Zrobiliśmy dziś coś nowego. Wisiało to w powietrzu od jakiegoś czasu. Umówiliśmy się na wspólny trening z narastającą prędkością.
Plan był taki:
- spotkamy się 1 września, w niedzielę, o 7:00 rano przy molo w Brzeźnie (albo na Zaspie, jak niektórzy chcą, ale chodzi o to samo molo)
- i biegniemy promenadą TAK: OWB1 8km + BNP 12km (4km - 04:25/km, 4km - 04:20/km, 2km - 04:15/km, 2km - 04:10/km) + trucht 4km
Dlaczego w taki akurat sposób?
Ano dlatego, że jest to 7 dzień 5-tego tygodnia planu na łamanie trójki w maratonie. I akurat wypadł mi taki trening. Chłopaki na początku trochę się przepychali gdzie, kiedy i w jakim tempie. Mój pomysł pogodził towarzystwo.... i jednocześnie dał mi szansę, nie tylko na wspólny początek treningu, ale i wspólny koniec.
Czy tak faktycznie było? To temat na dwa osobne krótkie wpisy.
Część 1
*** Trójmiasto to najlepsze miejsce do biegania na świecie ***
Na miejscu pojawiałem się pierwszy. Wstałem o 5:00 rano, wyspany, miałem dużo czasu na kawę i spokojne śniadanie. Przejechałem przez pół Trójmiasta, zaparkowałem i potruchtałem na miejsce zbiórki. Przez chwilę miałem wrażenie, że to nie ten dzień, albo nie to miejsce, ale elita biegaczy, jak to bywa z elitą mierzy czas z dokładnością do sekundy i 6:58 nie jest absolutnie żadnym powodem nie pokoju. Pierwszy przebiegł Antoni. To nie literówka. Antoni przebiegł. Pomachał i krzyknął "zaraz będę". Dokręcił równy kilometr i faktycznie wrócił. Minutę później była nas już cała 9-tka:
- Antoni "Poranny Biegacz"
- Tomek Bagiński
- Kamil Jeremicz (mój pejs jak biłem 40 min na 10 km w Gdyni!)
- Piotr Pietrzak ("jak miałem 42 lata to dopiero zaczynałem biegać" - tak kiedyś napisał mi w komentarzu Piotr, bardzo często powtarzam sobie te słowa jak coś wydaje mi się trudne)
- Marcin Zygmunt (tzw "drugi łysy po Antonim")
- Piotr Bogdański (biegliśmy ramię w raię 95% Biegu do Źródeł)
- dwie osoby, które muszę się jeszcze raz przedstawić, bo niestety, przepraszam, ale nie zapamiętałem...
Kogo nie było?
- Jednego z głównych organizatorów Tomka Bagrowskiego, bo zaspał przypadkiem
- Adama Baranowskiego, bo od tygodnia mówił, że zaśpi planowo, ale kiedy rano na FB zobaczyłem, że o 2 w nocy zmieniał zdjęcie profilowe to już byłem pewny, że zaśpi na 100%
Złapaliśmy satelity i pobiegliśmy w stronę Orłowa. Kamila, z racji funkcji, poprosiłem, aby wyznaczał nam tempo. Pierwsze 8 km ustaliliśmy na 4:45 min/km.
Pogoda o tej porze była znakomita. Linia drzew oddzielała nas od słońca, od strony morza wiał delikatny wiatr. 20 a może 22 stopnie. Biegłem na początku przy Antonim, któremu żaliłem się na swoje "imadło treningowe" - bo coraz częściej tak się czuje: zmęczony, zjechany, ściśnięty jak w imadle. Rzadko zdarza mi się patrzeć na kogoś do góry, ale kiedy tak patrzysz na Antoniego, to jakoś czujesz automatyczny respekt i masz ochotę zwracać się per "Panie Trenerze" :) Kiedy trochę rozbolała mnie szyja niczym plaster na tę dolegliwość pojawił się obok Tomek Bagiński i przegadaliśmy kolejne kilka kilometrów na temat organizacji wakacji z trójką dzieci. Akurat na ten temat mam trochę wiedzy eksperckiej więc jakby ktoś chciał pogadać - zapraszam na trening, na ten temat mogę gadać przez 16 kilometrów.
Było trochę żarcików, trochę takiego poznawania siebie nawzajem. Wiadomo, że wśród biegaczy jest najwięcej introwertyków, a bycie takim typem wcale nie oznacza, że nie chcemy rozmawiać z ludźmi, więc przeciwnie - bardzo szanujemy dyskusję, tylko czasem przychodzi nam ona ciężej. Biegowe endorfiny działają podobnie jak szklaneczka czegoś mocniejszego.
Gdańsk Sopot Gdynia, tu wszystko się kończy i zaczyna. Mieszkamy w najlepszym miejscu do biegania na świecie. Doświadczam tego uczucia, tego stanu, za każdym razem kiedy wracam z wakacji i mogę pobiegać dookoła moich jeziorek, przebiec się po Starym Mieście, zanurzyć w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym czy tak jak dziś - przebiec nadmorską promenadą. Powiedziałem to nawet dziś Tomkowi w tracie biegu, że gdybym miał wybrać miasto do życia jeszcze raz - to ponownie byłby Gdańsk.
Rozmawialiśmy i o sprężynie, i o tym jak wyprzedziliśmy dwa domowe charty, które do końca nie wiedziały co się dzieje, bo nie były przyzwyczajone, że wyprzedza je grupa ludzi. Potem były schody i bieg z OWB1 zaczął się robić biegiem z narastającą prędkością... Towarzyszyłem chłopakom do 16 kilometra... a ostatnie 4 starałem się zrozumieć dlaczego biegnę sam :D
Część 2
*** Ostatni trening pierwszego miesiąca przygotowań ***
[LINK]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz