Kevin Howdeshell - Trail Runner Magazine |
Kiedyś Staszek przebiegł pewną kilkunastokilometrową pętlę po południowych dzielnicach Gdańska. Kilka dni pózniej ja podglądając Staszka na endomondo przebiegłem identyczną. Nazwaliśmy ją pętlą Staszka. I teraz nie trzeba nikomu nic tłumaczyć, wystarczy umówić się słowami: To co? Biegniemy pętlę Staszka?
Biegacz z Północy ostatnio jedną ze swoich leśnych tras nazwał Parszywą Dwunastką. Ja sam ponad rok temu określiłem pewne schody ciągnące w górę od Kartuskiej schodami trzeźwości dlatego, bo kiedyś biegnąc nimi na dole byłem wczorajszy, ale po wbiegnięciu na górę stałem się dzisiejszy. Dlatego Bieg Morsa, czyli najkrótsza możliwa droga z mojego osiedla nad morze, biegnie przez schody trzeźwości. Ja zawsze nalegam, aby Bieg Morsa modyfikować o Bardzo Pyszną Kawę, co oznacza, że trasa wiedzie przez Lotos przy Multikinie.
Nazywanie biegowych ścieżek, to element poezji w świecie pełnym obolałych mięśni, przyspieszonego oddechu i codziennej, mimo wszystko, rutyny. Myślę, że każdy z nas oswaja swoje ścieżki nadając im niepowtarzalne imiona.
Jako puentę przytoczę jeden z komentarzy jaki pojawił się pod wspomnianym na początku artykule.
I've got a trail called the "Gay Club" cause it's full of twists and turns and there is not a single "straight" in it.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz