niedziela, 15 września 2013

51 bieg Westerplatte

Wszystkie sobotnie imprezy biegowe muszą się niestety wiązać z tym, że są bieganie na mniejszym lub większym kacu. W końcu w piątek cała Polska pije. Bieganie w zawodach w weekend wpisuje mnie w tę część piątkowej Polski, która liczy ile pije. W każdym razie w piątek było bardzo softowo, po sąsiedzku, aczkolwiek odebrałem w międzyczasie usprawiedliwiający telefon od kumpla, który z wielką ulgą przyjął, że też postanowiłem co nieco wypić. Uzgodniliśmy zdalnie miarki i ... i spotkaliśmy się następnego dnia _w komplecie_ na starcie 51 biegu Westerplatte.

 
Po rytualnym poświęceniu moich minimalistycznych Ecco Evo Racerów, obejściu dookoła pomnika ustawiliśmy się w strefach startu. O biegu wiele powiedzieć nie można, bo po prostu go równo pobiegłem w tempie w okolicach 5min/km co dało mi miejsce dokładnie w połowie stawki która dobiegła do mety. Na mecie na Targu Węglowym było mniej więcej tak jak się spodziewałem, czyli tłoczno i sztywno. Musiałem zrezygnować z mojego tradycyjnego wjazdu z Konstancją i Krescencją. Ale wynagrodziłem im już to następnego dnia. 

W bluzie było za gorąco. Ecco spisały się rewelacyjnie. To praktycznie moje pierwsze buty, które na mnie pasują. Boję się tylko, że im więcej peanów będę pisał na ich temat, to zostanę posądzony o bycie płatnym ambasadorem ecco, a nie jest to prawdą - upolowałem je za 50% ceny w Outlecie!
I jeszcze zdjęcie z oficjalnych kronik biegu. Finisz był tak szybki, że aż się zblurowałem na fotce. Szkoda tylko, że endomondo mi się wykrzaczyło w uliczkach na starówce i poprowadziło mnie po mocnych skosach, w efekcie czego przebiegłem rzekomo tylko 9 km 970 metrów. Wygląda jakbym w ostatnim momencie skręcił do Wild Dogs na piwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy