niedziela, 14 stycznia 2018

Muzyczna audycja biegowa nr 1: Blue Monday

Jutro mamy najbardziej depresyjny dzień w roku: Blue Monday. Został on wyliczony przez amerykańskich naukowców na podstawie: pory roku, długości dnia, odległości od najbliższych świąt, oraz samego dnia tygodnia. Wypada on zawsze w trzeci poniedziałek roku. Jeżeli słuchacie radia, pewnie w wielu rozgłośniach usłyszycie w ciągu dnia New Order i utwór pod takim właśnie tytułem: "Blue Monday".


Każdego roku myślę o tym aby w kąciku biegowego melomana w ten trzeci poniedziałek stycznia opisać płytę "Power, Corruption & Lies" ale sęk w tym, że ta płyta zbytnio do mnie te trafia. Nigdy nie stałem się fanem New Order, choć bardzo cenię wcześniejszą grupę Joy Division (czyli New Order minus Ian Curtis).

Drugi pomysł, jaki noszę w sobie od kilku miesięcy, to układanie różnych tematycznych playlist do biegania... Z jednej strony to trochę sprzeczne z moją filozofią słuchania pełnych albumów w trakcie biegania, ale mniej więcej raz na miesiąc zdarzy mi się, że zamiast albumu mam ochotę posłuchać kilku różnych utworów, różnych wykonawców. I kiedy jeden się kończy - głowa podpowiada mi już następny, wyjmuje go sobie z wirtualnej półeczki na Tidalu i kilkanaście metrów dalej już go słucham. W ten sposób tworzę własne unikalne audycje...

Kiedyś, gdy głównym nośnikiem był kaseta bardzo często robiłem sobie takie składanki, choć poza samym procesem tworzenia takiej kasety raczej ich już później nie słuchałem, czasami dawałem je dziewczynom z liceum, które mi się podobały, ale wątpię, by jakąś specjalną atencję przykładały do tych podarków.

Dzisiaj żyjemy w trochę łatwiejszych czasach. Playlisty można tworzyć nawet w trakcie biegu. I taką właśnie - audycję biegową - składającą się z piosenek najlepszych według mnie na ten najbardziej depresyjny dzień, sobie dziś stworzyłem.

  1. Dead Can Dance - Anywhere Out Of The Wolrd  - Piosenki na najbardziej depresyjny dzień w roku nie muszą same w sobie być depresyjne. Cała płyta, z której pochodzi ten utwór jest jak dotknięcie absolutu, jest nocnym spacerem kilometry nad powierzchnią ziemi, lub gdziekolwiek poza tym światem. 
  2. Big Star - Holocaust - Kolejna myśl to wciąż wytwórni 4AD i This Mortal Coil ale... część tej płyty to covery, a warto sięgnąć po oryginały. Zarówno Song to the Siren w wykonaniu Tima Buckleya czy Holocaust zaśpiewany przez Alexa Chiltona to absolutny top depresyjnych pereł tego świata. 
  3. Nick Cave & The Bad Seeds - Knockin' On Joe - Nicka Cave'a w tym zestawieniu nie mogło zabraknąć. To chyba jeden z najspokojniejszych kawałków Nicka z początku jego twórczości, kiedy jeszcze był bardzo "rozedrgany i nerwowy". Choć przez chwilę myślałem o mega mrocznych coverze Avalanche... 
  4. Leonard Cohen - Avalanche - Nie potrafiłem odpędzić się od tej myśli i musiałem wejść w lawinę, która przykryła moją duszę 
  5. Morphine - The Saddest Song - Kiedy jest tak zimno, że marzną palce w rękawiczkach, w głowie sama zaczyna nucić się ta piosenka. Dwa albo trzy lata temu na jednym z zimowych maratonów w Wituni przez kilka ostatnich kilometrów ustawiłem sobie tę najsmutniejszą pieśń w pętli i wpadłem w perfekcyjne odrętwienie. Nawet dziś nie potrafię posłuchać jej tylko jeden raz. Muszę to zrobić przynajmniej 3-4 razy aby się nasycić, aby ją poczuć... choć to i tak mało. 
  6. Slint - Washer - To dla mnie najświeższa pozycja, bo dopiero kilka dni temu wpadłem na grupę Slint i płytę Spiderland z 1991 roku. Post-rock, minimalizm muzyczny, spokojne fragmenty przeplecione ze wzlotami ekspresji. Mi przypomina to klimat jaki osiągnął kilka lat później Jason Molina - choć zbudowany na zupełnie innych fundamentach.
  7. Songs: Ohia - The Black Crow - Tu mógł być jakikolwiek inny fragment płyty Lioness, Ghost Tropic czy Didn't It Rain. Chociaż ta czarna wrona doskonale się wpasowała klimatem po Slintcie. Na temat Songs: Ohia pisałem kiedyś w kontekście koncertu w Berlinie, ale dziwię się, że jeszcze ani jednej płyty nie przybliżyłem w "kąciku". Jason Molina tworzący grupę Songs: Ohia a potem Magnolia Electric Co. to mój absolutny TOP5 artystów ever. 
  8. Current 93 - All The Pretty Little Horsies - To tylko ballada oparta na melodii znanej kołysanki, ale zaśpiewana/wyszeptana tak, że ślina ledwo przepływa przez ściśnięte gardło
  9. Legendary Pink Dots - Kingdom of the Flies - Legendarne Różowe Kropki mają dziesiątki takich minimalistycznych ballad. Ale z jakiegoś, nieokreślonego powodu, to właśnie ta najbardziej chwyta mnie za serce. 
  10. Portishead - Roads - "How can it feel, this wrong, from this moment, how can it feel, this wrong". Jak to cudownie zabrzmiało w nocy! I jak dobrze się biegło, dokładnie z w rytm...
  11. Peter Hammill - This Side of the Looking Glass - Hammill śpiewający przy akompaniamencie orkiestry na zakończenie tej międzygwiezdnej depresyjnej wędrówki.

I choć zostało mi do domu jeszcze 5 minut biegu - już nic nie byłem w stanie włączyć. Nie chciałem już niczym zakłócać wrażenia po tej podróży. Ostatnie 5 minut przebiegłem bez muzyki. Cisza była dwunastym utworem tego dnia. Równie ważna jak poprzednie.

To był mój najlepszy bieg tym roku.

Jeżeli ktoś nie będzie miał jutro pomysłu na muzykę do poniedziałkowego "bluemonday'owoego" treningu służę playlistą na równo godzinę biegu:

Tutaj playlista "Blue Monday" w TIDAL HiFi.

A tutaj Spotify "Blue Monday"



3 komentarze:

  1. a słyszałeś Blue Monday zespołu Flunk?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już słyszałem :) dopiero po kilku minutach da się poznać, że to cover New Ordeer

      Usuń
  2. Bo w Kingdom of the flies ślicznie słychać skrzypienie strun na gryfie, za to kocham te utwór :) Zresztą, cała playlista - cudo!

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy