niedziela, 14 czerwca 2020

Running with Elton John [1970] - Tumbleweed Connection

Bałem się tego albumu. Przez ostatnie trzy lata chodziłem przy nim jak pies dookoła jeża. W całości nie posłuchałem ani razu. Puszczałem sobie 30-sekundowe fragmenty i przełączałem na coś innego. W teorii, to małżeństwo Elton Johna z country, i to takim barowym country... 20 lat temu nie do pomyślenia, że spojrzałbym na ten album. Ale już 15 lat temu pewne przymiarki bym czynił. Muzyka country jest szeroka jak cała Ameryka. Nie posiada jednej okładki a tysiące. Country to wszechświat do odkrycia.


Dzisiejsza niedziela zapowiadała się dobrze pod county. Słońce świeciło od 4-tej. O ósmej byłem już jak w połowie dnia, po inspekcji grządek, kawie, małym śniadaniu i dyskusji z żoną na temat mebli na taras. Ciepłe podmuchy wiatru unosiły sobotni kurz przy krawężnikach. Dobry moment na country. W drogę...

Płyta zaczyna się tak jak się obawiałem, ale ta obawa zamieniała się w zaletę. Nie forsowałem tempa, czapeczka z poniewierki chroniła mnie przed słońcem, barowe country wchodzi całkiem dobrze. Te kawałki mają sens, komponują się w całość.

Dobiegam do lasu w Otominie, skręcam w prawo i zaczyna się Love Song - jedyny cover na tym albumie, piosenka Lesleya Duncana. Elton John śpiewa w jednej słuchawce, w drugiej gitara akustyczna, gdzieś z tyłu wystukiwanie rytmu jakby dźwięk trzaskających gałązek. To nie jest klasyczny lovesong. To ballada pełna dźwiękowego niepokoju. Słyszę gdzieś odgłosy ludzi z oddali, muszę się przez chwilę zastanowić czy to w piosence czy coś naprawdę dzieje się za drzewami.

Czemu ja się bałem tego albumu?! Kiedy kilka minut później zaczyna się Burn Down The Mission jestem już kupiony. Cieszę się, że tak długo czekałem, aby poznać go w całości. To jedna z tych płyt, do których trzeba dojrzeć, trzeba słuchać bez klapek w uszach, no i trzeba szanować panów Crosbiego, Stillsa, Nasha i Younga :)

Dobiegłem do Otomina. Jezioro stoi jak stało. Płyta się kończyła. Spojrzałem na taflę, włączyłem album nr 4 - Madman Across the Water i ruszyłem around the lake...

cdn.

1 komentarz:

Podobne wpisy