piątek, 13 października 2023

parkrun Gdańsk Południe #317 - Tabula rasa

Odcięcie tego co było od tego co będzie otworzyło mi nowe możliwości interpretacyjne. Każdy nowy najlepszy "czas w parkrunie" w 2023 roku traktuję jak po prostu nowy najlepszy czas. Nie mam pojęcia czy kiedykolwiek zbliżę się jeszcze do rezultatów sprzed 4 lat, szanse nie są duże, wiek robi swoje. Każdy z moich kolejnych trzech "wagowych powrotów" był coraz trudniejszy. Ale przy każdym z nich byłem coraz dojrzalszy i obiektywne trudności związane po prostu z wiekiem kompensowałem doświadczeniem i większą łatwością do stosowania w życiu kompromisów (czyli rozwiązań, z których nikt nie jest do końca zadowolony, ale paradoksalnie mają dość długą trwałość).


Tabula rasa, czyli czysta tablica - dzięki takiemu postrzeganiu samego siebie mam dużo radości mogąc w sobotę o 9:00 pobiec parkruna szybciej niż tydzień temu. Usuwam z głowy wspomnienia, że już tu byłem, że już to robiłem. Dzisiaj jestem po prostu wolniejszy niż mój 8-mio letni syn, który nie odpuszcza ani jednej soboty, od kiedy zrozumiał czym jest parkrun i że po prostu może tu przyjść i biegać. Ale też szybszy niż ja sam byłem tydzień temu.

Bieg nr 317.  Na starcie stawiamy się całą rodziną. 3xdziewczyny, 2xchłopaki i 1xpies. Ksawery ma urodziny, dokładnie tego dnia, a jego średnia siostra zaniosła ma metę worek urodzinowych cukierków. Motywuję Ksawerego aby nie biegał szlaczkiem, tym bardziej po betonach odwodnienia chodnika i aby zrobił życiówkę na swoje własne urodziny. Niestety nie byłem w stanie mu w niej towarzyszyć z racji fizycznych ograniczeń własnego tempa. 

Wystartowaliśmy, Ksawery poleciał do przodu, za nim wyrwał się Gustaw, który ciągnął mnie przez pierwsze 300 metrów, a potem... wszystko się uspokoiło... pół kółka... półtora kółka... przesmyk... podbieg, małe kółko.... zbieg i znów przesmyk... pół kółka do mety... 

Zastanawiałem się kiedy przejdę do marszu... ale nie musiałem tego robić. Nie miałem pojęcia jakim tempem biegnę, bo w ramach protestu przeciwko mojej beznadziejnej formy postanowiłem nie rejestrować cyfrowo ani moich biegów ani treningów. No i dobiegłem. 31:42 - najlepszy rezultat w tym roku :)

Na mecie czeka Ksawery, ktoś mi gratuluje, ale po chwili orientuję się, że nie mi, ale Ksaweremu, że przybiegł sporo przez pacemakerem na 30:00. 

W domu sprawdzamy wynik: życiówka 28:41 w 7-mym parkrunie w życiu w swoje 8 urodziny. Wow. Będzie z niego porządny Kaszkur.

Czy jutro uda się pobiec szybciej? Ciężko powiedzieć, życiówek nie bije się co tydzień. Ale na pewno będziemy. Zamiast rzucać w biegaczy ziemniakami z pomostu przyjdziemy na start zrzucić trochę kilokalorii i pozytywnie nastawić się na resztę październikowej soboty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy