niedziela, 8 września 2019

Parkrun Gdańsk-Południe #165


Jestem kilka wpisów do tyłu przez ostatni tydzień, ale... jakkolwiek nie zabrzmi to pretensjonalnie w ostatnich dniach "szukałem biegowej formuły na siebie". Przepraszam, za kolokwializm a wręcz przekleństwo, ale to słowo najlepiej oddaje mój stan 7 dni wstecz. Trening wg. karteczki Książkiewicza na łamanie 3h w maratonie zwyczajnie mnie zajebał. Rączka imadła przekręciła się o pół obrotu za mocno i pękłem. Odpowiedzi na to dlaczego tak się stało i co robić szukałem przez tydzień, ale o tym będzie w osobnym wpisie...

Najpierw wpis o parkrunie.


Ostatnie soboty odpuszczałem ściganie na parkrunie. Karteczka mówiła abym robił interwały więc robiłem. Zamiast parkruna bieganego na 90-95%, który zawsze był papierkiem lakmusowym mojej formy. Nie traktowałem tego biegu jak wyścig z odpowiednio zrobionym taperingiem, ale zawsze było to bardzo mocne przewietrzenie płuc. Chciałem do tego wrócić.

Przyjechałem na start o 8:00, parkrunowe graty zostawiłem w bagażniku i ruszyłem na 3 kilometrową rozgrzewkę. Czułem się już całkiem ok, 200 metrowe przyspieszenia wchodziły gładko. Poprzedniego dnia rozmawiałem nawet o tym z Adamem, że będę chciał się sprawdzić i nawet pójść w trupa, a jeżeli okaże się, że złamanie 20 minut przyjdzie z trudnością (albo nie przyjdzie) to będę miał temat do głębokiej refleksji. A Adam... niemal jak mój kurator pojawił się nad stawem wraz z Agą i przypadkowym psem. Przebiegł, spojrzał, sprawdził czy jestem i pobiegł. Zrobiłem im zdjęcie. Żelazny łoś i stalowa łania wyszli jak zwykle na zdjęciach szczupło i pięknie!


* * *

Za tydzień na parkrunie nie będzie nikogo z głównej ekipy organizatorów: Westerplatte, Poniewierka, zagraniczne wojaże... Ale parkrun został uratowany: poprowadzi go Natalia Piórkowska, która... już w tę sobotę przywdziała niebieską kamizelkę z napisem KOORDYNATOR. Dzięki tej kamizelce towary w Lidlu same układają się prosto na półce. Dzieje się tak po ostatniej wizycie Pawła w tym sklepie tuż po parkrunie :) W każdym razie za tydzień parkrun będzie w bardzo dobrych rękach! Osobiście dodam, że warto się słuchać, bo jak nie, to Natalia zapamięta i możecie nie przeżyć zimowych rozgrzewek...

Przez chwilę myślałem, że będę walczył o wygraną. Rozglądałem się i nie widziałem nikogo z tzw innej, kosmicznej ligi. Rozglądałem się dalej i ... zobaczyłem Łukasza Stachowiaka. Nadzieja opadła mi jak tempo mojego biegu z ostatniej niedzieli po 16 kilometrze... Ale o podium powalczę!

3...2...1... start.

Zobaczyłem kurz, plecy Łukasza, a po chwili mały punkt przed sobą, który kiedyś był Łukaszem. Ale biegłem drugi. Zrównał się ze mną Roman W. (nie oglądając się czułem, że to On) i przez kilkadziesiąt metrów biegliśmy razem. Tempo pierwszego kilometra 3:52 min/km i całkiem dobre samopoczucie. 

- O fak, muszę zawiązać buta - powiedziałem do Łukasza i zatrzymałem się przy śmietniku. 




Nie wiem ile straciłem, ale kolejny kilometr pokazał się na TomTomie w czasie 4 min 11 sek. Biegłem trzeci, ale Roman był kilkadziesiąt metrów z przodu. Przez chwilę pomyślałem o szarży aby doskoczyć do pleców, ale na szczęście sekundę później postanowiłem rozwlec pogoń w czasie.




Na kolejne kółko wbiegaliśmy wciąż osobno i dystans raczej się nie zmniejszał. Pokonaliśmy łącznik i wbiegliśmy na mały staw. Spojrzałem na zegarek i średnie tempo biegu było o 2 sekundy wolniejsze niż tempo łamania 20 minut. Ale czułem się dobrze. Zmysły były wyostrzone a krok lekki. I wtedy właśnie moje uszy zaczęły odbierać sygnały chrzęstu piasku kilkanaście metrów za mną. Odwróciłem się i zobaczyłem lecącego niebywale lekko Grzegorza Gajewskiego. 

Minął mnie i Romana. Poczułem, że to ten moment, aby rzucić trochę więcej do pieca. Biegłem za Grzegorzem i starałem się trzymać dystans pozwalający na atak na ostatniej prostej. Starałem się.... to dobre słowo. Ostatnie 2 km w 3:50 i 3:40 nie tylko nie zmniejszyły dystansu, ale zwiększyły go do prawie 30 sekund! Ja nie jestem jeszcze gotowy do zrobienia z marszu dwóch km po 3:30... 

Ale przybiegłem na podium. 19:41 mimo zawiązywania buta po drodze. Poza tym trochę grałem taktycznie w tym biegu i nie szedłem w trupa. Życiówki bym nie zrobił, ale to był dobry bieg. 

A sam parkrun #165 statystycznie wyglądał tak:

  • 73 osoby na starcie i mecie
  • 14 nowych życiówek!
  • 5 debiutantów w lokalizacji
  • z czego 4 osoby pierwszy raz w życiu na parkrunie!
  • 7 wolontariuszy, bez których ten bieg po prostu nie mógłby się odbyć

Za tydzień bądźcie mili dla Natalii :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy