czwartek, 31 października 2019

Krajobraz po walnięciu kijem w łeb

Jest fantastyczny. Już mnie walnęło więc drugi raz szybko nie walnie, w połowie się tego spodziewałem, trochę się rozliczyłem, trochę odgrażałem post factum i jest OK. To nawet mało powiedziane. Jest tak jak było. Jest plan Kaszkura, czyli biegam jak mi się podoba, jak czuję się danego dnia.




Kiedyś, kilka kwartałów temu napisałem o tym, że większość mojej biegowej wiedzy czerpię z rozmów z amatorami lub z czytania blogów amatorów. Często ambitnych amatorów, ale przede wszystkim takich, którzy nie muszą bać się eksperymentować, którzy robią to co czują i są w pewnym sensie "poza biegowym prawem". Połowa prawdy ukryta jest właśnie tutaj, poza schematem, poza rutyną i planem dobrym dla każdego. Kolejna ćwierć jest taka sama dla wszystkich i o niej najłatwiej w księgarniach. Ostatnia ćwierć jest w mojej głowie, w interpretacji wspomnianych 3/4.

środa, 23 października 2019

„Nie kombinuj, zdaj się na instynkt i serce, nic więcej”

„Nie kombinuj, zdaj się na instynkt i serce, nic więcej”



Gdybym posiadł technikę pisania blogów podczas biegu, gdybym umiał przelać te gorące myśli, ich ewolucję jako pochodną tętna i zmęczenia... 

Wyszedłem dziś, po dwóch dniach przerwy, po delikatnym basenie wczoraj wieczorem, aby wypocić, wyrzygać, rozdeptać ten "Poznań" ale... już po pierwszym kilometrze przestał on mnie uwierać. Po raz kolejny doświadczam czegoś pomiędzy ulgą, a wręcz wdzięcznością za wszystko co mi dał. Miliony myśli. Dosłownie miliony, galop stada antylop, ale każda biegnie w inną stronę, z początku wydaje Ci się, że to chaos, ale to po prostu codzienne życie na sawannie. 

poniedziałek, 21 października 2019

Dzień 84 - Maraton w Poznaniu


Zapisałem się na ten bieg będąc na fali. Zrobiłem w 2019 roku wszystkie swoje życiówki, w tym wiele z nich określanych jako "milestony amatora" czyli: 5 km poniżej 20 minut (18:58), 10 km poniżej 40 minut (39:13), połówka poniżej 90 minut (1:29:04) no i maraton w 3:11:50, który "milestonem" nie był. Wszystkie te wyniki przyszły wyłącznie z codziennej radości biegania połączonej ze zrzucaniem kilogramów. Po kilku latach prób w końcu się "holistycznie poukładałem", a wyniki po prostu przyszły. Naprawdę przyszły same. Każdy z nich było jak wyjście na mecz, stanięcie w świetle reflektorów i dostawienie nogi do piłki, prostym strzale i fecie z gola.

No i w końcu wymarzyłem sobie, że fajnie by było ustrzelić pełny kwartet i zrobić sub3 w maratonie. I zapisałem się na Poznań. To był pierwszy błąd, i tak naprawdę jedyny. Cała reszta to były zwyczajne niewielkie życiowe "błądki", które się zdarzają każdemu, kto się stara, kto cokolwiek próbuje. Tym błędem było osadzenie celu na linii czasu. Dość szybko zrozumiałem, że ten cel jest powyżej linii mojego progresu. Zamiast opierać się na drodze, zaślepił mnie punkt, który nie znajdował się na niej 20 października 2019 roku.

Nie chciałem jednak przegrać tego biegu w głowie. Chciałem spróbować przebiec go jak humanista, opierając się na wierze i wyobrażeniach. Niestety jestem przede wszystkim inżynierem i nawet jakbym spędził przedmaratoński wieczór czytając poezje Goethego, to nie urosłyby mi od tego skrzydła. No i stanąłem na starcie. Jednocześnie wierząc i nie wierząc.

poniedziałek, 14 października 2019

Dzień 78 - moment, w którym przychodzi spokój

Ten moment, w którym sobie uświadamiasz, że nic już na lepsze nie zmienisz przynosi po sobie dużo spokoju. Przestaję się szarpać sam ze sobą i powoli zaczynam czekać na start. A przez ostatnie niecałe trzy miesiące szarpałem się wyjątkowo. I wcale nie chodziło o to, że bieganie według planu jakoś specjalnie mnie uwierało. Ale o to, że ten plan w pewnym momencie okazał się dla mnie za mocny. Lekkie odpuszczenie, potem Poniewierka, regeneracja i na końcówce wróciłem pokornie na swoje szyny jak wagonik w kamieniołomie. Ale cały czas szarpałem się ze sobą w swoich myślach, odbijałem od ściany do ściany w pokoju bez klamek. Dam radę? A może nie mam najmniejszych szans? Za dużo myślę? Owszem, ale tego nie zmienię. Jest tylko jedna rzecz fajniejsza od biegania - myślenie o bieganiu!

sobota, 12 października 2019

Parkrun Gdańsk-Południe #170 - czyli dzień, w którym człowiek złamał 2h w maratonie


Ten dzień, w którym człowiek po raz pierwszy w historii pobiegł maraton poniżej 2 godzin każdy z nas zapamięta w inny sposób. O ile oczywiście zapamięta :)

  • Adam Angielczyk na przykład zapamięta ten dzień w podobny sposób jak Eliud. Wygrał dzisiejszego parkruna, po raz pierwszy, do tego z czasem 19:33, który wygląda na życiówkę. "Jestem ognistym ramen z jajeczkiem i tłustym boczkiem o chrupiącej skórce. A do tego szklanka double ipa" - tak określił się sam autor tego wyniku tuż po wygranej ;)
  • Arsen Kanonier też zapamięta ten dzień, bo prawie stał na podium Pomerania Trail, ale w połowie trasy zgubił się w lesie. Jak o tym przeczytałem to aż podniosłem brwi pod sam czubek czoła. To jest jeden z moich największych lęków - być na podium i zboczyć ze ścieżki. Nie wiem aż co napisać... po prostu współczuję. 
  • Kasia Z-R niekoniecznie zapamięta. Bo stała na podium tego samego biegu, trzecia kobieta open, ale... dla Kasi to chyba te podia są już nudne :)
  • Adriana Żyromska przez jakiś czas też będzie pamiętać. W swoim 20-tym parkrunie złamała 25 minut. Dlaczego przez jakiś czas? Dlatego, że za kilka tygodni/miesięcy te wspomnienie będzie wypierane łamaniem 24, 23, 22 itd... 

Ja zapamiętam jako dzień dzięki Joannie, która wysłała mi montaż Eliuda w żonobijce oraz mnie w żonobijce wraz z pytaniem: "Znajdź 5 różnic, albo jedną wspólną rzecz."

Dobry trop :)


piątek, 11 października 2019

Dzień 75


Wracałem przed chwilą ze stawiku, patrzyłem na komóreczkę i zastanawiałem się czy uda mi się dokręcić 8 km zanim rozstąpią się przede mną automatyczne drzwi Biedronki... i NAGLE... patrzę a po chodniku idą Bajka, Aga i Adam Baranowscy!

Zdjąłem słuchawki, wrzuciłem pauzę w mega-albumie wszech czasów softrocka czyli Hotel California - The Eagles, i zacząłem gadać!

Ten balon, który napompowałem ma dość nieregularny kształt, z jednej strony trochę za dużo ciśnienia, z drugiej flak, niby ciśnienie powinno się jakoś wyrównać, ale jednak metafizyka kłóci się z fizyką.

- No to hejhej, to my idziemy... - chcieli miło uciąć pogawędkę
- No jak to hejhej?! No pogadajmy chwilę dłużej!! - próbowałem zatrzymać Baranowskich...


niedziela, 6 października 2019

parkrun Mały Jeziorak Iława #001


- Kto mi nastawił budzik w sobotę na 7:15?? - taka myśl przeszła przez głowę mojej małżonki w chłodny iławski poranek 5-tego października 2019 roku.

Nie odzywałem się. Po prostu poprzedniego wieczoru nie chciało mi się iść przez nieznane ścieżki apartamentu (wynajętego 500 metrów od miejsca startu biegu) aby odszukać swój telefon wpięty do ładowarki w nieokreślonym gniazdku. No i nastawiłem sobie budzik na telefonie żony.

Chłodny sobotni poranek był moim sprzymierzeńcem po gorączce piątkowej iławskiej nocy.