sobota, 28 października 2017

Kącik biegowego melomana: Genesis - Foxtrot


Pamiętacie jaki był Wasz pierwszy adres emailowy? Ja doskonale pamiętam ten moment kiedy był zakładany. Na pierwszych zajęciach z informatyki na Politechnice Gdańskiej w 1995 roku profesor prowadzący ćwiczenia oznajmił, że na początku pozakłada nam adresy emailowe. I każdy z nas miał wybrać swój login.

- Login? Czyli co to ma być? - zapytał ktoś z grupy
- No jakieś słowo, bez polskich znaków, z którym się identyfikujecie... Na przykład coś co bardzo lubicie! - odparł prowadzący ćwiczenia

Nikt nie powiedział nam, że najlepiej aby login był kombinacją np. pierwszej litery imienia i nazwiska, albo jakkolwiek inną podobną konstrukcją, która będzie nas mogła potem identyfikować w cyfrowym świcie. Miało to być coś... co po prostu lubimy.


I wtedy wypełniłem na karteczce puszczonej w ławkach, obok mojego nazwiska, login: genesis. Dlatego, że miałem wtedy totalną jazdę na wczesny Genesis, ten z Peterem Gabrielem w składzie, a Philem Collinsem na perkusji. I tak mój pierwszy w życiu adres email brzmiał: genesis@disneyland.mif.pg.gda.pl - żyłem z nim przez kolejne 5 lat studiów i nawet nie zastanawiałem się zbytnio czemu admini na PG nazwali serwer pocztowy "disneyland".

Tym wstępem nadałem chyba odpowiednią rangę dla grupy Genesis w moim życiu :) Wspominałem już wcześniej kilkakrotnie o tym, że jedną z pierwszych płyt, przy których biegałem 5 lat temu był album Trick of the Tail, płycie Trespass poświęciłem kiedyś osobny wpis w kąciku.

W czwartek wróciłem na biegowe ścieżki. W pewnym sensie zaczynam od początku. Nie porównuję siebie z tym kim byłem rok czy dwa lata temu. Nie żyję w przekonaniu, że skoro kiedyś przebiegłem Sudecką 100 to już zawsze będę w stanie ją ukończyć. Tak samo jednokrotne pokonanie ŁUT 150 nie uprawnia mnie do stawania na starcie z przekonaniem, że dotrę na metę. Jestem tak dobry, jak mój ostatni start.

Zaczynam od początku, więc porównuję się z samym sobą sprzed 5 lat. Jestem odpowiednio starszy, mam o jedno dziecko więcej, ważę niewiele mniej niż wtedy kiedy rozpoczynałem tę przygodę... I nie mogę po prostu nie biegać. Nie mogę, bo za wiele mam stracenia. I choć 5 lat temu widziałem siebie po 5 latach treningu przynajmniej jako wicemistrza w kategorii na jutrzejszym Półmaratonie Nadwiślańskim, muszę z pokorą przełknąć ślinę, trzymać kciuki na Adama Baranowskiego, z którym współdzielę biegowe ścieżki dookoła zbiorników a samemu szukać swoich intymnych i fundamentalnych motywacji....

Jedną z nich jest muzyka...

W czwartek pobiegłem po raz pierwszy. Płyta Foxtrot grupy Genesis z 1972 roku dała mi mega kopa. Takiego, że przez 45 minut nie myślałem o niczym innym tylko biegłem razem z instrumentami, z gitarą Hacketta, perkusją Collinsa, klawiszami Banksa, basem Rutheforda i oczywiście wokalem Petera Gabriela.

Watcher of the skies watcher of all
His is a world alone no world is his own


Mam nadzieję, że nie obrazicie się, jak trochę więcej na moim blogu pojawi się kącika biegowego melomana w najbliższych miesiącach.

LISTA PŁYT PRZY KTÓRYCH BIEGAŁEM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy