niedziela, 17 września 2017

Kolbudzka poniewierka


Tytuł jest lekko zaczepny, bo w ten weekend miała miejsce aktualnie największa rozmachem spośród imprez ultra biegowych na pomorzu - Kaszubska Poniewierka. Byłem na starcie edycji zerowej tego biegu - dwa lata temu w okolicach Wieżycy. Wtedy biegło mniej niż 10 osób. Dzisiaj to już porządna impreza. Może za rok uda mi się doprowadzić do stanu, kiedy udział w 100 km biegu z limitami czasu miałby sens? Póki co przebiegłbym może połowę... a dłuższe dystanse zdecydowanie lepiej biega się bez limitów :)

W każdym razie większość moich biegowych znajomych poniewierała się wczoraj po malowniczych kaszubskich trasach, a ja umówiłem się z Dominikiem rano na króciutką bo ledwie 23-kilometrową poniewierkę po lasach wzdłuż straszyńsko-kolbudzkiej części Raduni. Michał kiedy dowiedział się, że znów biegniemy rano grzecznie odmówił i pewnie w tym czasie obracał się z boku na bok :)


Dzisiejszy bieg był tak tradycyjny, że aż opiszę go w punktach:
  • Znów udało mi się obudzić przed nienastawionym budzikiem. Jestem ciekaw jak reaguje na mój styl "samobudzenia się" Dominik. Regularnie przed jakimkolwiek porannym biegiem piszę do niego, że nie nastawiam budzika, ale ma się nie martwić, bo moje ciało astralne zawsze wraca do fizycznego o umówionej porze.
  • Dostałem do Dominika zjebkę, że nie dość dokładnie segreguję śmieci. Samo oddzielanie suchego. mokrego i szkła to za mało. Zauważył plastik w moim "suchym" i miałem na trasie kazanie. 
  • Pobiegliśmy sponiewierać się w sposób slow runningowy w kierunku Kolbud.
  • W okolicach Lublewa przy znaku "Straszyn 4" skręciliśmy w piaskową drogę w stronę Raduni na żółty szlak.
  • Tradycyjnie w miejscu gdzie jakieś dwa-trzy lata temu zbłądziliśmy powiedzieliśmy sobie to co zawsze "Ojej, teraz trzeba uważać aby nie zbłądzić... A pamiętasz jak kiedyś tu zbłądziliśmy?!?! Hahahaha".
  • Wspominaliśmy bańkę dot-comów z 2001 roku i zastanawialiśmy się czy nowa bańka w IT nadchodzi/nadejdzie. 
  • Opowiedziałem Dominikowi dlaczego podobał mi się najgorszy koncert świata na jakim byłem w czwartek (The Sisters of Mercy) 
  • Dominik się wykąpał w Kolbudach, ale nie był zadowolony, bo nie był w stanie określić, czy woda jest już dość zimna, aby zacząć morsowanie, czy wciąż ciepła aby nazwać to letnią kąpielą. 
  • Przy okazji odkryliśmy, że kąpielisko jest totalnie przebudowane w tym sezonie i nawet są narty wodne. Staliśmy przez chwilę i śmialiśmy się z kolesia co wpadł do wody na tych nartach :)
  • Wracając zatrzymaliśmy się na małego cydra nawiązując do naszych zeszłorocznych cydrowych wypraw w niedzielne poranki.  



Tak wyglądała poranna niedzielna poniewierka dwóch dziadów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy