piątek, 3 kwietnia 2015

Test słuchawek sportowych - Cresyn C220E


Zachęcony pozytywnymi opiniami w kontekście stosunku jakości do ceny, które pojawiały w mojej ankiecie dotyczącej słuchawek, w których biegamy, postanowiłem je sobie kupić. Było to ładnych kilka tygodni temu, słuchawki swoje odleżały, kilka razy w nich pobiegłem i wiedząc, że nie widzę szansy aby jeszcze kiedykolwiek zagościły w moich uszach piszę tę recenzję. Głównie po to aby mieć ją już za sobą :)

Cresyn C220E to lekkie słuchawki douszne z zaczepem na ucho. Są przeznaczone stricte do uprawiania sportu. Kabel ma 1,2 metra, dodatkowo zaopatrzony jest w regulowany zaczep, którym możemy przymocować go gdyby ewentualnie się bujał. Generalnie wykonanie sprawia wrażenie solidnego i estetycznego.

Cena

Słuchawki kosztują w granicach 35-40 złotych, co plasuje je w absolutnie najniższej półce cenowej. Głównie dlatego skusiłem się aby je kupić i pobiegać. A nuż znajdę cudeńko w mega niskiej cenie, którym Koreańczycy chcą zdobyć europejski rynek biegających melomanów?

Czy biega się w nich wygodnie?

Słuchawki douszne (earbuds) różnią się od dokanałowych (in-ear) tym, że te pierwsze leżą płytko w małżowinie usznej i nie odcinają od dźwięków z zewnątrz, zaś te drugie są wprowadzane głębiej do ucha i stanowią w pewnym sensie odpowiednik słuchawek zamkniętych.

Cresyn C220E to słuchawki douszne. Mniej ingerują w ucho biegacza i dlatego mają szanse mniej przeszkadzać. Muszę przyznać, że faktycznie 1-godzinne przebieżki w Cresynach nie męczyły ucha. Zaczep się sprawdził i nie było większych problemów z wypadaniem i dociskaniem ich do ucha.

Jakość brzmienia

Ten punkt niestety całkowicie dyskwalifikuje te słuchawki na mojej półce ze sprzętem, w którym ewentualnie kiedykolwiek jeszcze pobiegnę. Z tego też powodu nigdy nie biegałem w nich dłużej niż 1 godzinę. Po prostu słuchanie emitowanej przez nie muzyki to kompletna strata czasu. Połowa dźwięków z płyt, które dobrze znam ulatuje w przestrzeń. Muzyka jest płaska, tania i bez wyrazu. Słuchanie w nich czegokolwiek innego niż dyskusji w radio mija się z celem. Zdecydowanie lepiej biegać bez słuchawek niż w tym modelu Cresynów.

Testowałem je na płytach Ammonia Avenue - Alan Parsons Project, Minstrel in the Gallery - Jethro Tull, The Quiet Zone/The Pleasure Dome - Van der Graaf oraz fragmentach Master of Puppets - Metallici.

Kiedy słuchawki brzmią tak beznadziejnie, zastanawiam się czy z moim mobilnym źródłem jest wszystko ok (Xperia Z3), czy może to po prostu kompletnie niedobrana para. W takim wypadku spędzam kilka dłuższych chwil stacjonarnie i słucham ich na zestawie Cambridge Audio 640 v2. Ten test niestety potwierdził wszelkie rozczarowania.

Podsumowanie

Strata czasu. Lepiej biegać bez słuchawek.

Tutaj [KLIK] znajdziesz moje inne testy słuchawek do biegania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy