środa, 25 listopada 2015

100 Ironmanów w 100 dni


Patrzę sobie na FB a tam Hania wrzuca takie mocno niewyraźne fotki z Polityki. Z Rysiem Kałaczyńskim. I dopisuje jedną informację, która rozgrzewa moją wyobraźnie tak jak dzisiejsza oficjalna zapowiedź czterech koncertów King Crimson w Polsce, albo nowa płyta Davida Bowiego na którą trzeba będzie poczekać do 8 stycznia.

Powiększamy zdjęcie i mamy:


Zatrzymuję się na pierwszej stacji benzynowej i wertuję gazety. Wyciągam najnowszą Politykę i kartka po kartce szukam szczegółów. Ale nie... to nie ten numer. Piszę szybko do Hani, czy na pewno chodzi o tę najnowszą? Okazuje się, że nie, artykuł był w tej, którą właśnie dziś rano pozabierali z kiosków. Może w Żabce? Może w moim osiedlowym sklepiku? Jeżdżę z miejsca na miejsce i w końcu sukces. W jednym z miejsc jeszcze nie zjawił się człowiek po zwroty. Pani wygrzebuje mi z zaplecza TEN numer.

Artykuł na dwie strony. Rysia mi przedstawiać nie trzeba, trudno też napisać coś więcej niż ogólnie wiadomo, ale jedna rzecz lśni jak gwiazda, jak zapowiedź kolejnego wielkiego projektu. Do tej pory najwięcej Ironmanów dzień po dniu udało się komuś zrobić 32. Rysiu planuje 100. Bo wkurzali go triathloniści, którzy przyjeżdżali na maraton do Wituni i opowiadali, że maraton to pestka, że prawdziwi twardziele robią Ironmany.

Kiedy miał biec z Zakopanego na Hel w niecały tydzień ludzie mówili, że nie da rady. Kiedy rozpoczął projekt 366 maratonów w 366 dni także wydawało się to niemożliwe. Do tej pory wielu nie wierzy, że to mogło się udać. Dzisiaj, kiedy dowiedziałem się, że Rysiu będzie robił 100 Iromanów w 100 dni... mówię, że to niemożliwe :) Pamiętam z jakim ogromnym trudem Rich Roll zrobił swoje 5 Ironmenów (niemal) dzień po dniu. Czytałem to jak wielki, heroiczny, niemożliwy bój. 100 pod rząd? Raz jeszcze twierdzę, że to niemożliwe :)

Nie wiem jak będzie to rozwiązane logistycznie, kiedy projekt wystartuje i gdzie będzie Rysiu pływał. Ale zakładam, że wszystko będzie działo się w okolicach Więcborka. Etap pływacki będzie w jednym z pobliskich jezior, rowerowy po pojezierzu Krajeńskim z metą przy tych samych belach słomy gdzie 366 razy rozpoczynał się maraton. I na koniec tylko 6 okrążeń biegu dookoła Wituni.

Kiedy wystartuje ten projekt - obiecuję, będę przyjeżdżał, będę pływał i biegał razem z Rysiem, a może nawet kupię sobie rower. A może nawet....

Na takiego Ironmana właśnie czekałem, na takiego, którego można przepłynąć żabką, przejechać na rowerze szwagra i dokończyć marszobiegiem. Bez otoczki wyjątkowości, bez sprzętu za wielokrotność średniej krajowej. Na takiego, gdzie nie liczy się jakość ale przyjemność. Takiego, który po prostu jest przygodą. 

6 komentarzy:

Podobne wpisy