niedziela, 31 grudnia 2017

Parkrun Gdańsk-Południe #75 - ostatni raz w tym roku


Jakiś kilometr przed metą dzisiejszego parkruna Kreska zaczęła trochę marudzić, że uwierają ją buty. Jeszcze kilka miesięcy temu potraktowałbym to jako niezły wykręt, ale tej zimy póki co to ja jestem ten wolniejszy i od czasu do czasu muszę przyjąć na klatę słowa:

- Tato, ty biegniesz czy idziesz??

W każdym razie te uwierające buty zmotywowały mnie do sprawdzenia, już na mecie, że tak naprawdę Kreska od nie wiem jakiego czasu, ale biega z podkurczonymi palcami. Człowiek już zapomniał jak to jest zmieniać buty, nie wtedy kiedy się rozlecą, ale wtedy, kiedy po prostu się z nich wyrasta.

Po biegu pojechaliśmy do Decathlonu, ale tutaj... na półkach całkowicie pusto. Moja hipoteza jest taka, że skoro już w ten wtorek Decathlon będzie najbardziej obleganym sklepem w mieście, to po co wystawiać towar teraz, w dodatku jeszcze w jakiś promocjach? Na fali postanowień noworocznych sprzeda się wszystko w każdej cenie. Wyszliśmy więc z pustymi rękami.

Buty kupiliśmy ostatecznie w Fashion House, skuszeni seledynową "N"-ką. Tak więc już noworoczny poniedziałek Kreska będzie miała +10 do lansu i szybkości.


* * *

A jaki był ten ostatni parkrun w tym roku? 
  • Dzień przywitał mnie słońcem, które wyglądało raczej jak 4:30 na ranem na wiosnę. 
  • Mimo ogólnego zamieszania i kurczącego się czasu po raz kolejny nie przyjechaliśmy tych 800 metrów samochodem :)
  • Nigdzie nie widziałem Adama Baranowskiego, widać, że po ostatniej wpadce lepiej opracował metody kamuflażu.
  • Nie było Kamila, bo zdradzał nas w Olsztynie
  • Nie pojawił się znienacka Michał, bo biegał po lesie. Michał pamiętaj - ja zawsze mam przy sobie Twój kod. 
  • Zamykający stawkę znów mnie lekko stresował, bo kilka razy jak się oglądałem to go widziałem całkiem niedaleko.
  • Poprawiłem się od wtorku o 33 sekundy.
  • Kreska nie wierzy, że ja naprawdę nie jestem w stanie jej wyprzedzić i myśli, że biegam tak wolno, aby było jej miło :)

Po południu miałem jeszcze pobiegać z wózkiem, przygotowałem sobie słuchawki, wybrałem płytę, którą pewnie opisałbym w kąciku. Przedziwną płytę. Taką, która mimo że jest to rock progresywny pełną gębą to była jedną z głównych inspiracji w nowojorskich piwnicach do powstania hip-hopu (!!). 


No ale warunkiem słuchania muzyki miał być smaczny sen mojego dziedzica, który kompletnie nie miał na to ochoty. Co więcej głównie chodził obok wózka i dokarmiał kaczki. Tak więc zamiast godzinki biegu z wózkiem w słuchawkach otrzymałem godzinną kurację zimnem w tempie spaceru. Oczywiście ubrałem się na krótko :) 

* * *

Za niewiele ponad 30 godzin, w noworoczny poniedziałek znów widzimy się na pętlach dookoła zbiorników retencyjnych Świętokrzyska I i II. Startujemy o 8:30. Ja będę punktualnie, albo nie będzie mnie wcale. Ale jeśli będę to wezmę alkomat :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy