Może to się wydać lekko dziwne, ale pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy gdy myślę o albumie The Golden Age jest taka:
Stoję na skraju skarpy ogródka moich rodziców w domu w Łęgowie. Właśnie wróciłem ze szkoły, autobusem z Gdańska. Przez całą drogę słuchałem w walkmanie nowo nabytą kasetę z tytułową płytą. Kasetę tę wydało SPV Poland. Obok The Maria Dimension to pierwsze oficjalne wydawnictwo The Legendary Pink Dots w Polsce. Album z 1989 roku.
Jestem po pierwszym przesłuchaniu. To oznacza, że dwa razy zmieniałem kasetę w walkmanie (nie stać mnie było na taki z funkcją auto-reverse). I stoję i patrzę w tym majowym słońcu na rosnące warzywa w ogródku moich rodziców. W uszach The More It Changes. Totalny mindfuck. Dwa kompletnie różne światy.
Uwielbiam The More It Changes. Na każdym albumie kropek szukam takich bezpretensjonalnych piosenek. Takich zwykłych, które można puścić swojej dziewczynie i zgrają się z tłem jako fajne ballady, a dla ciebie będą czymś więcej. Mogę słuchać tego w pętli bez końca.
Burzliwe zmiany nie wpływają na rzeczywistość na głębszym poziomie, a wręcz cementują status quo. O tym jest właśnie ta piosenka.
The more it changes the more it stays the same
Cały album był dla mnie jak pierwsze świadome wprowadzenie do uniwersum legendarnych różowych kropek. Tutaj żadne słowo, żadna aluzja nie jest przypadkowa. Tutaj jest pierwszy z poznanych przeze mnie hoteli: Hotel Noir, jest pierwsza piosenka o Lisie - Lisa's Sepatarion. Te tematy będą powracać, powtarzać się na różnych kolejnych oraz poznanych przeze mnie wcześniejszych płytach kropek.
The Golden Age to drugi album LPD jaki poznałem. Moja miłość do tego zespołu stawała się obsesją... Słuchałem tej płyty w trakcie dzisiejszej rozgrzewki przed parkrunem. Nie straciła nic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz