piątek, 20 marca 2020

Kącik biegowego melomana: Artur Rojek - Kundel


Od kiedy tydzień temu przesłuchałem nowego Rojka chciałem rzucić się na recenzję tego albumu jak kundel na kość. Ale... im dłużej słuchałem, im dłużej układałem w głowie słowa tym bardziej zaczęła mnie przerastać. Bo ja nie jestem fanem Myslovitz ani Artura Rojka, ale ... z jakiegoś powodu bardzo go szanuję i cenię i nawet słucham sobie w ukryciu :)

I nagle po 25 latach okazuje się, że ten nowy album jest taki bardzo mój. Taki idealny dla kategorii M40. Na skrajnych brzegach, ale wciąż i Artur Rojek i ja wpisujemy się dziś w tę kategorię. Moglibyśmy rywalizować o podium w lokalnych biegach :)

Rojek biega. Nie trzeba czytać jego życiorysu na Wiki ani przegladać enduhuba. To słychać z tekstów na tej jak i wcześniejszych płytach. I nie chodzi tylko o pierwszy singel "Sportowe życie". W większość tekstów wkradają się przemyślenia, które mogą przyjść tylko podczas biegania, albo podczas kolejnej nawrotki na basenie. I myślę sobie wtedy, że to mój kolega biegacz. Rojek-mój-kolega-biegacz. I myślę też, że rozumiem o jedną płaszczyznę szerzej tę płytę niż ktoś, kto nie biega.

Pierwszy raz Myslovitz zobaczyłem w okolicach 1994-5 roku. Teledysk do pierwszego singla zatytułowanego po prostu... Myslovitz. Niby to tylko kalka brit-popu, ale jakaś taka... autentyczna, wciągająca. Naprawdę pamiętam ten moment. Musiałem zatrzymać swoje życie na 4 minuty aby obejrzeć wideoklip w TV.

Potem Myslovitz stał się wielką gwiazdą. Tak dużą, że chcąc-nie-chcąc łapało się z eteru ich kolejne single. Ani mnie grzały ani chłodziły. 

Przełom nastąpił przy Skalarach i Mieczykach. Ten album to niby tylko odrzuty z sesji nad inną poważną płytą, ale Życie to surfing to dla mnie najlepszy kawałek Myslovitz ever!! Zakochałem się. Cała płyta ma w sobie coś z psychodelicznych klimatów muzyki filmowej Pink Floyd (More, Obscured by Clouds). Podoba mi się do dzisiaj na tyle, że była o milimetry aby znaleźć się w mojej TOP10 polskich albumów, z którymi biegałem przed rokiem. Byłem wtedy chyba nawet na koncercie Myslovitz. Wiem, że to słowo "chyba" brzmi bardzo dziwnie, ale do dziś nie jestem pewny czy ja tam byłem, czy mi się tylko śniło. Były to czasy, kiedy w piątkowy albo sobotni wieczór decyzje o reszcie wieczoru podejmowało się spontanicznie. Do dziś nie pamiętam, czy był to koncert Myslovitz czy Ścianki :) ... If you know what I mean :)

Ale to był już łabędzi śpiew Myslovitz jako zespołu z Rojkiem. Pierwsza solowa płyta wydana parę lat temu (naprawdę już sześć?!) zatrzymywała mnie na długie minuty. Słuchałem jej, ale wciąż była jakaś niewidzialna folia między moimi emocjami a emocjami w muzyce.

I mamy rok 2020. Rojek wydaje nowy album! Słucham go biegnąc rano na 7:30 na otwarcie Bricomana. Kupuję unikalną listwę "L" w kolorze inox i długości 250 cm i biegnę z nią na budowę. Miasto Gdańsk jest puste. Wieś Kowale też jest pusta. I tylko ja z tą listwą i Rojkiem w uszach w międzystrefie. I czuję jak zdzieram tę folię z poprzedniego akapitu.

35 minut - koncept album.

Kto dziś jeszcze wydaje tak krótkie albumy! Jak ja uwielbiam takie zwięzłe formy i ten moment, kiedy muzyka kończy się szybciej niż się spodziewasz i po prostu słuchasz jej od początku. Ani sekundy znużenia, zero wypełniaczy. Każda nuta w 100% ma swoje miejsce i swoją rolę to wypełnienia. Kundel to album pełen klamer i konceptów.

Nawet jeżeli wydawało się, że Artur Rojek ściga się już tylko o podia w kategorii M40, to wielu młodszych może się bardzo zdziwić jaki łomot właśnie dostali od niego w OPEN. Dla mnie to w tym momencie album roku 2020.


RECENZJE PŁYT PRZY KTÓRYCH BIEGAŁEM

1 komentarz:

  1. 35 minute album sounds about right considering the attention span of people and the constant rise of singles while albums have seen a huge decline.

    I think 35 minutes is actually genius.

    https://aab-edu.net/

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy