piątek, 12 września 2014

Kącik biegowego melomana: The Alan Parsons Project - Tales of Mystery & Imagination


Mam taką myśl, że tak naprawdę biegam głownie po to, aby pisać bloga o muzyce. Opisywać płyty, które mnie kształtowały i powracać do nich ze słuchawkami na uszach na biegowych ścieżkach. Moim największym niespełnionym marzeniem było pisać artykuły jako dziennikarz "Tylko Rocka" aczkolwiek kilkukrotnie udało mi się pojawić w tym piśmie recenzując z pozycji "fanowskiej" Saucerful of Secrets oraz More Pink Floyd. Był także mój tekst o The Legendary Pink Dots w OFFie i kilka pomniejszych. Dziennikarzem muzycznym nie zostałem, lecz miłość do muzyki nie umarła. A bieganie dało jej nowy wymiar. Wymiar czasu, który mogę jej w trzydziestoparoletniej rzeczywistości poświęcić.


Jest wciąż tyle płyt nie opisanych przeze mnie, że nie mam się co martwić o motywację do biegania przynajmniej na kolejną dekadę.

Tytułowa płyta znalazła się w moich słuchawkach raczej przypadkowo. Cały dzień zastanawiałem się, czy polecieć przy Close To The Edge Yes, czy debiucie Black Sabbath. Z jakiegoś powodu nie dojechałem jednak nawet do B na liście. Czekając te kilka chwil kiedy endo złapie satelity, spojrzałem na wyjątkowo niski księżyc, na ścieżkę prowadzącą kilkaset metrów laskiem i ...

Is all that we see or seem
But a dream within a dream?

Z moich wysłużonych Sennheiserów przemówił Orson Welles wierszem Edgara Allana Poe. Tak zaczyna się tylko jedna płyta - muzyczna wizja Opowieści Niesamowitych - The Alan Parsons Project.

Alan Parsons zasłynął jako inżynier dźwięku w przełomowych dla świata muzyki płytach takich jak Abbey Road - The Beatles czy Atom Heart Mother i Dark Side of the Moon - Pink Floyd. W 1976 roku razem z Erikiem Woolfsonem założyli zespół, który z zasady miał być tylko i wyłącznie studyjnym tworem, nagrywającym contept albumy. Ich pierwsza płyta - Tales of Mystery & Imagination to muzyczne wersje Opowieści Niesamowitych - Edgara Allana Poe.

Ta płyta to maestria inżynierii dźwięku Alana Parsonsa i umiejętności kompozytorskich Erica Woolfsona. Im ciemniejsza  ścieżka, którą biegłem tym bardziej wymowne pejzaże rysowały się w mojej głowe. Kruk, Serce Oskarżycielem, Beczułka Amonlillado, System Doktora Smoły i Profesora Pierza i na koniec magnum opus - symfoniczna Zagłada Domu Usherów.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy