sobota, 14 października 2023

Kącik biegowego melomana: Kate Bush - Hounds of Love

Podobno był niedawno jakiś film, gdzie w ścieżce dźwiękowej zostało użyte Running Up That Hill. To by tłumaczyło, czemu winyl, za który kilkanaście lat temu dałem 10 zł dziś jest ceniony 15x drożej.

Jeśli chodzi o bieganie, to każdy utwór mający w sobie słowo "running" staje się naturalnym dopingiem na biegowych ścieżkach. A w kontekście terenowych biegów górskich to i Bush i Running i Hill jest mocno w temacie :)

W tym miejscu, po 10 latach prowadzenia bloga bardzo dziwię się, że nie było tutaj wcześniej Kate Bush. Bo biegałem i z jej ostatnią płytą (wydaną ponad 12 lat temu - 50 words for snow) jak i debiutem (The Kick Inside) czy tą najbliższą mi emocjonalnie, bo wydaną w czasach, kiedy zaczynałem samodzielnie słuchać muzyki czyli The Sensual World.


Hounds of Love było kiedyś tłumaczone jako Ogary Miłości, bez wątpienia są to psy, raczej wyżły weimarskie ale nie zmienia to faktu, że okładka płyty jest genialna. Nie zmienia tego nawet to, że nie są to charty angielskie, czyli najlepsze ze wszystkich psów na świecie!

Hounds of Love kupiłem ponad 20 lat temu na targu winyli na wycieczce we Francji, za 2 franki. Cena dziś brzmi absurdalnie, ale takie kiedyś były czasy, że płyta winylowa była na równi ze śmieciem. Mnie to cieszyło, bo byłem posiadaczem gramofonu, a płyty CD były po prostu drogie. 

Ten album to klasyczne dziecko złotej ery płyty winylowej. Strona A i strona B. Aby przejść z jednej na drugą, trzeba wstać i przełożyć płytę. Każda ze stron może być osobnym wszechświatem. I tak właśnie zrobiła Kate. Strona A - single, które konkurowały na listach przebojów z Madonną (z czasów True Blue) Za to strona B - to ARCYDZIEŁO rocka progresywnego. 7 piosenek znanych pod wspólną nazwą The Ninth Wave...

Biegałem z Kate w ostatnią środę. I kiedy w słuchawkach zabrzmiał przedostatni na płycie Hello Earth, nie wiedziałem czy mam biec szybciej do utraty tchu, czy wręcz przeciwnie, przejść do marszu w otoczeniu mgieł i zapachu nocy aby nie stracić ani jednej nuty emocji, jakie niesie ze sobą ten utwór.  

To był jeden z tych momentów, zimnego jesiennego powietrza, zapachu mokrej trawy, mgły nad stawem, którym wcześniej rządziła Lisa Gerrard z Dead Can Dance, ale teraz jej monogamia jest poważnie zagrożona. 



 RECENZJE PŁYT PRZY KTÓRYCH BIEGAŁEM

 



1 komentarz:

  1. Potrafisz to tak napisać, że człowiek żałuje, że nie ma gramofonu :)

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy