czwartek, 22 marca 2018

Oddajcie mi mój SkillMill!

Na moich krętych ścieżkach ku zdrowiu, formie i wadze ponownie pojawił się karnet do siłowni. Epizody z siłownią, które do tej pory miałem wszystkie kończyły się fiaskiem na dłuższą metę, bo kiedy tylko zmieniła się "pogoda" uciekałem na świeże powietrze.


Dlatego piszę "pogoda" ponieważ nie chodzi o tę za oknem - ona jest akurat perfekcyjna do biegania. Mam raczej na myśli wewnętrzną pogodę związaną z tym, że gdzieś coś mnie zaczyna boleć, gdzieś ciągnąć, a jak już wielokrotnie podkreślałem - próba rozbiegania kontuzji, nawet mikro-kontuzji to najgłupsza rzecz jaką można wymyślić. A ja zacząłem czuć miesiąc temu pewien dyskomfort w lewej nodze, w okolicach pachwiny. Nie pierwszy i na pewno nie ostatni. Zluzowałem więc na kilka dni, potem więcej maszerowałem niż biegałem, ale nie przechodziło... Stąd narodził się po raz kolejny pomysł w moim życiu - a może kupić sobie karnecik na siłownię?

Właśnie minął tydzień, jak jestem jego szczęśliwym posiadaczem. Póki co korzystam na pełnej zajarce w każdy robotniczy dzień przed pracą :) 

Trening dzielę po równo między ćwiczenia tlenowe i siłę. Kilka razy w życiu różni klubowi trenerzy mnie instruowali, więc poruszam się w rozkładzie ćwiczeń w miarę sprawnie. Nuda - można pomyśleć. Niby tak, choć z jakiegoś powodu czas na siłowni naprawdę szybko biegnie. I NAGLE pojawiło się urządzenie, które tę potencjalną nudę zamieniło na mega zdziwienie.

SKILLMILL

Można pomyśleć, że w temacie bieżni nie da się za wiele wymyślić. Ale ta jest inna. To bieżnia w kształcie łuku, napędzana wyłącznie siłą własnych mięśni. Jedyna regulacja jaką można robić to opór - jeżeli zmniejszymy go do minimum to można biegać na zawrotnych prędkościach, podkręcając go - jest coraz ciężej i dochodzimy do takiego wysiłku jakbyśmy wchodzili na Rysy.

Pierwszy raz wszedłem na to urządzenie bardzo niechętnie, nawet nieufnie i tylko dlatego, że wszystkie orbitreki były zajęte (a klasyczne bieżnie odpuszczam). Ale kiedy już wszedłem to usta same wygięły mi się w kształt tej bieżni - czyli w tzw. banana). Jej kształt wymusza bieganie ze śródstopia. Naprawdę inaczej się nie da. Druga rzecz, do której się aż śmiałem, to odkrycie, że regulując losowo oporem mamy idealną symulację biegu górskiego. Czasem pędzisz 15 km/h a chwilę później wspinasz się  3 km/h.


Po dwóch minutach nachyliłem się po ręcznik, aby wycierać pot z czoła. Po kolejnych dwóch musiałem sięgnąć po butelkę z wodą. Kiedy po ledwie 30 minutach zszedłem na wykładzinę siłowni - miałem ochotę po prostu się tam na chwilę położyć.

To czego doświadczyłem było 100 x lepsze od zwykłej bieżni czy orbitreka. Po prostu nowa jakość.

* * *

Następny dzień na siłowni wizualizowałem sobie od samego rana. Mam mało czasu, więc wpadam tylko na pół godzinki na SkillMill i lecę dalej do pracy. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Kluczyk, szatnia, ubieram się, wychodzę na salę i..... aż chciałem zakrzyknąć:

 - Oddajcie mi mój SillMill! 

Nie ma, pusta wykładzina. Pytam więc co się stało. Odpowiedzi różne, że niby w naprawie, że pojechał do Banina, że nie wiadomo... (chodzę na siłownię S7 w Pruszczu Gdańskim na Kasprowicza, S7 to taka nasza północnopolska mała sieciówka z centralą w Baninie, stąd to Banino się pojawiło). W końcu doszedłem do prawdy. SkillMill był na miesięcznych testach wypożyczony przez producenta :( 

Ja wiem, że jest drogi. Kosztuje kupę kasy, od 9 tys euro w górę, czyli tyle co samochód w salonie. Ale naprawdę jest wyjątkowy. Nie obrażę się jak zagości na stałe. Może nawet karnet przedłużę :D

Jakby ktoś chciał poczytać więcej to tutaj jest strona producenta:


A tutaj filmik jak to działa i jak wygląda.


Mój tekst nie jest w żadnym wypadku sponsorowany. Po prostu szczerze zachwyciłem się tym urządzeniem. Jeżeli traficie na niego w swoich siłowniach - nie omijajcie łukiem jak nieznany gatunek zwierza spotkany np. podczas podejścia na Cergową.


2 komentarze:

  1. Czemu nie używasz zwykłych bieżni na siłce ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie z aerobów na siłce korzystam tylko wtedy, kiedy muszę. Czyli mając wybór - biegam w terenie. Pogada, jak wiadomo, nie robi różnicy. Czasami jednak trafi się mi jakaś drobna lub mniej drobna kontuzja i wtedy orbitrek jest w dziesiątkę - bo nie obciąża tak jak bieganie. Tym sposobem właśnie zawędrowałem do siłowni tym razem. Po ostatnich 25-km do Baru Zacisze miesiąc temu cały czas czuję jakiś dyskomfort w pachwinie, ktory pojawia się mniej wiecej po 3-4 km biegu i się nasila. Na orbitreku, czy właśnie tym odkrytym skillmillu nic nie czuję.

      Usuń

Podobne wpisy