Dotarło do mnie dziś rano takie przemyślenie: "spokojnie złamię 3h w maratonie, nie wiem tylko czy już w Poznaniu".
Próba zrobienia treningu na 3h wg Książkiewicza przyniosła mi mnóstwo danych o samym sobie, danych to których bez tej próby bym łatwo nie dotarł. To chyba ludzka cecha, że myślimy o sobie w kategorii "jak bardzo będę chciał to na pewno dam radę". Tak samo wydawało mi się, kiedy rozpocząłem w lipcu trening wg karteczki. Pisałem to już, że każdy pojedynczy trening był bułką z masłem. Smaczną, łatwą do zjedzenia bułką z masłem... narysowaną na papierze. W rzeczywistości, taka buła dzień po dniu była coraz trudniejsza do przełknięcia.
Sam autor tego planu napisał mi, że być może nie byłem przygotowany do jego podjęcia. Może mieć dużo racji. Maraton w 3:11 a 3:00 to jednak spora różnica. Połówka w 1:29 to sporo za mało. Nie chciałem już tłumaczyć, że tamtą połówkę poleciałem na luzie, w ramach przygotowań pod maraton 3:15, w tempie za pacemakerem. Dziś pewnie 2-3 minuty bym urwał. Nie zmienia to jednak hipotezy, że jestem fizycznie gotowy podjąć trening raczej pod 3:05 ale nie 3:00.
Drugi aspekt, to wiek i czas regeneracji. Mam 42 lata. Kilka tysięcy lat temu byłbym poczciwym dziadkiem, otoczonym gromadą wnuków, a nie wojownikiem czy myśliwym. Dziś odpowiednia dieta pozwala nam przesuwać granice czasu, ale ten sam dobrze odżywiony 20-latek zawsze będzie szybciej się regenerował niż tak samo odżywiony 40-latek. W tym planie wszystkiego było trochę za dużo. Zbyt często byłem zmęczony przed akcentem. Nie za wiele, ale jednak trochę. Odnosiłem wrażenie, że po odpuszczeniu o 5-10% w ilości i intensywności cały trening przeszłoby sprawnie. Ale może to właśnie było "TO" 5%?
Trzeci aspekt to Kaszubska Poniewierka. Byłem zapisany na ten bieg jeszcze przed Poznaniem i to miał być od dawna najważniejszy bieg tej jesieni. I tak do niego podszedłem. Nie odpuściłem w żadnym momencie i cieszę się z tego jak cholera, bo wyszedł mi znakomicie. Powrót do żywych trwał tydzień. Robiłem w tym czasie treningi, ale raczej na podtrzymanie, a nie na rozwój.
Dziś mamy niepełne 4 tygodnie do startu. Wiem o sobie wiele wiele więcej niż w lipcu. I wiem, że z całą pewnością złamię 3h w maratonie, nie wiem tylko czy już teraz. Książkiewicz jako baza wskazująca typy treningów, prędkości i powtórzenia jest bardzo dobry, ale bez indywidualnego dopasowania czułem się jak w przyciasnym garniturku. Przez ostatnie tygodnie zachowam ten krój i styl, ale nie będę wahał się czegoś zmienić jeżeli będę się gorzej/lepiej czuł. Chcę robić akcenty, wtedy kiedy naprawdę będę czuł, że jest na nie moc - a jesień temu sprzyja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz