Zulu, 22 lutego 2014 - komentarz z bloga podtwórcy.
W takim nastroju, a dokladniej w nastroju wynikającym z kontekstu pełnego wpisu "Dramat Słowian" rozpoczęliśmy z Dominikiem dzisiejszy poranny bieg. Plus jest taki, że zima faktycznie nam w tym roku coraz mniej przeszkadza i dzisiejszy bieg miał być czystą przyjemnością. Wstępnie planowany całą ekipą TriCity Ultra ale ktoś tam wybrał wojaże a kto inny integrację.
Mieliśmy dobiec do naszego małego jeziorka Otomińskiego, okrążyć je i wrócić lasami do obwodnicy. Razem miało to dać jakieś 15-20 km w zależności od tego jak bardzo zaimprowizujemy z trasą powrotną. Już na samym początku doświadczyliśmy błogosławieństwa nocnych przymrozków - błoto pod nogami było pięknie zmrożone, ale w powietrzu unosiła się wiosna, świeciło słońce, niebo było błękitne i gdyby tylko górka była wyższa pewnie Kilian Jornet napisałby o tym jakiś wiersz :) Jednak z jakiegos powodu zamiast euforii łapała nas zadyszka i zmęczenie. Hmmm. Ale dlaczego? Nie katowaliśmy się treningowo dzień wcześniej, ani nie upodliliśmy za bardzo. Małe śniadanie zostało odpowiednio skonsumowane. Tak więc w czym rzecz? Moc przyszła dopiero po 8-mym kilometrze. Hmmm. Nazwaliśmy więc to po prostu "rozgrzewką ultramaratończyka" :)
Pękający lód wydaje naprawde fajne dzwięki niosące się po całej tafli. Ścieżka dookoła jeziora jest idealnie miękka. Zatrzymaliśmy się na chwilę aby pobujać się na linie, popodziwiać widoki i ruszyliśmy dalej.
Dominik zaprezentował nowy system chłodzenia |
Kurcze... właśnie do mnie doszło, że gdyby dwa lata temu ktoś mi powiedział, że będę pisał takie teksty jak powyżej pomyślałbym, że dość mocno zainspirowałem się kowbojami z Tajemnicy Brokeback Mountain :)
Wróciliśmy trasą trochę "kombinowaną". I raczej tylko nocne przymrozki uchroniły nasze łydki od kontatku z błotem. Kilka razy zupełnie poza szlakiem omijaliśmy bagna i małe podmokłe oczka.
Trasa ostatecznie zamknęła się w niewiele ponad 18 kilometrów. Gdyby trzeba było biec drugą taką, mogłbym ruszać od razu.
Patrzę właśnie na mapkę biegu i mój wzrok padł na "Bursztynowa Góra" - trzeba ten punkt zaliczyć :)
OdpowiedzUsuńOK, nie ma sprawy. Ostatnio codziennie biegam pod górkę :)
OdpowiedzUsuń