sobota, 30 listopada 2019

Parkrun Gdańsk-Południe #177 - Widziałem orła cień


Gdybym dziś prowadził nasz parkrun zaczął bym go pytaniem: ile to jest 3x59? Oczywiście wszyscy odpowiedzieli by chórem, że 177 i że takim numerkiem jest opatrzone nasze ostatnie spotkanie w listopadzie.

Ale tak się nie stało :) Na start przyszedł Tobiasz w długim, ciepłym płaszczu. Rozstawiłem więc flagi, przysznurowałem bannery i mogłem udać się na rozgrzewkę. Pierwsze kółko zrobiłem sam, ale na drugim podpiąłem się jak cień za plecami orła :)

To nie była niespodzianka, bo (przynajmniej mi) Adam Baranowski swoje przybycie zapowiadał.

- Jak tam dziś biegniesz Adam?
- Eeeee Paaaanie, jakieś 19:30 pobiegnę, latam sobie już tutaj 8 kilometrów i tak zwyczajnie treningowo sobie polecę. A Ty?
- Ja mam nogi ciężkie po siłce jeszcze, ucieszę się jak uda się  złamać 20 minut.

Ja naprawdę nie kłamałem. Nie szlifuję formy pod sobotę, praktycznie od półmaratonu nie szlifuję już formy pod nic i pewnie do wiosny nie będę. Cieszę się tym, że mogę się katować wtedy kiedy chcę i odpoczywać też wtedy kiedy chcę. Ostatnio poczułem tzw. zimę pełną piersią i włączyłem do planu dnia poranki na siłowni. Ale chciałbym mieć taką stałą formę aby każdego dnia, o każdej porze, niezależnie od fazy treningowej móc złamać 20 minut na 5 km. I m.in. dlatego tak lubię te poranne sobotnie piątki ze stoperem, z innymi biegaczami, z dodatkową motywacją. Wtedy można to sprawdzić.

* * *

Na starcie szybkie spojrzenie po twarzach. O podium nie mam szans się bić. Nawet pierwsza 10-tka może być trudna. (Niewiele się myliłem, ostatecznie 9-ty na mecie zawodnik pobiegł równiutko 20 minut) 

Jako pierwszy wyrwał Sebastian Waśkiewicz (uprzedzę fakty - 5 raz na pakrunie, 5-ta życiówka i to za każdym razem poprawiana o około pół minuty). Za nim Adam Baranowski. A ja za Adamem jak wariat. Biegnę z 200 metrów i już ledwo oddycham. Myślę sobie, że to całkiem szybkie tempo jak na zapowiadane 19:30 na mecie. Spoglądam na zegarek i średnie tempo pokazuje mi 3:20 min/km... OOOooookej. To ja sobie tutaj zwolnię, poczekam na Piotra Maksymiuka i tam się pościgam. 

I tak zrobiłem. Ale biegło się wciąż ciężko. TomTom dodatkowo pierwszy raz w życiu zaczął mi pokazywać jakieś dziwne wyniki. Zorientowałem się, że nie jest aż tak wolno (4:13) jak mi pokazał, ale od czasu do czasu pytałem się Piotra o tempo. Biegliśmy jednak raczej w okolicach 4:00-4:02 a czułem się jakby to było 10 sekund szybciej. Oddychałem dość ciężko, ale jednak nie dusiłem się, biegłem też ciężko, ale nie odcinało mi sił. Przyspieszenie ciągle było kwestią głowy. 

Piotr trochę poszedł do przodu, ale ciągle nie na tyle, aby kilkoma szybkimi pociągnięciami nie móc się z nim zrównać. Wyprzedziliśmy wspólnie Łukasza Pomagruka (krzyknąłem żartem do Łukasza, aby nie próbował bawić się w finisze w tempie 3:00) i polecieliśmy na mały zbiornik. 

I tam trochę wydłużyłem krok, zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie łyse oblicze słynnego parkourowca, który wyszeptał: "biegnij mięśniami dupy! w mięśniach dupy jest ukryta największa moc!". Wsłuchałem się w te słowa, przyczepiłem się do pleców Piotra i wyzwoliłem całą moc z mięśni dupy. 

Ostatni kilometr 3:40. I jeszcze piękny finisz, walka z Piotrem, na ostatniej prostej zrównaliśmy się bark w bark i chcąc zmotywować nas obu do pełnego gazu otworzyłem usta aby powiedzieć coś mądrego.... Powiedziałem "haaaaaaa...." i urwałem się do przodu, aby przeciąć metę z czasem 19:41. Dziś wystarczyło do 6-tego miejsca.

Do życiówki brakuje sporo, ale naprawdę o nią nie walczyłem. Za to Baranowski.... ech.... poczekamy i sami przeczytamy jak to było. Obiecał opisać u siebie na blogu. Jak tylko jego opowieść się pojawi to podlinkuję  ją w tym miejscu. 

Teraz statystyka:
  • 11 życiówek,
  • 6 debiutantów,
  • wśród nich 4  po raz pierwszy w życiu na jakimkolwiek pakrunie,
  • 50 parkrun ukończył Dariusz Wysocki,
  • był to również 100 parkrun Mariusza Piórkowskiego

Gratulacje :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy