sobota, 8 lutego 2020

Roaring forties

Formułę tego biegu wymyśliłem kilka tygodni temu czytając jakiś artykuł na wykopie. O grogu. Grog kojarzy się z piratami, prawda? A dla mnie mieszanka wody, rumu, cytrusów i korzeni wydała się czymś idealnym w zastępstwie grzanego wina, które towarzyszyło moim 42 urodzinom. Podawana na ciepło, w papierowych kubeczkach wprost z termosu ukrytego w bagażniku na parkingu przy szlabanie przy dużym bajorku.

Tylko problem był taki, że do samego końca nie wiedziałem czy ten bieg się odbędzie. 43 kilometry na 43 urodziny w pętlach 1,3  km. Miałem wczoraj 1000 spraw na głowie i żadnej pewności czy się z nich uda mi wygrzebać. Przygotowałem dzień wcześniej wpis z zaproszeniem... ale nie opublikowałem go. Czekałem do momentu aż będę pewny... No i tak czekałem do... 16:15. Puściłem go kwadrans przed startem. Where is a will there's a way.

Na start przyszedł tylko Porucznik Dan, czyli Dominik. Ja włożyłem swoją forrestową czapeczkę i odcumowaliśmy naszą dwu-osobową watahę od brzegu.


Co tu więcej pisać? :) Cztery kółeczka - kubeczek - cztery kółeczka - kubeczek... Kubeczków nie wyrzucałem, tylko trzymałem w kieszeniach. W prawym dla prawaka, w lewym dla lewaka, ale potem i tak mi się wszystko pomieszało i chyba każdy wypił trochę z lewego i trochę w prawego. Obrobiliśmy dupę całemu światu, przeanalizowaliśmy sytuację geopolityczną a potem zajęliśmy się już wyłącznie łamigłówkami, które każdego dnia zsyła nam umysł, z pogranicza stanów depresyjnych i totalnej ekscytacji.

Grog spisał się doskonale. Ponieważ jest to raczej lekki trunek, z dodatkiem cytrusów (wycisnąłem chyba z 2 litry soku z cytryn i pomarańczy), do tego podany na ciepło - idealnie rozgrzewał i nie zamulał. I co najważniejsze - uchronił nas przed szkorbutem.

Czas i dystans, który na mecie wyświetliło mi endomondo jest całkiem przypadkowy, ale jednak składa się wyłącznie z cyfr, które wchodzą w skład mojego nowego wieku na kolejne 366 dni.

4h 03min 40sek 43.03km



Tak więc już oficjalnie, od dzisiaj rana mam 43 lata. Ważę 82,1 kg przy wzrośnie 188 cm. Podkreślam tę wagę, bo jestem mega dumny z siebie, że przez okrągły rok udaje mi się ją trzymać i chyba wygrałem z efektem jojo, które wielokrotne dopadało mnie w życiu. Dominik nazywa to trwałą zmianą nawyków.

Mam w sobie wciąż mnóstwo gniewu i całą górę marzeń do realizacji. Nie czułem się tak młodo od 15-stu lat.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy