środa, 4 grudnia 2019

Miara zemsty grubych nad chudymi

8 rano. Schodzę z mechanicznej bieżni po 20 kilometrach. Świat dziwnie się przesuwa. Metr ode mnie za oknem, temperatura w okolicach zera, ale ze mnie leje się pot. Idę do szatni przemyć twarz wodą a raczej włożyć ją wprost pod kran. Chcę jeszcze trochę powyciskać na maszynach. Chcę się dobić, zryć do zera, chcę dać sobie w kość.


... i wtedy, odkładając komórkę do szafki odpalam mechanicznie fejsa, a tam post Porannego Biegacza. Zatrzymuję się, przysiadam na ławeczce i czytam:

Brak ćwiczeń siłowych
Jeśli macie wątpliwości czy mięśnie są potrzebne do szybkiego biegania, to wygląd rekordzistów świata w maratonie, połówce i dyszce powinien wam dać do myślenia. Na siłowni nie podniesiecie nawet jeden raz takiej ilości żelastwa, które dorównałoby ciężarom jakie generujecie w biegu dziesiątki tysięcy razy. Krok biegowy to krótkie i bardzo mocne przeciążenie (sprinterzy generują tony, długasi setki kg), którego nie zasymuluje żadne statyczne podnoszenie hantli czy sztangi. Zamiast tego chcę skupić się na ćwiczeniach technicznych i skoordynowaniu całego ciała w przejmowaniu i oddawaniu działających nań sił.

Sytuacja, w której czytam ten wpis buduje we mnie natychmiastową chęć polemiki. Począwszy od tej akademickiej (skoro sprinterzy generują tony jedynie biegając czy to oznacza, że Usain Bolt czy Carl Lewis tym bardziej nigdy nie dotykali żelastwa?) a skończywszy na zwykłej ludzkiej, wewnętrznej polemice:

Antoni ma na myśli takie klasyczne przygotowanie pod maraton, gdzie liczy się szybkość na przestrzeni biegu ciągłego między 2 a 3 godziny. Ale taki rodzaj szlifowania się pod zajawkę dotyczy może 1% (jeśli nie 0.1%) amatorów.

Wydaje mi się, że dla większości liczy się nie tyko parametr szybkości, ale też parametr stylu, czyli tego jak wygląda się biegnąc. Mówię to jak trybun wszystkich, którzy zaczęli biegać dlatego, bo dramatycznie szukali szansy na zmianę swojego zbyt grubego ciała. Wszystkich, grubych, którzy realizują swoją "zemstę" na chudych biegając coraz szybciej i wyglądając coraz lepiej. I przede wszystkim coraz lepiej czując się ze sobą.

Czas osiągnięty w biegu na  5, 10, 21 czy 42 km to miara "zemsty". Ale nie jest to jedyna miara. Jest nią także spacer po plaży w samych szortach, czy zwykła wigilia w przedszkolu, gdzie siadając po turecku nie przewracam się już na bok, jak kiedyś bywało. Miarą "zemsty" jest także to, jak wyglądam a nie tylko jak szybko biegam.

Antoni albo jest tajnym agentem "genetycznie chudych", albo tego do końca nie rozumie, bo zawsze wyglądał jak milion dolarów :)

Albo po prostu jest w tych 0.1% ...


1 komentarz:

  1. nie twierdzę że siłka nic nie daje w bieganiu - moje wyniki w 2016 i 17 nie wzięły się znikąd. ale szybkościowo walnąłem w ścianę 3:30/km - i to z tego powodu zacząłem poszukiwać ruchu na nowo.

    Duży mięsień działa jak tłumik w sieci powięziowej, dlatego nie chcę ich rozbudowywać, a raczej przeciwnie.

    Po trosze rozumiem pobudki wizualne, choć jestem zdania że siłownie nie produkują atrakcyjnego wyglądu tylko niefunkcjonalne wory mięśni.

    Anyway - pamiętam jeszcze swoje sesje siłowe sprzed 2 i 3 lat - mogę podesłać zestawy ćwiczeń rozjeżdżające jak wałek:)

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy