środa, 18 września 2024

Kącik biegowego melomana: Electric Light Orchestra - Time

Electric Light Orchestra to dla mnie zespół jednej płyty. Oczywiście poprzednie zdanie w skali globalnej to kompletne nieporozumienie, bo to genialna grupa, która wydała kilkanaście albumów. Ale dla mnie istnieje tylko jedna: Time z 1981 roku. 

 

W odpowiednim czasie, w odpowiednim miejscu nie trafiłem z resztą płyt. Kiedy miałem głowę jak gąbka po prostu nie skrzyżowałem z nimi drogi, a teraz... teraz to ja już tylko lubię to co kiedyś słyszałem :) Mam nawet ich 4 winyle, ale po parokrotnym przesłuchaniu bezpowrotnie trafiły na półkę.

Ale co innego Time. Ten album gdzieś pod koniec lat 80-tych trafił do mojego domu na stronie B kasety TDK AD90 (strona A zajęta była przez Ammonia Avenue - The Alan Parsons Project). Wtedy głowa była jak gąbka. I nasączyłem się tą muzyką do tego stopnia, że wydaje mi się, że nawet dziś nie ma dla mnie nuty zaskoczenia w tej ścianie dźwięku nagranego w Musicland Studios w Monachium.