poniedziałek, 25 września 2023

Kącik biegowego melomana: Cocteau Twins - Treasure


W życiu każdego człowieka, którego młodość przypada na lata 90-te nadszedł kiedyś taki dzień, gdzieś w okolicach przełomu tysiącleci, gdy wszystkie swoje kasty magnetofonowe spakował do pudła i albo wystawił na śmietnik lub schował na strych lub do piwnicy. Ja nie byłem wyjątkiem...

Zbierałem je przez 15 lat, od czasów The Final Countdown - Europe i It's a Sin - Pet Shop Boys. Nagrywałem najpierw listę przebojów Marka Niedźwieckiego, potem całe albumy w "Wieczorach płytowych". Potem dawałem do nagrania w wypożyczalniach płyt CD, kupowałem piraty w sklepach i na straganach. Po zmianie prawa autorskiego kasety stały się kilka razy droższe i zamiast odkładać na kasetę warto było odłożyć 2x więcej i mieć świętego Graala czyli płytę CD. Potem przyszła mptrójka, napster, audiogalaxy, w końcu torrenty i padnora. 

Dobra kaseta, kupiona w Pewexie, potem oddana do nagrania w wypożyczalni płyt CD, była jak skarb. Nie było internetu, więc cały proces poszukiwania muzyki polegał na wyłapywaniu ciekawych audycji w radio, czytaniu prasy muzycznej i radzeniu się starszych znajomych siostry. Tym ostatnim sposobem poznałem bohatera dzisiejszego kącika: grupę Cocteau Twins.

Została ona wymieniona jednym ciągiem z takimi nazwami ja Dead Can Dance, Clan of Xymox czy Talk Talk. Wszystko zanotowałem ołówkiem w notesiku, udałem się do Pewexu po całkiem porządną kasetę TDK SA 90 i oddałem ją do nagrania. 


Następnego dnia przywiozłem ją z Gdańska do domu, opisałem i nakleiłem kolejny numer. Stała się moją kasetą numer 6. Strona B: Cocteau Twins - Treasure.

 


I wsiąkłem totalnie. Muzyka z wytwórni 4AD, dziś nazywana dream popem albo shoegaze, ale wtedy nie znałem tych pojęć. To był klimat, podobny do tego który kilka lat później dotarł do nas za sprawą śmierci Laury Palmer w serialu Twin Peaks. Ale wtedy był dla mnie czymś obłędnym, śpiewanym dziwnym niezrozumiałym angielskim, który do dziś jest traktowany jako język wymyślony przez Elizabeth Frasier - wokalistkę Cocteau Twins. 

Kilka dni temu wyjąłem po 20 latach swoje pudło z kasetami...

Ta płyta jest jak 41 pierwszych minut jesieni. Towarzyszyła mi dziś pół dnia na kasecie, a potem kiedy zrobiło się ciemno zabrałem ją ze sobą (w trochę bardziej nowoczesnej, cyfrowej formie) na wieczorne bieganie. Sprzężenie 100%. Musi się znaleźć w tym kąciku, jest doskonała. 


RECENZJE PŁYT PRZY KTÓRYCH BIEGAŁEM

2 komentarze:

  1. Ciekawi mnie jedno, na czym ty w dobie 21 wieku słuchasz kaset? Jakiś czasem temu mój syn ze zdziwieniem zapytał: a co to? pokazując kasetę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - jak to na czym?!
      - na magnetofonie!!
      :)
      A było to tak, te pudło kaset, które przytargałem z piwnicy do domu zmotywowało mnie aby kupić sobie magnetofon, o którym zawsze marzyłem. Kiedy byłem młody miałem po prostu zwykłego decka od wieży Sanyo, a na magnetofony Hi-Fi mogłem tylko popatrzeć w katalogach i przez szybę w Pewexie. Ale wystarczyło być cierpliwym... po niemal 40 latach można te magnetofony kupić na prawdziwe grosze na aukcjach. Dorzucam zdjęcie mojego magneciaka na końcu wpisu.

      Usuń

Podobne wpisy