niedziela, 23 lutego 2014

Tajemnica Jeziora Otomin

" Ja nie zamierzam nigdzie emigrować bo u uważam, że Polska (jako kraj nie państwo) jest bardzo dobrym miejscem do życia (najbardziej mi tylko zima przeszkadzała ale widzę że ten problem sam znika :D )"

Zulu, 22 lutego 2014 - komentarz z bloga podtwórcy.

W takim nastroju, a dokladniej w nastroju wynikającym z kontekstu pełnego wpisu "Dramat Słowian" rozpoczęliśmy z Dominikiem dzisiejszy poranny bieg. Plus jest taki, że zima faktycznie nam w tym roku coraz mniej przeszkadza i dzisiejszy bieg miał być czystą przyjemnością. Wstępnie planowany całą ekipą TriCity Ultra ale ktoś tam wybrał wojaże a kto inny integrację

sobota, 22 lutego 2014

Parkrun #108

Mój 16-sty parkrun. Jeszcze 34 i będzie koszulka :) Patrząc na rewelacyjną pogodę za oknem namówiłem rodzinę na parkrunowy wyjazd w komplecie. Co więcej, po raz pierwszy w tym roku pobiegłem tylko "na gaciach". Czekam na oficjalny czas (cały parkrun kibicuje stoperowi!:)) ale coś mi się wydaje, że tylko kilka sekund zabrakło mi do parkrunowego PB. 

W drodze powrotnej zahaczyliśmy o targowisko na przymorzu i o sklep Zielono Mi na Morenie po jarmuż i zainspirowany przepisem z netu na chipsy z jarmużu zaraz przystępuję do przetestowania tej przekąski.

Poniżej kilka zdjęć z biegu.




środa, 19 lutego 2014

Złamać schemat


Druga połowa lutego to tradyjny okres łamania schematów i odkrywania. rzeczy oczywistych. Rok temu wydawało mi się, że skoro jest zima to się nie biega. Naprawdę zastanawia mnie jak działa ludzka psychika, która mając rozwiązanie czarno na białym przed oczami nie jest w stanie w nie uwierzyć.

Rok temu o tej porze leżało sporo śniegu i kiedy wsiadałem rano do samochodu (a biegałem już wcześniej część lata i całą jesień) i patrzyłem na joggerów/runnerów przebijających się przez śnieg uważając, że mają krzywo pod sufitem. Ale w połowie lutego doznałem olśnienia i odkryłem oczywistość: zimą można biegać! Ubrałem dresy, wyszedłem na dwór okazało się, że faktycznie zimą można biegać! Juhu!

Minął rok, biegam regularnie po 4-6 razy w tygodniu. Ale cały czas staram się optymalizować wpływ biegania na codzienne życie bez skracania czasu treningu. Miotam się pomiędzy bieganiem porannym, popołudniowym a wieczornym.

środa, 12 lutego 2014

Dookoła Richmond Park


Ostatniego dnia mojego krótkiego urlopu w Anglii postanowiłem wstać rano i przelecieć dookoła parku Richmond. Niestety byłem tu tylko 4 dni, więc nie było czasu aby zaliczyć więcej parkrunów, ale chciałem chociaż przebiec kolejną trasą po której co sobotę o 9:00 rano biegają parkrunowicze.

Park ma 12 kilometrów obwodu i w całości jest ogrodzony. Jest to największy ogrodzony park miejski w Europie. Można wjechać na jego teren samochodem i zaparkować, ale w większości pokryty jest ścieżkami spacerowo-biegowymi, rowerowymi oraz traktami konnymi. W parku żyją daniele, jelenie, lisy i nie jest wielkim halo ich spotkanie. Wystarczy się rozejrzeć - biegają dosłownie dookoła ciebie.

wtorek, 11 lutego 2014

W Anglii nigdy nie pada w sobotę o 9:00


Kilka ostatnich dni spędziłem w Anglii. Nie, że się rozbijam po świecie. Po prostu kilka miesięcy temu kupiłem w afekcie bilety na koncert Current 93 w Londynie, a że nigdy nie byłem na wyspach postanowiłem zrobić z tego wyjazdu mini-rodzinną wycieczkę. Anglia przywitała nas strajkiem metra (chyba mieli za ciemno w pracy) i typowo angielską pogodą. Z pewnym niepokojem oczekiwałem sobotniego poranka, bo wielu osobom naobiecywałem, że będąc w Londynie absolutnym OBOWIĄZKIEM będzie wziąć udział w parkrunie w parkrunowej kolebce!

Nastała sobota. Do samego rana wahałem się w jakim z biegów wziąć udział. W okolicy kilku km miałem do wyboru trzy z nich: w Kingston wzdłuż Tamizy, po parku Richmond oraz w Bushy Park. Na początku chciałem przebiec się wzdłuż Tamizy, ścieżką, przy której w młodości Eric Clapton szlifował Sunshine of Your Love. Druga myśl, to Park Richmond - największy zamknięty park w Anglii, gdzie dosłownie biegają stada jeleni i lisów. Parkrun w parku Bushy zachęcił mnie tym, że jest to NAJWIĘKSZY parkrun w Anglii, i chyba na całym świecie. Trzy tygodnie temu miał tutaj miejsce absolutny rekord frekwencji - ponad 1000 biegaczy.

Nastała wreszcie sobota. Wychylam rękę z domu i ... jest sucha. Niesamowite. Jedziemy całą rodziną do Bushy Parku i widzę tam dosłownie tłumy biegaczy. Wielu z nich w czerwonych i czarnych koszulkach odpowiednio symbolizujących 50 i 100 ukończonych biegów. Potem zreflektowałem się, że to nie aż taki wielki wyczyn, bo w przeciwieństwie do dwuletniej polskiej historii, tam - parkruny biega się już od około 10 lat.



Trasa biegu to jedna 5-kilometrowa pętla. Pierwszy kilometr po starcie to długa szeroka prosta, po trawie, która latem zapewne przypomina tę z kortów pobliskiego Wimbledonu, ale w lutym bliższa jest murawie z naszego stadionu narodowego z meczu Polska - Anglia. Po kilkuset metrach porzucam marzenie o suchych skarpetkach. Po kilometrze porzucam także marzenie o suchych nogawkach do kolan. Lawirując bezskutecznie pomiędzy podmokłymi grząskimi połaciami, kałużami i błotem, nadrabiam dodatkowe metry do pięciokilometrowego dystansu. This is England! Yeah! Nie wyobrażałem sobie ani o milimetr inaczej angielskiego parkruna.

Zwycięzca - Vege Runner

kilka (set) sekund za zwycięzcą

Na metę wpadam na 243 pozycji na prawie 900 biegaczy, kompletnie nie mogąc przyspieszyć na błotnistym finiszu. W międzyczasie Grazia z dziewczynkami dzielnie czekając na mnie ma mecie rozmawia z organizatorami (wolontariuszami), których do obsługi tak dużego parkruna jest chyba z 30-stu albo i więcej. O efektach jej rozmowy dowiaduję się dopiero kilka dni później, kiedy .... czytam o sobie w parkrunowym biuletynie:

http://www.parkrun.org.uk/bushy/news/2014/02/09/run-report-event-no-504-8th-february-2014/

A birthday to remember
This week, Tomasz Kaszkur celebrated his birthday. He runs regularly at Gdansk parkrun in Poland and usually finishes in the top 50! This week he was stuck a long way from home for his birthday and so looked around to see if there was a parkrun he could visit and when he realised Bushy parkrun wasn’t too far away then there was no other choice.
Tomasz celebrated his birthday with a lap around the home of parkrun – I hope he forgives our conditions and feels that a finish position of 243rd isn’t a bad return for a decent finish time!
Happy Birthday, Tomasz – see you again sometime.



Na mecie dowiedziałem się, że to, że nie padało, nie jest przypadkiem. W Anglii w sobotę o 9:00 nigdy nie pada - bo jest parkrun. Tak jest to po prostu ustalone.