sobota, 16 września 2023

Parkrun Gdańsk-Południe # 314 - Raport z końca stawki


To mój czwarty parkrun z rzędu. Jeszcze nie do końca przebiegnięty (w sensie z przerwami na marsz) ale już tych przerw było mniej. Poprawiam się co tydzień średnio o 1-2 minuty.

Pójście na parkrun znów stało się dla mnie łatwe (w sferze psyche). Nie muszę się nad tym szczególnie zastanawiać. Ksawery budzi się przed 8-mą, ja zazwyczaj około 6-tej i ostatnia godzina przed wyjściem nie jest zastanawianiem się "czy mi się chce?" "czy nie będzie wstydu gdy nie przyjdą kijkarze a zamykający stawkę będzie siedział mi na ogonie?" "a może odpuścić?'. Tych tematów nie ma. Zbliża się 8:30 i pod drzwiami stoi Ksawery, stoi pies i siłą rzeczy stoję ja. Dziś stanęła jeszcze Grażyna ("skoro i tak muszę poćwiczyć, to lepiej rano mieć to za sobą!")

No więc stoimy na starcie. Na końcu stawki kompletnie nie słychać co mówią przez megafon (musicie głośniej mówić, o sąsiadów się nie martwcie, biorę to na siebie). Nie widać nawet kto prowadzi bieg. Widać za to Adama Angielczyka w żółtej kamizelce pace-makera. 35 minut!! Przecież ja celuję w taki wynik! No nic... trzy lata temu cięliśmy się w tempie na 20:00, teraz pokonwersujemy na 35:00. 

Adam Angielczyk, chart angielski Gustaw, ja i angielski żart. Na początku skomplementowaliśmy naszą własną przystojność. W końcu jesteśmy tak przystojni, że każdego ranka budzimy się u boku pięknej kobiety w łóżku. Taka jest niezaprzeczalna prawda. 

Tempo 7:00 min/km było całkiem całkiem. Przy mojej masie, przystojności i powrocie do biegania po trzech latach było to tempo na poziomie pierwszego progu dyskomfortu. Jeszcze tydzień temu zmuszało mnie do przejścia do marszu co 400-600 metrów, ale tym razem przeszedłem tylko trzy razy: pierwszy raz na dwójkę Gustawa, potem na mikropodbiegu  na dużym kółku i ostatni raz na podbiegu na małe jeziorko. 

Na małym jeziorku dobiegłem do Ksawerego, który dwa tygodnie temu pobiegł poniżej 29 minut. Ale wtedy było mnóstwo osób i spora motywacja. Teraz jak zobaczył, że jestem za nim to trochę mi uciekał, trochę na mnie czekał i cały czas gadał. 

W połowie małego stawu zostawiłem najprzystojniejszego pacemakera na parkrunie i goniłem swojego 8-latka, który tuż przed ostatnią prostą powiedział do mnie tak:

-"Hehehe jeśli myślisz, że mnie wyprzedzisz to nie wiesz czego ostatnio się nauczyłem... Nauczyłem się co to jest finisz!!!"

Może jeszcze nie dziś! Ale za tydzień lepiej uważaj! 

Mój czas na mecie - 33 min 25 sek. Najlepszy w tym roku :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy