100-tny parkrun w Charzykowach został poprzedzony wspomnieniem Pana Zbyszka Wiśniewskiego, który zmarł 15 stycznia przeżywszy 83 lata. Pan Zbyszek biegł tutaj 64 razy i osiągał absolutnie wyjątkowe rezultaty patrząc przez współczynnik wieku.
Biografia Pana Zbigniewa jest wyjątkowa. Ale jedna notka, spośród tych, które można znaleźć w internecie brzmi tak: "Pierwszy maraton Wiśniak przebiegł w wieku 58 lat. W 2000 roku w Dębnie pobił swoją życiówkę i rekord Polski w maratonie w kat. 60-64 lat. Pokonanie ponad 40 km zajęło chojniczaninowi zaledwie 2 godz. 55 min. i 11 s."
Każdy, kto będąc 20-30 lat młodszy i odbił się od ściany próbując złamać 3 godziny, przyklęka na jedno kolano, spogląda w górę i wyszeptuje: "Panie Zbigniewie, szacunek!"
* * *
Na starcie padła propozycja aby się nie ścigać, aby wpaść na metę w czasie około 31 minut, czyli ostatnim zanotowanym czasie Pana Zbigniewa. Mierzący czas i rozdający tokeny byli przerażeni. Część osób chyba faktycznie pobiegła w taki sposób, ale większość oddała hołd po prostu pokonując tę 5-cio kilometrową pętlę tak jak lubią: szybko/wolno, biegając/truchtając, ścigając się/rozmawiając ze sobą.
Padł sygnał startu.
Rozejrzałem się szybko dookoła czy nie popełnię faux pas biegnąc szybko, ale widząc zawodnika, który wyrwał asfalt ze ścieżki rowerowej zrobiłem to samo i wyrwałem zupełnie tak samo jakbym ścigał Baginsa dookoła zbiorników. Po 500 metrach spojrzałem na zegarek, a tam średnie tempo 3:12... No nie, tak to zaraz się ugotuję i przejdę do marszu. Zwolniłem i chwilę potem wyprzedziło mnie dwóch młodych biegaczy. Biegłem czwarty i mimo zwolnienia i pierwszego km w 3:40 miałem ochotę umrzeć.
Chwyciłem się pleców nr 3 i tak biegłem do pierwszej nawrotki. Po 1,5 km stoi słupek, który trzeba okrążyć... ale z której strony?
- Weźmy słupek z prawej, bo inaczej się zderzymy - mówi do mnie mój partner w walce o miejsce 3
- Ale z której prawej??? - pytam zdezorientowany
Chwilę potem każdy z nas okrąża słupek z innej strony ledwo unikając zderzenia czołami.
Drugi km w 3:52. Oddech opanowany. Technika wróciła. Ilekroć myślę o technice w trakcie biegu zawsze wyobrażam sobie, że jestem podskakującym Antonim Grabowskim. Zostawiam mojego partnera o walkę o podium lekko w tyle i podskakuję dalej samotnie.
Trzeci km w 3:53. Wszystko jak należy. Rozpoczynam w głowie pakrunową matematykę. Staram się przypomnieć sobie jaką mam życiówkę na tej trasie. Jakoś "dziewiętnaście-kilkanaście" - więc trzeba złamać 19:10 aby była pewna. Mam już 35 sekund poniżej 20 minut. Dorzucę dwa razy po 10 i będzie git.
Czwarty km w 3:55. Druga nawrotka ponownie zabiera kilka sekund. Ale matematyka schodzi na dalszy plan. Na pierwszy wychodzi... taktyka! Słyszę oddech za plecami. Odwracam się, a tam Patryk Kosmalski. Biega w kategorii 15-17 lat i zawsze mnie ogrywa! Nigdy jeszcze nie wygrałem z Patrykiem. 800 metrów do mety i już biegniemy razem... ech....
Jakieś 300 metrów przed metą jest krótka górka, a za nią łagodny długi zbieg do mety. Na finiszu chyba z "młodym" nie mam szans. Jestem ponad dwa razy starszy i moją jedyną szansą na wygraną jest... fantazja. Ta przychodzi dokładnie w punkt. W połowie podbiegu zanim zdążyłem pomyśleć zacząłem już finiszować. Chwilę później byłem już 10 metrów przed Patrykiem i pozostało mi tylko wyciągnąć nogi jak długie i przeciąć linię mety.
- Dajesz dajesz, będzie ......
Nie dosłyszałem co będzie, ale domyśliłem się, że może chodzić o sub19. Docisnąłem do samej mety i zatrzymałem stoper na 18:58 !!
Znalazłem najbliższą latarnię, oparłem się głową i naładowałem akumulatory metodą indukcji. Chwilę później obszedłem z gratulacjami towarzyszy mojego pościgu i ucieczki. To mój trzeci najszybszy bieg w życiu. Zrobiony bez żadnego ostrzenia, prosto z marszu, z treningu nastawionego wyłącznie na zasięg powyżej 100 km tygodniowo.
Pisałem to już kilka razy, ale parkrun Charzykowy to moja druga biegowa rodzina. Uwielbiam tę trasę i ludzi, którzy organizują ten bieg i tych, którzy przychodzą tu biegać. Granica pomiędzy uczestnikiem a wolontariuszem jest bardzo płynna. Praktycznie każdy kto biega po części jest też wolontariuszem. Taka jest tradycja :)
Parkrun to również inicjatywa dla rodzin. Pisałem to również kilka razy i będę wielokrotnie powtarzał. Kto się chce ścigać - ten się ściga, kto chce przetruchtać - ten truchta, kto chce przejść z kijkami - ten idzie z kijkami. Każdy się tutaj odnajdzie. Ja ścigałem się dziś o każdą sekundę, ale moja żona i moja córka - pobiegły po prostu dla siebie. Nie liczy się czas - liczy się uczestnictwo*.
* noooo uczestnictwo też, ale chciałbym w końcu kiedyś wygrać na tej trasie jak Kuba Klajna długie miesiące temu. Spośród ostatnich 20 biegów wygrałbym 16, ale za każdym razem jak się pojawiam - pojawia się też jakiś harpagan co robi 17 minut :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz