piątek, 16 maja 2014

Running with the Beatles

Zaczęło się od tego, że zastanawiałem się, co jest bardziej efektywne w treningu: bieganie jeden raz dziennie przez godzinę czy dwa razy dziennie przez pół godziny. To jest temat w ogóle na osobny wpis, bo przez kilka dni buszowałem w całej historii internetu szukając odpowiedzi na to pytanie jednocześnie testując ten plan na sobie.

Z drugiej strony chciałem zrealizować inny plan, jaki chodził mi po głowie od dłuższego czasu - biegać słuchając chronologicznie całych dyskografii. Mam świadomość, że można nieźle wtopić i wrzuciwszy na ruszt np. Franka Zappę po 70 godzinach biegu z jego 100 płytami można by wykorkować. Oczywiście nie wszystkie płyty w trakcie jednego biegu, tylko rozkładając wg. reguły: jeden bieg = jedna płyta.

Myślałem na początek o jakimś ewidentnym klasyku, dla którego oddałbym biegowy hołd. Pink Floyd? King Crimson? Led Zeppelin? A może jeszcze bardziej klasycznie? The Beatles!


1. Środa wieczorem - Please Please Me
Płyty Beatlesów, przynajmniej te pierwsze, mają to do siebie, że zgodnie z ówczesną modą (a raczej technicznymi możliwościami płyty winylowej) trwały nie więcej niż 35 minut. I najczęściej składały się z 7 piosenek na stronie A oraz 7 na stronie B. Idealny schemat na kilka kółek dookoła stawu, mniej więcej 6 kilometrów w średnim tempie. Przyznam bez bicia, że pierwsze 5 płyt The Beatles nigdy nie były mi bliskie. Nie jestem fanem dwuminutowych prostych piosenek, aczkolwiek mam świadomość, że nazywanie wczesnych piosenek The Beatles "prostymi piosenkami" jest uproszczeniem, za które można pójść do piekła. Skomplikowanie akordów i harmonii jest na mistrzowskim poziomie... tylko po prostu stylistyka roku 1963 to mimo wszystko stylistyka roku 1963. Jednak gdyby nie The Beatles to pewnie nigdy nie powstałoby w takiej postaci ani Pink Floyd (ich Piper at the Gates of Dawn wydany 4 lata później mocno pobrzmiewa Beatlesami po LDS) ani Genesis (czy ktoś pamięta jak ckliwe pioseneczki śpiewał Peter Gabriel na From Genesis To Revelation z 1969 roku?) ani King Crimson (co prawda ich debiut to mega kamień milowy, jednak zanim on nastąpił panowie Giles, Giles & Fripp nagrali płytę The Cheerfull Insanity of Giles, Giles & Fripp nie będądą niczym innym jak próbą skopiowania Beatlesów)

W każdym razie przy pierwszej płycie The Beatles biegało się świetnie i świeżo
  • Dystans 6.26 km
  • Czas trwania 32m:51s
  • Średnia prędkość 5:15 min/km

2. Czwartek rano - With The Beatles
Drugi album The Beatles nagrany kilka miesięcy po debiucie nie odbiega niczym stylistycznie od pierwszego. Ponownie płyta trwa trzydzieści kilka minut, ponownie jest na niej 14 krótkich piosenek. Dla mnie to jednak już 5-ty trening w ciągu ostatnich 48 godzin. Częstotliwość mniej więcej na poziomie częstotliwości wydawania płyt przez The Beatles :) Z każdą inną muzyką bym chyba zasnął, jednak kiedy co chwila w uszy wbijają się takie hity jak It Won't Be Long czy All My Loving ciężko jest mówić o sennym porannym bieganiu. Jednak po spojrzeniu na żółwie tempo z endomondo, chyba mi się tylko wydawało, że nie spałem gdzieś w rowie po drodze :)
  • Dystans 6.08 km
  • Czas trwania 34m:29s
  • Średnia prędkość 5:40 min/km

3. Czwartek wieczorem - Hard Day's Night

Szósty trening w ciągu 60 godzin. Jest ponownie moc. Wieczorem biega mi się o wiele lepiej niż rano. Lepiej czyli z mniejszym wysiłkiem. Można powiedzieć, że ten bieg to zupełnie nie jest "noc po ciężkim dniu", a może właśnie tak wyglądać ma owa noc?

  • Dystans 6.30 km
  • Czas trwania 31m:13s
  • Średnia prędkość 4:57 min/km

4. Piątek wieczorem - Beatles For Sale
Ta płyta była dedykowana pierwotnie na piątkowy poranek, a wieczorem miałem polatać przy Help! Ale trochę zabrakło mi wyobraźni przy nastawianiu budzika i kiedy wstałem okazało się, że żona za chwilę wychodzi i kwestia wyszykowania dzieciaków pozostaje w moich rękach. OK, może taka przerwa dobrze mi zrobi, a eksperyment 10 treningów w 100 godzin zrobimy innym razem. Kiedy wybiegłem wieczorem nawet przez chwilę zastanawiałem się aby pobiegać ponad godzinkę i zaliczyć Beatles For Sale i Help! za jednym razem, ale nie taka miała być idea. Jedna płyta = jeden bieg. Dłuższe wybieganie zrobię sobie przy białym albumie.

  • Dystans 6.21 km
  • Czas trwania 31m:44s
  • Średnia prędkość 5:07 min/km

Podsumowując pierwsze 4 płyty The Beatles jestem naprawdę zaskoczony jak dobrze te płyty brzmią po 50 latach. John Lennon jest ciągle jeszcze ugrzecznionym chłopcem w garniturze i nikt nie spodziewa się, że prawdziwa rewolucja wciąż przed nimi. Ale ta energia już kipi. Pierwsze spotkanie z Dylanem Lennon ma już za sobą. Nadchodzą inspiracje wschodem, flower-power, instrumentalnego szaleństwa uwolnionego od konieczności koncertowania. Niedługo Lennon przyzna, że jest słynniejszy od samego Jezusa. Te słowa wyrwane z kontekstu będą wodą ma młyn dla przeciwników rewolucji. Ale rewolucji nie można już zatrzymać. Czekam z WIELKĄ niecierpliwością na kolejne biegi przy Rubber Soul, Revolver czy Sierżancie Pieprzu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy