... tym marzeniem Bowiego było stać się gwiazdą. Najjaśniejszą na całym nieboskłonie muzyki pop lat 80-tych. Obsadzać numery jeden na listach. Ashes to Ashes z poprzedniego albumu dało mu drugi w historii singiel na pierwszym miejscu w UK. Ale Bowie chciał więcej. Chciał stać się gwiazdą popu, którą Patrick Bateman będzie puszczał ze swojego zestawu audio Harman-Kardon w American Psycho. I prawie się to udało. Bo piosenka Bowiego pojawiła się w tym nakręconym 20 lat później filmie, ale jako fragment soundtracku, a nie jako ikona odtwarzana z płyty CD jak Sussudio Phila Collinsa. Myślę jednak, że na górnej półce nad equalizerem HK EQ7 musi, po prostu musi stać piętnasty album studyjny Davida Bowie - Let's Dance.
- 1983 - Let's Dance
To jest popowa petarda! Dwa wielkie hity: tytułowy Let's Dance oraz China Girl. Oba pamiętam z pierwszych teledysków, które od wielkiego dzwonu pojawiały się w polskiej PRL-owskiej telewizji. Nie mieliśmy satelity, więc możliwość zobaczenia jakiegokolwiek videoclipu w TV było wielkim świętem. Chłonąłem te obrazy jako kilkulatek. I pamiętam do dziś.
To jest majstersztyk popu. Ale wtedy, w pierwszej połowie lat 80-tych pop miał swoje najbardziej ambitne chwile w historii. Wtedy do popu zaliczały się tak wielkie albumy jak Avalon - Roxy Music, czy Stationary Traveller - Camel. Nie mówiąc o Thriller - Jacksona, czy albumach Sade. Nigdy potem już nie było takiego popu :(
Let's Dance jest ikoną tamtych czasów. Jest idealnie wstrzelony w swoją chwilę. Biega się przy nim rewelacyjnie. To jest bez dwóch zdań najlepszy jak do tej pory album Bowiego.
* * *
Moje prywatne "The Best of David Bowie"
- Space Oddity
- Life on Mars?
- Wild is the Wind
- Ashes to Ashes
- Let's Dance
- ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz