- Kto mi nastawił budzik w sobotę na 7:15?? - taka myśl przeszła przez głowę mojej małżonki w chłodny iławski poranek 5-tego października 2019 roku.
Nie odzywałem się. Po prostu poprzedniego wieczoru nie chciało mi się iść przez nieznane ścieżki apartamentu (wynajętego 500 metrów od miejsca startu biegu) aby odszukać swój telefon wpięty do ładowarki w nieokreślonym gniazdku. No i nastawiłem sobie budzik na telefonie żony.
Chłodny sobotni poranek był moim sprzymierzeńcem po gorączce piątkowej iławskiej nocy.
Ten temat to rozkminka na osobny akapit. Jak byście rozegrali tę sytuację? Macie w Iławie taką ekipę, której nie mają żadne inne miasta, nawet wojewódzkie. Mówicie "jadę do Iławy" i w odpowiedzi macie 10 różnych planów na weekend, informacje o tym, gdzie są najlepsze na świecie eklery, kto robi najlepsze na świecie kotlety mielone i całą listę musthave'ów. To bardzo miłe... Ale doskonale pamiętam ten półmaraton 2013. Miałem się wtedy ścigać z Kamilem, a skończyło się tak, że szukałem bułek i kefiru w Kauflandzie w dnień biegu :) Run-life balance...
- Chyba Ksawery bawił się tym budzikiem...
Nie przyznałem się. 4-latek się nie wytłumaczy, niech będzie na niego. Dla mojej żony pobudka niemal 2 godziny przed biegiem to coś dziwnego, ale ja musiałem zrobić komplet cosobotnich, niespiesznych porannych czynności: posurfować po necie, wziąć prysznic, wypić kawę, ubrać się i potruchtać na start pierwszej edycji biegu parkrun w Iławie!!
Kamil już czekał. To jego bieg. Nie mijając się z prawdą można powiedzieć, że Kamil czekał dobre 5-6 lat od kiedy po raz pierwszy przebiegł trasę parkruna w parku Reagana. Czekał, by jako rodowity Iławiak, nie jeździć na parkrun do Olsztyna, Działdowa, Grudziądza czy Dzierzgonia. Ale najważniejsze na co czekał Kamil... to nie jeździć na parkrun do Ostródy, niech Ostróda jeździ na pakrun do Iławy! :)
Kamil czekał na starcie. Mimo, że przybiegłem pół godziny wcześniej już czekał i bacznie obserwował, czy wszystko będzie ok, czy zostaną zachowane standardy... Było chłodno, 9-10 stopni, a ja tradycyjnie tylko w żonobijce. Pochodziliśmy trochę po starcie, zrobiliśmy rozgrzewkę na pierwszych 500 metrach trasy, poobserwowaliśmy zbierających się ludzi, wjeżdżające na parking bawary na NIL'u...
Na początku przemówienia. Kuba Fedorowicz, czyli guru polskiego parkruna rozpoczął słowami: "parkrun to nie wyścig" - to prawda, parkrun to spotkanie, na którym można pokonać 5 kilometrów. Ale chwilę potem padły słowa, że trasa jest fajna, że nie ma za wiele podbiegów i można robić życiówki.
To jest właśnie esencja parkruna:
- jest za free
- masz mierzony czas
- możesz się ścigać i testować swoją formę
- możesz kolekcjonować swoją regularność i zdobywać koszulki
- nic nie musisz
ale po prostu warto jest przyjść w sobotę o 9:00.
* * *
fot. Info Iława |
I nagle start. Start jest zawsze nagle. Minuty przed się strasznie dłużą, ale start jest nagle. Nie miałem innego planu na ten bieg niż pobiec go na maksa. Owe poranne, sobotnie maksimum jest zawsze funkcją piątkowego wieczoru. A ten nie dawał mi zbyt wielu argumentów. Wynik w okolicach życiówki nie wchodził w grę i ... wcale mi nie szkoda.
Ruszyłem w grupie ~10 biegaczy. Na inauguracje zazwyczaj przyjeżdża bardzo mocna ekipa aby obstawić historyczne, pierwsze podium. Nawet w najlepszej formie miejsce w TOP10 brałbym w ciemno. Ucieszyłem się, że tuż po starcie nie wyprzedziło mnie ~20 biegaczy jak ostatnio na biegu "Czyste Miasto" na moim osiedlu.
Po 100 metrach biegliśmy pierwsza dziesiątką jakby razem, i wtedy jeden z zawodników rozejrzał się na lewo i prawo, sprawdził czy ktoś się kwapi do jakiejkolwiek walki i .... włączył II bieg i tyle go widziano.
Trasa parkrun Mały Jeziorak to dwie pętle dookoła jeziora. Oczywiście nie dookoła całego Jezioraka, bo wtedy trzeba by zrobić ~80 km x 2, ale dookoła Małego Jezioraka, czyli takiego małego pieprzyka wciśniętego w Iławę. W połowie i pod koniec trasy musimy podbiec pod niewielką górkę. Nie jest więc tak idealnie płasko jak na przykład na trasie w Gdyni, za to nie ma nawrotek o 180 stopni, które skutecznie wytrącają z rytmu.
Po pierwszym kilometrze lidera już nie widziałem, za nim poleciała dość mocna dwójka. Jedyne o co realnie mogłem się bić to miejsce czwarte. Pierwszy kilometr 3:46 (tak pokazał mi zegarek, ale po uploadzie na endo czasem pojedyncze kilometry różnią się o kilka sekund). Gdybym utrzymał to tempo to życiówka weszłaby całkiem lekko. Ale... no nie utrzymałem go już na drugim kilometrze i zacząłem martwić się jedynie 19-tką z przodu. Tempo było bliższe 4:00 i nie bardzo mogłem zmotywować się do czegoś więcej. Biegłem ósmy, dwóch biegaczy wyprzedziło mnie, ja wyprzedziłem dwóch innych. A na drugiej pętli, kiedy trzy kilometry były już za mną poczułem nawet pewne odprężenie i lekkość. Tętno spadło o kilkanaście uderzeń na minutę i odniosłem wrażenie, że to po prostu mocny trening w drugim zakresie.
Po pokonaniu dwóch okrążeń Małego Jezioraka przebiegamy tunelem pod ulicą i finiszujemy na parkingu obok basenu. Na zakręcie stoi wolontariusz i rozdziela tych, którzy lecą na drugie kółko a tych, którym pozostało tylko 100 metrów.
- "Uważaj, masz plecy" - usłyszałem od wolontariusza. Obejrzałem się i faktycznie ktoś dość mocno mnie naciskał. Wyrwało mnie z lekkiego letargu, ucieszyłem się nawet, że będzie okazja zmierzyć się z kimś zmotywowanym do szybszego finiszu. Przebiegłem przez tunel i podkręciłem tempo. Szkoda, że tak późno, bo sił miałem znacznie więcej niż tylko na te ostatnie kilkadziesiąt metrów :)
Dobiegłem tak jak wystartowałem - na 8 miejscu z czasem 19 min 32 sekundy. Odebrałem token, wyłączyłem zegarek, zostałem skierowany do skanowania i bacznie obserwowany czy nie zakoszę tokena :) Patrzyły się na mnie przejęte oczy kilka wolontariuszy wymownie krzyczące "ODDAJ TOKEN!" :))
- "Spoko, spoko, ja dziś biegnę 150-ty raz, znam procedury, zrobię fotkę i wrócę na skaner."
Na mecie przybiłem piątkę kilku znajomym, dwie minuty później przybiegł Kamil, Gary zrobił nam fotkę i poszliśmy się grzecznie zeskanować.
Łącznie na mecie zameldowało się 162 biegaczy. Pełne wyniki są tutaj.
Wśród nich 135 biegaczy, którzy pobiegli parkruna pierwszy raz ever. Takie liczby tylko na debiucie lokalizacji :) Ale prawdziwe "sprawdzam" nastąpi za tydzień, kiedy opadnie kurz ekscytacji związany z pierwszym biegiem. Patrząc jednak na zaangażowanie lokalnych grup biegowych to nie ma co się o to martwić. Tym bardziej, że ten bieg swoją obecnością popularyzują takie osoby jak absolwenci AFW, uczący kultury fizycznej w iławskich szkołach, na przykład Beta Lasowy, która przebiegła pełne dwie pętle ze swoją córką. Gratulacje dla Alicji ;)
Po pierwszym kilometrze lidera już nie widziałem, za nim poleciała dość mocna dwójka. Jedyne o co realnie mogłem się bić to miejsce czwarte. Pierwszy kilometr 3:46 (tak pokazał mi zegarek, ale po uploadzie na endo czasem pojedyncze kilometry różnią się o kilka sekund). Gdybym utrzymał to tempo to życiówka weszłaby całkiem lekko. Ale... no nie utrzymałem go już na drugim kilometrze i zacząłem martwić się jedynie 19-tką z przodu. Tempo było bliższe 4:00 i nie bardzo mogłem zmotywować się do czegoś więcej. Biegłem ósmy, dwóch biegaczy wyprzedziło mnie, ja wyprzedziłem dwóch innych. A na drugiej pętli, kiedy trzy kilometry były już za mną poczułem nawet pewne odprężenie i lekkość. Tętno spadło o kilkanaście uderzeń na minutę i odniosłem wrażenie, że to po prostu mocny trening w drugim zakresie.
Po pokonaniu dwóch okrążeń Małego Jezioraka przebiegamy tunelem pod ulicą i finiszujemy na parkingu obok basenu. Na zakręcie stoi wolontariusz i rozdziela tych, którzy lecą na drugie kółko a tych, którym pozostało tylko 100 metrów.
- "Uważaj, masz plecy" - usłyszałem od wolontariusza. Obejrzałem się i faktycznie ktoś dość mocno mnie naciskał. Wyrwało mnie z lekkiego letargu, ucieszyłem się nawet, że będzie okazja zmierzyć się z kimś zmotywowanym do szybszego finiszu. Przebiegłem przez tunel i podkręciłem tempo. Szkoda, że tak późno, bo sił miałem znacznie więcej niż tylko na te ostatnie kilkadziesiąt metrów :)
Dobiegłem tak jak wystartowałem - na 8 miejscu z czasem 19 min 32 sekundy. Odebrałem token, wyłączyłem zegarek, zostałem skierowany do skanowania i bacznie obserwowany czy nie zakoszę tokena :) Patrzyły się na mnie przejęte oczy kilka wolontariuszy wymownie krzyczące "ODDAJ TOKEN!" :))
- "Spoko, spoko, ja dziś biegnę 150-ty raz, znam procedury, zrobię fotkę i wrócę na skaner."
Na mecie przybiłem piątkę kilku znajomym, dwie minuty później przybiegł Kamil, Gary zrobił nam fotkę i poszliśmy się grzecznie zeskanować.
Łącznie na mecie zameldowało się 162 biegaczy. Pełne wyniki są tutaj.
Wśród nich 135 biegaczy, którzy pobiegli parkruna pierwszy raz ever. Takie liczby tylko na debiucie lokalizacji :) Ale prawdziwe "sprawdzam" nastąpi za tydzień, kiedy opadnie kurz ekscytacji związany z pierwszym biegiem. Patrząc jednak na zaangażowanie lokalnych grup biegowych to nie ma co się o to martwić. Tym bardziej, że ten bieg swoją obecnością popularyzują takie osoby jak absolwenci AFW, uczący kultury fizycznej w iławskich szkołach, na przykład Beta Lasowy, która przebiegła pełne dwie pętle ze swoją córką. Gratulacje dla Alicji ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz