poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Afekt, nastrój i rozsądek

Równie górnolotnie ten wpis mógłby się nazywać "Szukaj, Burz, Buduj" od skrótu jednej z najlepszych polskich kapel wszech czasów: SBB.

filozoficzny przykuc obok ścieżki

W ostatnich dniach dopiero wracam do równowagi po marcowym ostrzeniu do półmaratonu (1:29), a potem do kwietniowego maratonu (3:11). Jednak sam nie wiem czy moja równowaga jest jak kula w dolinie, czy symetrycznie na jej szczycie. Czuję w sobie walczące sprzeczności niemal na każdej płaszczyźnie...

Chciałbym szukać, burzyć i budować. Tak jak Poranny Biegacz zburzył swoją technikę biegania, która przynosiła mu podia na dużych imprezach, po to aby poczuć wolność wyjścia z klatki. Jednak nikt nie wie czy ta zmiana przyniesie coś dobrego, czy jest to tylko zaklinanie rzeczywistości. Burzenie nie daje gwarancji, że w miejscu ruiny i zgliszczy uda się zbudować coś lepszego.  Ale przecież gdyby nie poszukiwania, gdyby nie łamanie schematów to wciąż siedziałbym na kanapie. A może los sprawiłby, że znalazłbym inną aktywność, która przyniosłaby mi i zdrowie i szczęście?

sobota, 27 kwietnia 2019

parkrun Gdańsk-Południe #146

Czy Łukasz Pomagruk ma 2 metry wzrostu?

Wiecie jaki jest najszybszy możliwy parkrun? Wcale nie ten, który ciągnie się na granicy porzygu na życiówkę. Najszybszy jest ten w niebieskiej kamizelce koordynatora. Presja czasu zaczyna się już w czwartek, kiedy przyjmujesz tę rolę. W piątek robisz trochę inne zakupy po pracy, które zwiększą szansę na poranną sobotnią pobudkę bez budzika. No i ta noc przed biegiem. Głupio byłoby zaspać na bieg, który się koordynuje. Cała reszta jest już tylko litanią pytań do samego siebie:

czwartek, 25 kwietnia 2019

Trawa i Kamienie vs. Metoda Świerca

Kupiłem sobie przed maratonem dwie książki. Chciałem je przeczytać w okresie bezpośrednich przygotowań, kiedy balans treningu i regeneracji zmienia się na korzyść tego drugiego. (btw regeneracja przy trójce dzieci? jestem ciekaw tej definicji...). Miałem mieć trochę więcej czasu. Ale czy go miałem - nie wiem. Księgarnia dała ciała i książki zamówione w niedzielę odebrałem w piątek wieczorem z paczkomatu...



Te książki to:
  • Bieganie na weganie - Gniewomira Skrzysińskiego
  • Czas na ultra - Marcina Świerca

Obie pozycje przeczytałem już po maratonie, a skoro to zrobiłem, to podzielę się kilkoma zdaniami przemyśleń.

niedziela, 21 kwietnia 2019

"Sprawa dla explorera" - czyli o jelitach ultramaratończyna na National Geographic

Taka sytuacja, wracam sobie w Wielką Sobotę pod wieczór pierwszego dnia świątecznego ultramaratonu objazdowego po rodzinie, włączam TV, zasiadam na kanapie, odpala mi się ostatnio oglądany kanał, National Geographic a tam.... !!!! ... jacyś ultramaratończycy biegają!!


Włączyłem nagrywanie i dziś rano obejrzałem sobie co to był za program. A był to jakiś nowy cykl pod tytułem "Sprawa dla explorera" [edit: gdzie tam nowy, to sezon nr 3]

sobota, 20 kwietnia 2019

parkrun Charzykowy #62 - Wielka Sobota 2019


To już chyba tradycja, że w Wielką Sobotę parkruna biegam w Charzykowach. Nie inaczej miało być w tym roku. Kiedyś, kiedy jeszcze promenadą przy jeziorze Charzykowskim biegałem po prostu treningowo, miałem problem aby wyjechać do Chojnic już w piątek wieczorem.

- No ale wiesz, no parkrun... - mówiłem do żony

Zawsze coś tam trzeba było przegadać, przenegocjować... No ale od ponad roku tego problemu nie ma.

- Kiedy jedziemy do Chojnic, piątek czy sobota? - pyta moja Grażyna
- Jest mi to kompletnie wszystko jedno! - odpowiadam

Jeden pakrun mam pod domem, drugi kilka kilometrów od rodzinnego domu mojej małżonki. Życie jest o wiele łatwiejsze. I relacje rodzinne całkiem nienaganne :)

czwartek, 18 kwietnia 2019

Kącik biegowego melomana: The Chemical Brothers - No Geography

Jeżeli jakakolwiek płyta ma mi się kojarzyć z maratonem w ostatnią niedzielę, to będzie właśnie najnowszy album The Chemical Brothers - No Geography.


O płycie No Geography dowiedziałem się dokładnie w jej dzień wydania, w przedmaranoński piątek. Dojeżdżałem do przedszkola aby odebrać syna tradycyjnie słuchając "Trójki" w samochodzie i kiedy podjechałem na parking nie byłem w stanie zrobić nic, ani wyłączyć silnika, ani wysiąść z samochodu. Nie znałem tej muzyki, ale brzmiała mi właśnie jak The Chemical Brothers. Na wszelki wypadek włączyłem Shazama i tak... miałem rację. Nowa płyta, wydana właśnie tego dnia...

wtorek, 16 kwietnia 2019

Refleksje na gorąco i pomysły na optymalizację


Mięśnie jeszcze nie przestały boleć, poranny krok po wyjściu z łóżka trochę przypomina robot dance, ale i tak nie jest źle. Powiedziałbym, że w porównaniu z moimi poprzednimi biegami długodystansowymi jestem w bardzo dobrej kondycji.

poniedziałek, 15 kwietnia 2019

5. Gdańsk Maraton - mój maratoński "debiut"

fot. 5 Gdańsk Maraton (FB)

Bardzo często przed ważnymi dla mnie imprezami pojawia się na blogu post związany z moim mocnymi i słabymi stronami, szansami i zagrożeniami. Tym razem taki wpis nie powstał, choć kilka razy się zbierałem... Po części wyręczył mnie Adam Baranowski, który u siebie na 2h59min.pl zadał mi kilka pytań i zamieścił w formie wywiadu. Jestem Adamowi bardzo za to wdzięczny, bo dzięki temu pozostanie po tym biegu trochę moich "przedbiegowych przemyśleń". Oto fragment:

Biegam siedem lat, ale to będzie tak naprawdę mój debiut maratoński. Co prawda dystans maratonu pokonałem w życiu około 50 razy, z czego kilka razy dostałem nawet medal na mecie, czyli maraton był oficjalny, a nie w ramach niedzielnego długiego wybiegania, ale nigdy nie biegłem na poważnie. Mówiąc „na poważnie” mam na myśli maraton, do którego przystępuje się po odpowiednich przygotowaniach, maraton, który chce się przebiec najszybciej jak jest się w stanie. Nigdy wcześniej nie przygotowywałem się z taką atencją, niemalże z planem, a już na pewno nigdy w przeszłości nie robiłem tzw. przemyślanego taperingu. Dlatego czuję się jak debiutant.

Rozglądając się po profilach na FB/Insta/Endo moich biegowych znajomych wychodziło na to, że nie tylko ja chcę pobiec ten maraton na poważnie. Każdy głośniej lub ciszej mówił o życiówce. Każdy chciał zebrać plon z porządnie przepracowanej zimy. Gdybym chciał wymienić wszystkich, byłoby to chyba z 30 osób, z którymi rozmawiałem o planach na ten bieg. Ja sam deklarowałem się jasno - biegnę z balonikami na 3:15 do pewnego momentu. Potem baloniki znikają za moimi plecami. Wbiłem to sobie w głowę tak mocno, że wykluczałem jakąkolwiek inną możliwość. Nie zastawiałem się, nie wahałem, nie próbowałem czegokolwiek zmieniać na ostatnią chwilę. Wszelkie analizy mojej formy upewniały mnie w słuszności tej decyzji. Tylko jedna jedyna rzecz miała się rozegrać w trakcie biegu. Moment - kiedy te baloniki zaczną znikać.

czwartek, 11 kwietnia 2019

Kącik biegowego melomana: Roy Harper - …Descendant Of Smith



Każdy z nas kto kiedykolwiek zetknął się z płytą Wish You Were Here - Pink Floyd musiał siłą rzeczy zetknąć się też z Royem Harperem. To on został zaproszony przez zespół i zaśpiewał w Have a Cigar.

Samo imię i nazwisko Roya Harpera pojawiło się także w tytule utworu na III-ce Led Zeppelin. Page, Plant i spółka jedną z kompozycji nazwali "Czapki z głów przed Royem Harperem" ("Hats Off To Roy Harper"). 

No ale kim jest ten mityczny Roy Harper? Czy to jedynie jeden z wielu folkowych grajków z gitarą akustyczną nagrywających nudnawe płyty, które nigdy nie uzyskały rozgłosu? A może jeden z tych wielkich niedocenionych genialnych artystów? Odpowiedź nie jest prosta... bo z jednej strony Roy Harper potrafi rozdzierać serce songami niczym sam mistrz Peter Hammill, ale i potrafi przynudzić. Jednak pewne jest jedno. Jego pozycja w historii muzyki jest z pewnością mocno niedoszacowana. I niestety nie wiadomo dlaczego. Sam Roy Harper też tego nie wie...


niedziela, 7 kwietnia 2019

Łęgowo


Jestem z Łęgowa :) Nie jest jakieś ciężkie wyznanie. Łęgowo to wioska jak każda inna w zasięgu 30 minut autobusem od dużego miasta. Tutaj chodziłem do szkoły podstawowej, stąd dojeżdżałem do liceum i na studia do Gdańska. Był tylko jeden minus - nie dojeżdżały tutaj żadne nocne autobusy i moje studenckie wieczorne życie kończyło się zawsze o 22:20, kiedy odjeżdżał ostatni dzienny autobus. Nie wpadłem wtedy jeszcze na to, że 17 km to żadna odległość i można to przebiec :) Chodziły za to legendy, że podobno kiedyś Mirek wrócił z Gdańska do Łęgowa zimą w środku nocy na piechotę. Mirek nie potwierdza, nie zaprzecza, bo trasy nie pamięta, ale rano obudził się w domu.

poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Dwa tygodnie fantazji, dwa tygodnie matematyki

dwa tygodnie bez głowy

Dwa tygodnie do maratonu. Dwa bez jednego dnia. Czas będzie leciał coraz szybciej. Nic już nie uda się wypracować, da się tylko zepsuć. Zależy mi na dobrym czasie w tym biegu, więc nie będę psuł...

Patrzę na moich kolegów, którzy robią przygotowania według planu i naprawdę ich podziwiam. Trzeba mieć w sobie charakter żołnierza. A może nawet być biegowym kujonem :) Ale to, że ja nie biegam według planu wcale nie znaczy, że nie zależy mi na świadectwie z paskiem. Ja po prostu nie uczę się z podręcznika i nie jadę rozdział za rozdziałem. Ale tak samo jak każdy, skoro biegnę i mam swoje cele - chcę je osiągnąć.