sobota, 13 sierpnia 2016

Parkrun Gdańsk-Południe #3

Nie wiem, czy to jednak taki dobry pomysł, abym miał Parkruna za oknem... Parę tygodnie temu napisałem, że nie będzie takiej ilości alkoholu, który nie pozwoli mi pobiec parkrunowej piątki w sobotni poranek. Póki co nie ma... ALE kiedyś w piątek wieczorem przeliczałem wszystkie płyny na wirtualnym alkomacie w taki sposób, aby móc całkowicie bezpiecznie rano wsiąść w samochód o 8-mej i pojechać do Parku Reagana... Wczoraj wpadł do mnie Kamil... i nic nie musieliśmy przeliczać...

* * *

Zasnąłem kilkanaście minut przed trzecią nocy. Mógłbym oglądać igrzyska do rana, ale o tej godzinie mnie wyłączyło. Kiedy po 5 godzinach otworzyłem oczy do końca nie wiedziałem gdzie jestem i co się dzieje. Ale jedno wiedziałem - zza okna wpełzał zapach mojego debiutu na trzeciej edycji biegu Parkrun Gdańsk-Południe. Pokręciłem się trochę bez sensu po domu, chwyciłem worek ze śmieciami i wyszedłem.


- "Wreszcie jesteś, Tomek" - ktoś przywitał mnie w ten sposób. 
- "Ja też cieszę się, że stoję na dwóch nogach" - pomyślałem, ale nie bardzo miałem siłę aby cokolwiek odpowiedzieć.


Kamil wyglądał dość rześko. Przez chwilę zastanawiałem się dlaczego ja tak nie wyglądam, ale doszło do mnie, że on wyszedł o północy, a ja "sprzątałem" do trzeciej oglądając Rio. 


Zjawił się także James Hetfield z Metalliki. (Metallica skończyła się na Appetite for Destruction). Nie było tylko Joszcziego. Miał być, nawet drukowałem mu kody w piątek. Napisałem do niego o 8:50

- Wstałeś? 
- Wstałem, ale właśnie teraz. 

Ustawiłem się z tyłu.
Kiedy wystartowaliśmy o 9:00, okazało się, że nie dość w z tyłu, bo przez pierwsze 300 metrów byłem całkowicie zajęty ułatwianiem wyprzedzania siebie innym. Przez kolejne 4500 metrów zastanawiałem się jak to jest, że walczę o życie biegnąć w tempie, które na co dzień jest tempem konwersacyjnym. W międzyczasie przekręciło mi flaki na drugą stronę i musiałem na chwilę przejść do marszu. Na ostatnich 200 metrach wpadłem za to na najbardziej głupi pomysł na jaki mogłem wpaść - postanowiłem zafiniszować widząc przede mną Andrzeja - podkręciłem tempo i kiedy wpadłem na metę z czasem 26 i pół minuty (!!) zobaczyłem przed sobą jak zawęża mi się pole widzenia.... Usiadłem na chwilę na krawężniku i kiedy byłem już bliski sturlania się na trawę - wstałem i poprosiłem najbliższą osobę z butelką wody w ręku, aby dał mi się napić. Kimkolwiek jesteś - sorry, że Cię opiłem, ale uratowałeś mi życie :)

Na koniec wepchnąłem się jeszcze grupie F3Team na zdjęcie grupowe :))) Ktoś krzyknął "ZDJĘCIE GRUPOWE!!" więc stanąłem, ale nie domyśliłem się, że to zdjęcie F3Team :))


Do domu odprowadził mnie Dominik, przejęła małżonka, wrzuciła pod prysznic, kazała się ubrać i zawiozła wybierać meble do Ikei. Meble były ładne. Zgadzałem się na wszystkie :D

I kiedy już myślałem, że będę musiał po prostu dotrwać resztę dnia, odebrałem pakiet ratunkowy XXII Maratonu Solidarności :)))



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy