niedziela, 26 czerwca 2016

Sudecka 100 - relacja z 28 edycji nocnego ultramaratonu


Na Sudecką 100 mentalnie nastawialiśmy się już od kilku miesięcy. O swoich wizjach związanych z tym biegiem pisałem dwa tygodnie temu w A może by tak rzucić wszystko i wyjechać do Boguszowa-Gorc? I prawie wszystkie się sprawdziły. Wyobraziłem sobie to miejsce i ten bieg dokładnie tak jak wyglądał w rzeczywistości. Nawet obejrzeliśmy mecz Polska - Szwajcaria po biegu, a kiedy to przewidywałem żaden z zespołów nie miał nawet zapewnionego wyjścia z grupy...

Trzymając się chronologii było to tak:


Droga do Boguszowa-Gorc

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Test wózka biegowego THULE Chariot Cougar 1


Na samym wstępie zaznaczam, że THULE Chariot Cougar 1 to maszyna wielozadaniowa. Przede wszystkim jest przyczepką rowerową. Ale kiedy na chwilę odwrócimy od niej wzrok może stać się transformersem czyli:
  • trójkołowym wózkiem biegowym ze sztywnym przednim kołem
  • czterokołowym wózkiem spacerowym ze skrętnymi kółkami
  • przyczepką na płozach do uprawiania narciarstwa biegowego
  • przyczepką na kółkach mocowaną do pasa i biegania jak koń z wozem


Co prawda bieganie jak koń jest fascynujące, ale mój test tego wózka dotyczy wyłącznie wykorzystania jego funkcji biegowej. W tym właśnie celu poprosiłem Thule o jego wypożyczenie i w ten sposób przemierzałem z nim kilometry.

niedziela, 19 czerwca 2016

Krajobraz po wichurze i wycieczka do Nowego Bronxu


Podobno była jakaś wichura na pomorzu w piątek. Nawet szedłem w nocy do Kamila na drugą połowę Hiszpania - Turcja, ale w słuchawkach grało nowe Red Hot Chili Peppers i nie zauważyłem. Mecz był wyjątkowo jednostronny i zamiast go oglądać umawialiśmy się w jaki sposób mamy odebrać następnego dnia samochód Kamila z Moreny. Opcje były dwie:
  • pojedziemy rano na parkruna a wracając zgarniemy samochód Kamila
  • po prostu pobiegniemy po samochód, jeżeli nie znajdziemy dwóch kierowców... spośród nas dwóch :)
Oczywiście nie znalazło się dwóch kierowców rano... Problem kierowcy w sobotni poranek jest największym problemem parkruna. Ale to już niedługo może się zmienić :)

sobota, 18 czerwca 2016

Kącik biegowego melomana: Red Hot Chili Peppers - The Getaway

Podobno książki nie wolno oceniać po okładce. Ale czy to samo tyczy się płyt? Zazwyczaj okładka jest integralną częścią muzyki. Jest jej zapowiedzią, definiuje stan ducha, którego doświadczymy słuchając zawartości "pudełka".

W latach 90-tych wielokrotnie przeglądałem półki z płytami w empiku zatrzymując się na co ciekawszych okładkach. Wiele razy zdarzyło mi się kupić płytę wyłącznie ze względu na ciekawą grafikę.

Z tego właśnie powodu nie posłuchałem nigdy w całości Stadium Arcadium - Red Hot Chili Peppers. Okładka tej płyty równie dobrze mogłaby zdobić składankę największych hitów zespołu Boys, Skaner albo Akcent, albo każdego innego polskiego bandu disco na wschód od Iławy.

Z The Getaway jest inaczej. Ta okładka przyciąga oko. Nawet nie znając RHCP można by kupić taką płytę w ciemno!


poniedziałek, 13 czerwca 2016

A może by tak rzucić wszystko i wyjechać do Boguszowa-Gorc?


To już za 10 dni. Będę się pakował przed wyjazdem na Sudecką 100-kę. Wybraliśmy ten bieg z powodu terminu, rozsądnych limitów i pewnej legendy. To nie jest legenda "pielęgnowana" pod publiczkę i dla zysku. Patrząc na progres w jakim rosły ceny na Rzeźnika (w tym roku 13 edycja) na Sudecką 100-kę nie powinno już być nikogo stać (w tym roku 28 edycja). A jednak to jeden z najtańszych biegów ultra w Polsce. Za 100 kilometrów i aż 12 (!!) punktów żywieniowych na trasie zapłaciłem tylko 50 PLN.

Limity także są rozsądne. Nie eliminują zwyczajnych biegaczy, którzy znając swoje siły chcą w pełni władz umysłowych przeżyć 100 kilometrową przygodę. Ogranicza nas jedynie 72 kilometr, gdzie trzeba zameldować się nie później niż po 14 godzinach biegu. Poza samym limitem, który raczej nie powinien być problemem trzeba będzie sobie jeszcze poradzić z pokusą zejścia z trasy i byciem oficjalnie udekorowanym jako finiszer dystansu 72 km... Bo taką możliwość organizator zapewnia. Ale nie boję się :) Ktoś kto przeżył taki nóż w plecy jak zdanie "HALO HALO, właśnie jedzie Jeep do Komańczy, ktoś chce się zabrać na metę?" rzucone przez wolontariusza na 80 km Łemkowyny 150... jest w stanie odmówić sobie absolutnie wszystkiego.

niedziela, 12 czerwca 2016

Dookoła jeziora Straszyńskiego AD 2016

Czas płynie, ale pewne rzeczy wciąż pozostają takie same. Kiedy wybierasz się na 25-kilometrową pętlę dookoła jeziora Straszyńskiego możesz być pewny, że do Dominika zadzwoni Ela. Możesz też być pewny, że żółty szlak po obu stronach Raduni to jeden z bardziej dzikich fragmentów biegowych tras w okolicy Gdańska. Jest jak odzwierciedlenie naszych umysłów, promienie światła przebijają się przez chaszcze, rzeką płynie brązowa woda, jar prowadzi w górę i dół, tną komary i od czasu do czasu pies ujada za wiejską zagrodą. I NIKT tędy nie biega. Tylko dzicy ludzie. Ten szlak nie jest tak ekstrawertyczny jak nadmorska promenada, ani tak hipsterski jak TPK czy klify. Nie jest ograniczony obwodnicą. Jest wolny.


Bardzo podobną trasę zrobiliśmy w trójkę: Stasiu, Dominik i ja 2 lata temu. Dzisiaj schemat był bardzo podobny. Trudna pobudka po sobocie i człapanie pierwszych kilometrów, odparowywanie alkoholu i rozmowy o sensie istnienia. Dominikowi codziennie śni się, że jest inżynierem od armat, a całe jego życie (we śnie) polega na ich ustawicznym ulepszaniu. O tego zależy czy ludzkość przetrwa. Ja zaś złapałem doła, kiedy pisząc wczorajszy niegroźny wpis o Tidalu uświadomiłem sobie, że muzyka nie jest już nikomu potrzebna...

sobota, 11 czerwca 2016

"Video killed the radio star" czyli krótka historia muzyki w świecie technologii


Mam głowę pełną mieszanych uczuć. Od dwóch tygodni zrezygnowałem z ripowania płyt CD i wrzucania raz na miesiąc kilkunastu albumów na telefon, które towarzyszyły mi potem na biegowych ścieżkach. Wiem, że ze swoim zachowaniem byłem raczej dinozaurem, bo Spotify czy Tidal to po prostu medium tych czasów i trzeba iść do przodu. Ale jednak czegoś mi żal...

czwartek, 9 czerwca 2016

Dyspozycja dnia

Wczoraj i dziś zrobiłem dwie dokładnie takie same 8-kilometrowe pętle po osiedlu. Ot zwyczajne pętelki, dwa większe podbiegi, trochę ścieżki gruntowej, więcej chodnika. Zarówno wczoraj i dzisiaj byłem identycznie zmęczony. Można powiedzieć, że chwilami delikatnie przekraczałem strefę komfortu, a na zakończenie biegu strząsnąłem taką samą, małą strużkę potu z czoła.


Kończąc dzisiejszy bieg zacząłem się zastanawiać dlaczego dziś pobiegłem aż o 8 minut szybciej?

niedziela, 5 czerwca 2016

Mała pętla Tricity Ultra

Duża pętla Tricity Ultra to 80 km dookoła Trójmiasta. Koleżeński bieg, wiosną była jego 5-ta edycja. Pozwoliłem sobie nazwać dzisiejszy - o połowę krótszy bieg - małą pętlą TCU od tyłu, bo podobnie jak jego dłuższy brat zawiera w sobie to, za co można kochać Trójmiasto jako miejsce do biegania: w trakcie jednego kilkugodzinnego biegu można zarówno wykąpać się w morzu jak i zrobić 1000 metrów przewyższenia w TPK.


Tak naprawdę to mieliśmy biec dziś dookoła Jezioraka, ale Kamil, który jest (był) tubylcem* z Iławy po raz drugi wykręcił się z terminu i pozostało mi i Dominikowi bieganie po własnym terenie.

[* Jakieś 30 lat temu moja siostra przysłała do domu kartkę z kolonii, a była wtedy gdzieś w polskich górach. Napisała, że tubylcy są mili, i nawet grali z nimi turniej w piłkę nożną... Płakałem wtedy pół wieczoru, bo wydawało mi się, że tubylcy = ludożercy i że moja kochana siostra pojechała na kolonię do ludożerców i może nie wrócić.]

Kilka zdań o sytuacji w grupie TCU: