poniedziałek, 23 lutego 2015

Test słuchawek do biegania - KOSS UR29

Kilka tygodni przed Świętami postanowiłem zrobić sobie prezent i po ponad dwóch latach biegania w słuchawkach Sennheiser HD201 [test] dołączyć do mojego biegowego wyposażenia słuchawki konkurencji z podobnej półki cenowej: KOSS UR29.



Na wstępie ponownie zaznaczę, że słuchawki, w których biegam nie są sprzętem dedykowanym do uprawiania sportów, ale są to zwyczajne słuchawki do słuchania w domu lub na spokojnym spacerze. Dlatego moje testy w trakcie biegania nie pokazują pełnego spektrum wad i zalet opisywanego sprzętu a jedynie jego mały, kontekstowy wycinek.

sobota, 21 lutego 2015

Żółty szlak TPK czyli względność czasu w biegach długodystansowych


Bieganie długich dystansów, takich powyżej 42 km niesie ze sobą różnego rodzaju przekłamania czasoprzestrzeni. Czasami prom, który miał odpłynąć o 12-tej z Helu do Gdańska okazuje się promem, który odpływa o 18-tej i do tego do Sopotu. W opisanym przypadku czasoprzestrzeń zakrzywiła się negatywnie a bodźcem do takiego zachowania była nasza 100 kilometrowa wyprawa na Hel.

Inny przypadek to np. taka Łemkowyna. Biegniesz niby tylko 70 km po górach, a nie ma Ciebie 3 dni w domu. Jeżeli planujesz przebiec 150 km - nie będzie Cię 5 dni, choć sam bieg to "tylko" 24-32h.

Na drugim krańcu zakrzywienia jest to, co udało się zrobić wczoraj z ekipą Tricity Ultra. Chcieliśmy przetestować kilka gadżetów w realu: kijki od biegania, wytrzymałość akumulatora Petzla, bieganie całą noc po lesie, czyli korzeniach, błocie i zmarzlinie, z górki i pod górkę. No i sprawdzić nasze umiejętności nawigacyjne w trudniejszych niż zwykle warunkach. Można powiedzieć, miał to być jeden z testów przed Łemko150 na dystansie 1/3 tej trasy. Dlaczego nazywam to zakrzywieniem czasoprzestrzeni? Bo jest sobotnie południe, i choć biegliśmy całą noc, to moje pozabiegowe życie nie doznaje uszczerbku na jakości. Przespałem się trzy godzinki i spędzam sobotę jak każdą inną, a nawet lepiej :) Bieg, który czasami potrafi zająć trzy dni na offie, tym razem zajął zero dni i zero godzin. A działo się naprawdę sporo. Czuję się jakbym zamknął oczy, prześnił tę noc i obudził się rano. Lecz mięśnie mówią, że jednak coś się działo.

Zacznijmy od początku:

środa, 18 lutego 2015

Rocky II


Nie mogę wymyślić lepszego tytułu, choć ten wcale nie jest taki bez sensu. Od początku tego roku próbowałem zrobić coś na wzór roztrenowania. Do tej pory wydawało mi się to trochę niepotrzebne. Bo niby po co. Nie jestem wyczynowcem i przez 2,5 roku biegania nie czułem potrzeby robienia dłuższej przerwy. W grudniu obserwowałem trzy tygodnie bez biegania w wykonaniu Michała i trochę w to nie wierzyłem. Nie wierzyłem, że jest potrzebne. Sam sobie powtarzałem, że tak, że też kiedyś zrobię to roztrenowanie... I tak w oczekiwaniu na to roztrenowanie... coraz mniej chciało mi się biegać. A im mniej mi się chciało tym bardziej wmawiałem sobie, że mi się już chce, i że takie mini roztrenowanie mam za sobą. W ostatni dzień stycznia "wymęczyłem parkruna". Tydzień nie biegałem, potem pobiegałem w Chojnicach trochę od niechcenia, potem znów tydzień nie biegałem...

niedziela, 8 lutego 2015

38

Rok temu w swoje urodziny pobiegłem Parkrun w Bushy Park. Tegoroczne także chciałem uczcić biegowo, choć niekoniecznie musiał być to bieg o takim ciężarze gatunkowym jak ten sprzed roku. Tym bardziej, że nie wybierałem się nigdzie, a weekend spędzałem w Chojnicach - jednym z moich ulubionych miejsc biegowych.

Jeszcze wczoraj marzyło mi się zrobienie 38 kilometrów na 38 urodziny. Obmyśliłem nawet ciekawą trasę biegnącą dokładnie przez środek Zaborskiego Parku Narodowego...

Obudziłem się rano, godzina ósma... Plecak miałem przygotowany, ale zdałem sobie sprawę, że jeżeli poszedłbym realizować swoją zachciankę, wyłączyłbym się na ~5h z życia. Nie miałem tyle czasu. Te kilka chwil przemyśleń, które spowodowało, że zamiast biegać 38 km wybrałem się na krótką rytualną 5-kę po okolicy jest esencją mojego głównego problemu z bieganiem. Kompromisy vs egoizm. Bieganie nie smakuje wcale, kiedy w domu czekają na Ciebie dzieciaki, kiedy zabierasz im swoim bieganiem więcej niż trzeba. Z drugiej strony mnóstwo czasu przelatuje między palcami na robieniu bezsensownych rzeczy i moje tłumaczenia są bliskie hipokryzji. Szukam balansu. Czasem znajduję go zapisując się na bieg ultra, który wyrwie z mojego życia pełne trzy doby. Czasem, tak jak dzisiaj, rezygnując z pięknego tytułu na blogu "38 km na 38-me urodziny" na rzecz tego:


sobota, 7 lutego 2015

Biegiem do Jarcewa - czyli kiedy w turystyce biegowej gubi się turystyka a zaczyna sport?

Ostatnio Szymon ze znajkraj.pl wspomniał na swoim profilu o tricityultra.pl. Pod wpisem padł komentarz dotyczący turystyki biegowej, pod którą w pewnym sensie kwalifikuje się to,co sam robię: "Osobiście to mnie zastanawia jedynie czy w tej turystyce nie gubi się sens turystyki i czy to nie jest najzwyklejszy sport". Od dwóch tygodni biegam z próbą odpowiedzi na to pytanie w głowie.


Potrzebowałem takiego dnia jak dziś, aby zbliżyć się do odpowiedzi. Wiele razy będąc u teściów biegam dookoła okolicznych jezior, w szczególności zapuszczam się brzegiem jeziora Charzykowskiego w kierunku Swornych Gaci albo i dalej. Czasami skręcam w głąb Parku Narodowego Bory Tucholskie i losowo wybieram ścieżki.

piątek, 6 lutego 2015

Zwycięski obiad!

Pamiętacie co działo się 3 miesiące temu? Jarek i Dominik założyli się, kto będzie pierwszy 11 listopada na 10 km w Gdyni. W biegu wygrał Dominik łamiąc po raz pierwszy w życiu 40 minut na dychę. Jarek musiał ugotować obiad...

Czekaliśmy na ten dzień długo. Ja domniemywałem nawet, że się nie doczekam nigdy... Ostatecznie wczoraj, 5 lutego o godzinie 17:18 dokonał się ostatni element tego zakładu - NAGRODA. Dominik w roli zwycięzcy, Jarek w roli kucharza i kelnera, ja w roli sekundanta, a Michał... był chory i siedział w domu sam. 


Dodam, że obiad z założenia był wegetariański a Jarek teoretycznie powinien zmienić ubezpieczenie MSW na KRUS, bo połowa z warzyw pochodziła z własnej ekologicznej, balkonowej uprawy (kiełki dla papug, kotlety z kaszy gryczanej, buraki, seler i ryż). Sól była tylko na życzenie i ekstra płatna, a do picia sok z wyciskarki dla cześków - czyli takiej za 300 PLN z Carefura :)

niedziela, 1 lutego 2015

Nazwij swoją ścieżkę

Kilka miesięcy temu czytałem artykuł w Trail Runner Magazine dotyczący nazywania swoich własnych biegowych ścieżek. Alpiniści nazywają czyimś imieniem niemal każdą nową trasę jaką pokonują, dzięki temu wszystko jest jasne, w rozmowach można łatwo opisać kto którędy szedł. Czy tak samo nie mogliby robić biegacze?

Kevin Howdeshell - Trail Runner Magazine
Myślę, że każdy z nas pokonując pewne trasy po kilkaset razy zaczyna je w głowie nazywać. Z jednej strony jest niby nieskończona liczba możliwych wariacji, na każdym rozwidleniu mozna polecieć prosto w prawo albo w lewo, ale realnie nie ma innej opcji niż wejście w schematy i pewną powtarzalność. A skoro już ucieramy pewne szlaki regularnie, może warto je nazwać?