piątek, 13 września 2019

Piątek 13-tego


Nie pamiętam dokładnie jaki to był rok, ale wydaje mi się był to przełom 1989/90. Szósta albo siódma klasa mojej podstawówki. Między remizą strażacką w mojej rodzinnej miejscowości a domem jest około 1 kilometra. Przebiegłem wtedy najszybszy kilometr w życiu. Myślę, że to było szybciej niż kiedykolwiek na zawodach, choć łamałem 3 minuty.

Była noc, było ciemno, droga tylko częściowo była oświetlona. Biegła obok starego cmentarza, na którym w XIX wieku (a może wcześniej) pochowali ofiary epidemii cholery. Potem ten cmentarz zlikwidowano i stał się nielegalnym śmietnikiem. A dla dzieci z Łęgowa zabawa na śmietniku to było coś cudowniejszego niż dzisiejszy internet. Kilka raz udawało nam się znaleźć fragmenty szkieletu, a wygrywał ten, kto znalazł czaszkę.

Końcówka lat 80-tych to również złote lata kasety VHS. Ja chyba najdłużej z całego osiedla błagałem rodziców, aby kupili wideo i abym mógł należeć do grupy wieczornych domokrążców wymieniających się kasetami z Rambo i Van Dammem. Zanim to się stało było jednak dla mnie pewne rozwiązanie - pokazy filmów z VHS w remizie strażackiej. Wchodziło się tam za jakąś drobną opłatą i w każdy piątek i sobotę można było obejrzeć perły zachodniej kinematografii. Tym sposobem trafiłem na pokaz jednego z horrorów wszech czasów: "Piątek, trzynastego (1980)"

Nie oglądałem tego filmu ani razu potem, ale pamiętam większość scen.

Od tej pierwszej:

"Film rozpoczyna się wczesnym latem 1958 roku. Nastoletnia para opiekunów z obozu wakacyjnego wymyka się z domku kempingowego i udaje się w kierunku stodoły, by tam uprawiać seks. Zanim dwójka rozbiera się do naga, niewidoczny oprawca najpierw dźga chłopaka nożem w brzuch, a następnie morduje również dziewczynę. " (Wikipedia)

Do ostatniej:

"Alice budzi się z rana, w kajaku, na środku jeziora. Oczekując na nadchodzącą pomoc, zostaje wciągnięta do jeziora przez Jasona Voorheesa, którego korpus wydobywa się spod tafli wodnej." (Wikipedia)


Po seansie wracałem do domu. Sam. Biegłem ile sił.


Tamtego dnia z całą pewnością pobiłem swój rekord na 1 km. 

 * * *

Oby jutro na Kaszubskiej Poniewierce poczuć tamtą moc.


A jeżeli zapomnieliście odebrać żółtego worka do którego się wkłada sweterek na metę to zawsze można dokupić w OBI.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy