poniedziałek, 3 lutego 2020

The Legendary Pink Dots - cz 3 - Any Day Now

Trochę nie chciało mi się słuchać dziś tej płyty. Może dlatego, że słuchałem jej jakoś 2-3 tygodnie temu? A może po prostu nie chciało mi się dziś biegać i kilka razy przeszło mi przez myśl, aby sobie ten poniedziałek odpuścić... standardowa rozterka.

Ale nawyk zwyciężył. Stanąłem przed blokiem i zaczerpnąłem kilka haustów zimnego, wilgotnego powietrza. W uszach swoją melodię rozpoczął album Any Day Now z roku 1987. Pobiegłem nową ścieżką w kierunku SP12, następnie kilometr do małego zbiornika... Wydawało mi się, że latarnie są wszędzie, ale... ten kawałek biegałem tylko w dzień. Przypomniało mi się, że jeszcze trzy sezony temu nie było ani jednej latarni na zbiornikach i każdego dnia pruło się na pamięć prosto w ciemność.



Any Day Now to jedna z tych płyt, które znam co do nuty. Pamiętam, że ta płyta dotarła do mnie dokładnie tego samego dnia, kiedy finalnie udało mi się złożyć swój pierwszy komputer. Pentium 75 i Windows 95. Szaleństwo!! Przez kilka dni spałem po 1-2 godziny. Oczywiście grałem w Doom II i słuchałem w pętli Any Day Now. Jak zombie. Każdy dźwięk najpierw wszedł w moją podświadomość...

Any Day Now to jeden z tych albumów, na którym Różowe Kropki dbają o bardzo syntetyczny aranż. Nie ma tutaj długich psychodelicznych odjazdów, to jest płyta bardzo precyzyjna, bardzo czysta. Jeżeli miałbym mówić o gatunku, to na pewno nie byłby te wymienione w wiki. To nie jest rock gotycki, ani rock psychodeliczny czy eksperymentalny. To jest popowa elektronika zmieszana z rockiem progresywnym. To chyba jedyna płyta LPD, gdzie aranże czasami pobrzmiewają Alanem Parsonsem (naprawdę to słyszę!) zmieszanym z późnym Kraftwerk.

Na żadnej innej płycie Kropek kompozycja, precyzja wykonania i aranż nie stały tak wysoko. Powiedziałbym, że wręcz ponad klimatem - który w 95% innych wydawnictw był zawsze na pierwszym miejscu. Przez cały album elektronika miesza się z brzmieniem skrzypiec, saksofonu, trąbki czy pianina. Ciężko mi znaleźć jakikolwiek inny choć trochę podobny album do Any Day Now.

Z tej płyty pochodzi Neon Mariners, z motywem przez lata rozpoczynającym Trójkę pod Księżycem, którą prowadził Tomek Beksiński. Na tej płycie jest jedna z moich ulubionych piosenek LPD w całej karierze, ta najbardziej progresywna - Waiting for the Cloud.

I pomyśleć, że miałem wątpliwości czy pójść pobiegać...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy