piątek, 3 listopada 2017

Test słuchawek: Koss The Plug

"Po 40-tce czas płynie inaczej" - taki frazesik wymyśliłem, aby wytłumaczyć się, także sam przed sobą, dlaczego z recenzją tytułowych słuchawek czekałem ponad rok. Ale fakt, że czekałem rok aby kolejna recenzja pojawiła się na tym blogu - sam w sobie jest recenzją. Po prostu trafiłem na słuchawki, które sprawiły, że straciłem potrzebę kupowania kolejnych. Przynajmniej na jakiś czas, bo nowe słuchawki pojawiają się w moim domu czy tego chcę czy nie, chociażby jako dodatek do telefonów, czy na potrzeby dzieci.


Koss The Plug trafiły do mnie w pewnym sensie z polecenia. Rok temu przeczytałem na blogu Heavy Runs Light recenzję ... ekstatyczną. Nie dziwiłaby mnie, gdyby dotyczyła słuchawek za więcej niż 500 zł, ale w tym przypadku te dziwaczne Kossy kosztowały 10 razy mniej! Takie zestawienie, czyli polecenie człowieka, który od serca i ucha napisał napisał mega pozytywną recenzję + cena, którą można zaryzykować sprawiło, że kilka dni później stałem się właścicielem swoich własnych pomarańczowych, piankowych Kossów.

Cena 

O dziwo najtańszą opcją okazało się podjechanie do MM i osobisty odbiór słuchawek, tym sposobem stałem się ich właścicielem za cenę 49 zł.


Czy biega się w nich wygodnie?

Zaczyna się od niedowierzania. Te słuchawki są inne niż wszystkie. Nie mają żadnego pałąka, zapinek za uchem ani tasiemki na karku. Po prostu wkłada się je do ucha i wiszą na kabelkach. Ale faktura samej słuchawki to absolutnie nie jest nic w stylu profilowanego plastiku powlekanego gumą. Ona jest z czegoś co wygląda jak połączenie plasteliny z gąbką. Jeżeli ją ściśniesz - powraca po odkształceniu do swojego pierwotnego stanu przez długi czas, kilka a nawet kilkanaście minut. Wsuwając ją do ucha masz wrażenie jakbyś wsuwał tam kawałek plasteliny i mocno upychał. Dziwnie... Wydaje się, że to musi jakoś przeszkadzać. Ale po czasie okazuje się, że plastyczność słuchawki sprawia, że nawet 2-3 godzinne muzyczne sety nie powodują uczucia dyskomfortu jaki daje każdy choćby-nie-wiem-jak profilowany plastik. Po prostu ta słuchawka dopasowuje się do ucha, nabiera jego kształtu. I nie są to jak w innych modelach trzy różne wielkości nakładek, z którymi i tak zawsze ciężko trafić. Tutaj mamy sytuację, gdzie plastelino-gąbka robi za twojego prywatnego audio-krawca, który nie posługuje się gradacją ogólnej rozmiarówki, ale po prostu zbiera twój wymiar prosto z ucha.

 
Czy te słuchawki utrzymają się w uchu? 

Przecież to tylko kliny, które wciska się do ucha. Inżynierski rozum mówi mi, że one muszą po prostu wypaść po kilku pierwszych biegowych krokach. Biegnę z nimi po raz pierwszy i odruchowo łapie się za uszy. Sprawdzam czy wszystko jest ok. O dziwo siedzą jak siedziały i moje sprawdzające ruchy wydają się zbędne. To jest mój drugi szok. Nie dość, że nie przeszkadzają, to jeszcze nie wypadają!

Biegałem z nimi mnóstwo czasu. Przez całą wiosnę, jak tylko zrobiło się powyżej 5 stopni i nie musiałem chronić się słuchawkami nausznymi praktycznie były to moje podstawowe słuchawki biegowe. Setki kilometrów w uszach. Kiedy w maju kupiłem rower i zacząłem przemierzać przestrzeń na dwóch kółkach także nie rozstawałem się z Kossami. Co prawda powyżej pewnej prędkości niedostępnej dla biegacza szum wiatru mocno przeszkadzał (ale to chyba generalna uwaga do słuchawek dousznych w trakcie jazdy na rowerze) lecz sam komfort trzymania był genialny.





Jakość brzmienia

Ten punkt wstrzymywał mnie od wcześniejszej recenzji. Nie byłem pewny na ile jestem zauroczony wygodą i trzymaniem tych słuchawek, że kwestie brzmienia odkładam na dalszy plan, a na ile one naprawdę bardzo poprawnie brzmią, a wręcz rewelacyjnie jak na tę cenę. Pamiętajmy cały czas o tym, że one kosztowały 49 zł! Jest wiele słuchawek dwa razy droższych, które po kilku biegach miałem ochotę spuścić w kiblu, zaś te Kossy z tygodnia na tydzień stawały się moim coraz większym przyjacielem.

W końcu jakieś trzy kwartały temu postanowiłem przymierzyć się do tej recenzji, położyłem się na dywanie, wyjąłem wszystkie moje słuchawki, które uważam za dobre i/lub poprawne, wpiąłem się we wzmacniacz i zacząłem je porównywać z Kossami. W domowej ciszy szału nie było. Oczywiście jeżeli miałaby być to ocenia 0-1 to bez wahania dałbym 1. W tych słuchawkach można się zapomnieć i po prostu zająć bieganiem i słuchaniem muzyki zapominając o tej "technicznej infrastrukturze", która dopełnia te czynności. I tu dochodzimy do clue, do czegoś na co potrzebowałem miesięcy aby określić:

  • Te słuchawki po prostu bardzo dobrze sprawdzają się w terenie!

Brzmienie słuchawek dousznych bardzo mocno zależy od tego jak leżą w uchu. Można kupić bardzo drogie słuchawki, ze świetną elektroniką, ale czasem milimetr przesunięcia uchu sprawia, że cała ta elektronika staje się niewarta swojej ceny. Zupełnie jakby kupić sobie do domu kolumny Audio Physic Tempo za 10 tys zł, odwrócić je głośnikami do ściany i jeszcze pójść słuchać do kuchni smażąc jajko. Poprawność brzmienia Koss The Plug w terenie, kiedy słuchawki mimo ciągłego falowania ciała leżą dobrze w uchu i go nie męczą, staje się już nie tylko poprawnością, ale czymś o wiele więcej. One zaczynają grać rewelacyjnie - bo pozwalają całkowicie o sobie zapomnieć.

Koss the Plug były towarzyszem moich dwóch mistycznych doznań muzycznych. Pierwsze z nich to jazda rowerem na trasie Pruszcz Gdański-Juszkowo-Straszyn-Gdańsk z Jazz - Queen w słuchawkach. Drugie to poranek na Sudeckiej 100-ce z Is This The Life We Really Want - Rogera Watersa.



Podsumowanie:

+ genialne trzymanie ucha dzięki nietypowemu zastosowaniu plastycznej pianki
+ nie męczą nawet po 2-3 godzinach
+ w ujęciu 0-1 brzmienie na 1
+ przy zastosowaniu większej skali oceny brzmienia trzeba pomyśleć o cenie
+ w tej cenie (49 zł) nigdy nie słyszałem nic lepszego

- biorąc pod uwagę cenę - ciężko znaleźć minus
- siedzę 10 minut przy tym akapicie i wciąż nie znajduję minusów, bo przecież nie napiszę jako minus, że inne słuchawki za 500 zł zł brzmią lepiej


* * *

Mam w kolejce dwie kolejne pary. Jedne nauszne i jedne douszne. Chyba mi się trochę poziom tolerancji zwiększył, bo i jedne i drugie brzmią na tak. Ale o tym mam nadzieję szybciej niż za rok.



Tutaj [KLIK] znajdziesz moje inne testy słuchawek do biegania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy