwo Cobaina wzruszyłem ramionami i do dziś mylę ze sobą utwory Alice in Chains oraz Soundgarden.


Jechałem dziś samochodem i rozmawiałem przez telefon z Joszczim pastwiąc się nad The Sisters of Mercy i zastanawiając się czy kupić bilety na ich wrześniowy koncert w Gdańsku. Od słowa do słowa, weszliśmy na temat grunge'u. No i kiedy tak marudziłem, że ja z jednej strony nie lubię Perl Jam, ale z drugiej coś bym sobie posłuchał, czegoś w pewnym sensie nowego dla mnie, padły z ust Michała dwie nazwy: Mad Season i Mother Love Bone.

wtorek, 28 marca 2017

"Jestem zbyt gruby aby nie biegać w poniedziałki!"


Ostatnimi dniami, a nawet tygodniami strasznie mną miotało. Biegałem, nie biegłem, biegałem bez przyjemności, męczyłem się strasznie, forsowałem głowę, czasami z głową przegrywałem. Nogi ciężkie, brzuch wielki, w głowie ledwie tlący się ogarek chęci. Joszcziemu zaczęły puszczać powoli nerwy i zaczął mnie już na poważnie opieprzać, że jeżeli chcę z nim biegać rekreacyjnie to muszę biegać 6:30 min/km z pełną przyjemnością i bez zadyszki. Kiedy parę razy pobiegłem szybciej to mi wytykał, że na pewno bez przyjemności. Biegać rekreacyjnie nie musimy w sumie razem, ale jakieś tam wspólne plany na ten rok mamy i chciałbym dobiec do mety w takim czasie aby Michała jeszcze w miarę trzeźwego tam spotkać.

"W poniedziałki nie biegam!!" -  To hasło, które przez kilka lat wcielałem w życie. W poniedziałki się zazwyczaj nie biega, bo jest się po długim niedzielnym wybieganiu. Ale... ostatnio musiałem zmienić to hasło na trochę podobne, ale jednak znacząco inne: "Jestem zbyt gruby aby nie biegać w poniedziałki!".

poniedziałek, 27 marca 2017

Panowie, warto pisać bloga, nie warto odpuszczać, bo odpuszczanie... ;)



Kilkanaście minut temu Waldek Miś napisał w komentarzu pod moim ostatnim wpisem, że zastanawiał się nad zamknięciem swojego bloga. Trochę mnie to zmroziło. Waldek pisał ostatnio raz na kwartał (choć w marcu już dwa wpisy!), ale to są wpisy, które czyta każdy kogo znam. To są wpisy, które sobie wewnętrznie dyskutujemy ze znajomymi i nie do pomyślenia by było gdyby miało ich nagle zabraknąć.

Michał, znany jako Biegacz z Północy zadedykował mi swój ostatni wpis. Może nie dokładnie mi, bo ja w tym wpisie jestem tylko katalizatorem do pokonania kilku kilometrów więcej, ale generalnie idei pisania bloga - "czegoś, co może być kiedyś fajną pamiątką". I to jest właśnie sedno. Te chwile zatrą się pamięci, przeminą, pozostanie zmieszana chmura wspomnień, z których na pewno będziemy potrafili do końca życia wychwycić takie momenty jak finisz na deptaku w Kretowinach, stres przed pierwszym górskim biegiem, widok fontanny Neptuna na mecie... Ale czy bez bloga, który jest po prostu formą pamiętnika naszych czasów zapamiętamy jak wyglądała nasza codzienność?

sobota, 25 marca 2017

Co mam czytać w necie o bieganiu kiedy nie mogę spać?

Noszę w sobie ten wpis od dość dawna, ale kompletnie nie wiem jak go ugryźć aby zostać dobrze zrozumianym. Nie jestem mistrzem interakcji jeżeli chodzi o swojego bloga, raczej piszę o sobie i o swoich przygodach/wysłuchanych płytach/przeczytanych książkach. Nie wciągam za wszelką cenę w dyskusję. Jeżeli taka się wywiąże - fajnie, ale nie walczę o clickbaity, często wymyślam niechwytliwe tytuły, nie operuję zbytnio obrazem, po prostu staram się pisać.


Ale jest też druga strona. Bardzo lubię czytać. I często zdarzają się takie chwile, że wieczorami, kiedy dzieciaki śpią, kiedy cała dzienna prasówka jest już przeczytana, kiedy odświeżanie facebooka nie przynosi nowych informacji, ale wciąż nie mogę zasnąć, albo po prostu nie chce mi się spać...

Parkrun Gdańsk-Południe #34 - Wuthering Heights

Myśląc o dzisiejszym parkrunie Gdańsk-Południe na myśl przychodzą mi wichrowe wzgórza... I nie pod postacią książki, ani filmu, ale pod postacią Kate Bush i jej Wuthering Heights.



Nie, nie wiało jakoś strasznie, nie było żadnego orkanu, ale po prostu ten zimny wiatr był całkowicie niespodziewany. Wczoraj było piękne słońce, spokojnie można było biegać w samym t-shircie, człowiek zaczął robić plany, że w sobotę po parkrunie pojedzie do zoo korzystając z darmowego wejścia na KDR, potem wyda na mieście trochę kasy z 500+ i tak dalej...  ;)

- Tato, dlaczego nie wzięliśmy rękawiczek? - zapytała Krescencja po 200 metrach marszu/truchtu na start. 
- Ja się zastanawiam, czemu nie wzięliśmy samochodu ;)

* * *

czwartek, 23 marca 2017

Kącik biegowego melomana: The Cars - Heartbeat City


Moim poprzednim wpisem o Eltonie Johnie sam sobie udowodniłem, że słuchanie muzyki bez klapek, które określają-ograniczają gatunki, w których się poruszamy jest czymś, co czego musiałem dojrzeć. Ale był kiedyś jeszcze jeden okres w moim życiu - wtedy kiedy zaczynałem świadome słuchanie. Kiedy każda nazwa jaką usłyszałem w radio brzmiała magicznie, każda zapowiedź prezentera w III programie PR powodowała, że wyciągałem z najciemniejszych zakamarków mojej szafki czystą kasetę - najbardziej deficytowe dobro końca lat 80-tych - i nagrywałem to co szło w eter.

środa, 22 marca 2017

"Co nas nie zabije" - Scott Carney

Słuchajcie, naprawdę ciekawą książkę czytam. Na okładce widzimy człowieka opierającego się na muskularnych ramionach nad lodowym przeręblem. W podtytule mamy "Jak zimno i ćwiczenia oddechowe pomagają w odzyskaniu odporności oraz utraconej siły ewolucyjnej". Brzmi trochę njuejdżowo, prawda?


Byłem bliski nieprzeczytania tej książki. Na szczęście były obrazki, więc je sobie przejrzałem. Na jednym z nich były dwie myszy - gruba i chuda. Zatrzymałem się na chwilę w kartkowaniu książki i zacząłem zgłębiać opis tej fotografii.

Myszy są genetycznie identyczne, eksperyment trwał kilkanaście dni. Tej z lewej podano hormon stymulujący wydzielanie się brunatnego tłuszczu, tej z prawej nic. Kiedy po 20 dniach sprawdzono wytrzymałość na chłód i włożono je do zimnego pomieszczenia, grubcia po kilku godzinach zapadła w hipotermię, zaś ta chudsza przez kilkanaście godzin żwawo pląsała niewzruszona zimnem.

sobota, 18 marca 2017

Parkrun Gdynia #270 - z wizytą u sąsiadów

Kilka tygodnie temu zaczęliśmy się z Kamilem zastanawiać, że może by tak pojechać w jakąś sobotę poza Gdańsk i odwiedzić inne lokalizacje biegów parkrun. Ja wielkim podróżnikiem nie jestem, poza moimi oboma macierzystymi biegami: Gdańsk i Gdańsk-Południe byłem tylko raz w Gdyni, dwa razy w Szczecinku i raz w Bushy Parku pod Londynem. Kamil jeszcze mniej - bo tylko raz w Warszawie (bodajże Pradze).


Do wyboru mieliśmy: Tczew, Rumię i Gdynię. Na każdą z tych lokalizacji można dotrzeć od nas w około 30 minut, więc decyzję mieliśmy podjąć praktycznie w ostatniej chwili.

- To może Gdynia? - zagadał wczoraj wieczorem Kamil - Mam do odebrania pakiet na niedzielny półmaraton w Gdyni, więc nie jechałbym po niego specjalnie.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałem - ale może się tak zdarzyć, że napiszę Ci w nocy smsa, że nie jadę - dokończyłem zdanie i udałem się na 40-tkę mojego kumpla z LO :)

* * *

niedziela, 12 marca 2017

"Michał lubi mieć izotoniki"


Aby myśleć o jakiejkolwiek formie trzeba zacząć biegać. A żeby myśleć o ukończeniu Sudeckiej 100-tki w czerwcu, czy dłuższej wersji Chudego w sierpniu tak naprawdę trzeba zacząć biegać już teraz. I nie mam na myśli samych parkrunów w tempie 6:30, jak to ostatnio u mnie wygląda, ale wrócić do solidnych niedzielnych wybiegań między 30 a 40 km. Oczywiście te wybiegania na początku wiążą się z żółwim tempem, z marszobiegami, z walką na każdym podbiegu, który po kilkunastu krokach zamienia się w podejście. Ale bez przepuszczenia się przez tę "wyżymarkę" nie ma co marzyć o wyprawach na biegi ultra w innym celu niż wypicie piwka i zejście w połowie z trasy.

Parkrun Gdańsk-Południe #32 - Pogoda dla biegaczy



Powtarzałem to kilkanaście razy: "ja z Kreską biegamy sobie na lajcie, nie mamy żadnej spinki, jak trzeba to możemy zrobić 40 minut, albo 30 jak nas poniesie". Ale za każdym razem też powtarzałem: "do czasu aż ktoś z JW10 zrobi czas lepszy niż nasze październikowe 28:34" ...

To co dziś się wydarzyło wisiało w powietrzu od kilku tygodni. Pola Stencel od kilku tygodni wyraźnie zwyżkuje z formą. To, że dopiero tydzień temu złamała 30 minut to wyłącznie kwestia warunków, pogody, błota i lodu. Każdy, kto odwiedza naszą lokalizację musi to zauważyć - w oczach Poli jest determinacja i walka o każdą sekundę.


sobota, 4 marca 2017

Parkrun Gdańsk-Południe #31 - Parkrunowe Oskary 2017

Z końcem lutego w biegach parkrun nie będzie już rocznych rywalizacji. Z jednej strony dobrze, bo idea parkrun mówi o regularnym uczestnictwie, a nie o ściganiu. Regularność dalej będzie premiowana koszulkami. Za każde "milowe" osiągnięcie: 10 biegów dla juniorów i dalej 50, 100, 250, 500 dla wszystkich kategorii - będzie można zamówić darmową koszulkę ze sklepu wiggle (płacąc jedynie koszt przesyłki). Z drugiej strony szkoda, bo podglądanie swojej pozycji w ogólnej tabeli rocznych rezultatów, pozycji, która była efektem i regularności jak i tempa było czymś co zawsze z ciekawością robiłem po biegu. Ot, taka zabawa statystyką :)