niedziela, 14 marca 2021

Leszkorun Gdańsk Południe #44

fot. Mariusz - Król Selfie

Sobota rano. Budzę się tuż przed szóstą. Pies śpi, żona śpi, dzieci śpią... Dobry moment aby obejrzeć kilka odcinków Osieckiej. Jestem antyfanem seriali, ale ten jakoś mnie wkręcił. Hłasko wyjeżdża, Osiecka wychodzi za Frykowskiego i po roku od niego ucieka, po czym wdaje się w romans z Przyborą... 

- Ej, ale jest 8:50! Chyba nie chcesz powiedzieć, że nie idziesz na "parkrun"? - gani mnie znienacka małżonka

Tak naprawdę trochę się wahałem. Przed każdym innym znalazłbym pewnie kilka dobrych wymówek. 

- Nie, no pewnie, że idę. Ojejku jak późno! - odpowiedziałem teatralnie.

Bieganie, dieta, pisanie bloga. Te rzeczy przez ostatnie lata dawały mi składowe do budowania własnego szczęścia. Rezygnowanie z nich jest formą bezsensownej autodestrukcji. Cały czas zastanawiam się, czy moja żona wspiera mnie przypadkowo, czy raczej intuicyjnie, a może w sposób  wyrafinowany?

Drugi tydzień z rzędu dałem się zmylić. Drugi raz wydawało mi się, że jak widzę biegaczy zbierających się pod moim oknem to będę z nimi za 1 minutę. Ale jednak trzeba pokonać te 600 metrów dookoła. Ubieram się w popłochu, spodenki biegowe, dwie koszulki, obroża, smycz, kilka smaczków do torebki i jeszcze jedną torebkę wiadomo na co. 

Guciu, Guciu, szybciej, dajemy, dajemy....

Gucio idzie obok mnie i patrzy jak biegnę. Tempo około 5:30 min/km to dla psa wciąż marsz. Pies idzie obok, dziwnie się patrzy i zastanawia dlaczego Pan sapie.

Udaje się nam zdążyć na 9:00. Tradycyjne zdjęcie na rozpoczęcie biegu i startujemy. Nie zamierzam dziś walczyć o łamanie 29 minut :) Mój chart idzie, węszy, czasem się zatrzymuje aby coś powąchać co jest dla mnie idealnym alibi na złapanie oddechu w trakcie marszu. Tasujemy się z parą biegaczy (Magdą i Zbychem). Raz my trochę z przodu, raz oni. 

- Magda, biegniemy w tempie charta - mówi Zbychu

Na małym bajorku puszczam go luzem. Rzucam parę razy patykiem, co daje mi kolejne szanse na złapanie oddechu. Nie ma co ukrywać. Bieganie z ponownym wzrostem masy nie jest przyjemne ani łatwe. Głowa stara się nadać szybszy rytm niż organizm jest w stanie przyjąć. Przyjemne jest tylko to co jest dookoła. Doskonale rozumiem, dlaczego wielu ludzi mówi, że bieganie to nie sport dla nich i dziwią się jak można doświadczać z ten sposób przyjemności. Gdybym nie wiedział do czego dążę i jakie profity daje nawet droga (a nie sam cel) dużo łatwiej byłoby odpuścić. 

32:30 - z takim czasem pokonałem sobotnią 5-kę

Mniej więcej tyle, bo biegam bez komórki i bez zegarka. TomToma gdzieś zapodziałem i nie byłem w stanie go znaleźć o 8:51. Pas Salomona za bardzo mnie ciśnie (nie ma regulacji, jest rewelacyjny, ale kupiony na inny rozmiar). Z komórą w ręku i smyczą w drugiej nie jest zbyt wygodnie. Garmina jeszcze nie mam :)

* * *

Pies raczej się nie zmęczył. Nawet trochę było mu zimno, ale do domu nie chciał. Zamiast więc wracać poszliśmy na bieganie z innymi chartami. Tam się wyhasał :)

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy