Dominik od kilku dni delikatnie bierze mnie pod włos i niczym mąż z 20 letnim stażem znający wszystkie humory swojej żony idealnie potrafi wczuć się w psychologię swojej drugiej połowy. Podchody zaczął już kilka dni temu, kiedy wyciągnął mnie wieczorem na piwko pod garażem. Ja mu na to odpowiedziałem:
- Skoro mamy już wypić to piwko, to może najpierw pobiegniemy sobie jakąś piąteczkę po zbiornikach?
- Nie śmiałem o to zapytać, ale byłoby cudownie! - odpowiedział
Tak też się stało, pobiegliśmy mentalną piąteczkę (wyszło 4,5 km) i wypiliśmy piwko pod garażami.
Wtedy też Dominik zaczął snuć - bardzo delikatnie, z odpowiednim wyczuciem, jak przystało na osobę, która rozmawia z człowiekiem obrażonym na bieganie - plany weekendowego dłuższego wybiegania. Przerwałem mu to w klasycznym stylu, z lekkim fochem:
- Dominik, czy ty naprawdę nie zorientowałeś się, że ja już tydzień temu "od-obraziłem" się na bieganie!? I bardzo chętnie z Tobą pobiegnę w niedzielę rano?
Z perspektywy dzisiejszego wieczoru coraz bardziej zaczynam podejrzewać jakąś zmowę. Bo w piątek, tak niby od niechcenia Michał się pyta, czy coś byśmy nie pobiegli w niedzielę.
Mówię mu:
- Michał, ale wiesz, że ja biegam slow running teraz?!
- Tak, wiem, to cudownie! - odparł Michał
- Ale wiesz, że trzeba będzie się spotkać na mostku w niedzielę rano?
- Tak wiem, na 99% będę!
Już nie było tego standardowego "będę punktualnie albo wcale" ale "będę na 99%". Zastanawiające...
No i nastała niedziela. Nie nastawiałem budzika, tylko dogadałem się z moim ciałem astralnym aby wróciło z nocnych wojaży około 7-mej. Tak się stało i zacząłem kompletować strój do wyjścia. Tradycyjnie nie mogłem znaleźć obcisłych spodenek. Przeszukałem najciszej jak mogłem cały dom. Zrezygnowany ubrałem w końcu moje obcięte spodnie jeansowe i wyszedłem przed blok.
Dominik przyszedł minutkę po mnie, spojrzał na mnie i powiedział:
- O! Widzę, że też nie mogłeś znaleźć spodenek do biegania.
Spojrzałem na Dominika, który w odróżnieniu od moich eleganckich obciętych jeansów miał na sobie coś co wyglądało jak obcięte flanelowe spodnie od piżamy.... :)
Pobiegliśmy na mostek. Ale nie tak jak parę lat temu, czyli w tempie 5 minut na kilometr. Pobiegliśmy slow runningowym marszobiegiem praktycznie natychmiast przechodząc do naszej ulubionej tematyki, czyli polityki zagranicznej. Tematem na topie jest fake lub nie-fake alert związany z awarią elektrowni jądrowej w Belgii. Media milczą, ale coś na rzeczy musi być, bo kiedy pod koniec biegu zaszliśmy do sklepu po puszkę coli - ten sam temat poruszał klient ze sprzedawcą.
Na mostku czekał na nas Michał.
Chwilę później skręciliśmy w las i potuptaliśmy zielonym szlakiem do jeziora, okrążyliśmy je i ponownie zielonym szlakiem wróciliśmy na mostek.
Nad jeziorem ktoś podmienił huśtawkę. Kiedyś był to taki kij na sznurku, a teraz huśtawka jest bardziej pro, ale... jest zawieszona tak wysoko, że musieliśmy we dwóch wkładać na nią Dominika.
Z sukcesem :)
Wracając ulicą Stężycką wyprzedził nad inny biegacz, ubrany w bardzo ładne czerwone New Balance. Niestety na ulicy Stężyckiej przez około 50 metrów są jakieś roboty, ulica jest rozkopana totalnie i po ostatnich opadach wygląda jak fragment szlaku Łemkowyny. Popatrzyliśmy się na to błoto z Dominikiem i Michałem i pięknie niczym gromadka dzikich zwierząt przetruchataliśmy przez nie nie zmieniając ani na chwilę tempa biegu. Pan w New Balancach chyba nie do końca wiedział jak się przeprawić i został tam na pastwę błota. Oczywiście po kolejnym kilometrze doszedł nas ponownie i wyprzedził, a jego buty wyglądały tak samo czysto jak przed przeprawą. Przez niewielką chwilę czułem się nawet moralnym zwycięzcą tej potyczki, ale tylko do czasu powrotu do domu :)
- Mógłbyś Tomek jednak bardziej dbać o buty, a przed wejściem do domu jakoś powycierać je w trawie?
Podsumowując:
- 20 km zrobiliśmy w 2 godziny i 38 minut,
- slow running jest fajny,
- a jeszcze fajniejszy kiedy szybciej nie możesz,
- tęskniłem jednak za tymi niedzielnymi wybieganiami na pełnej głupawce
- oby nie było za późno i oby busik z Komańczy o 18:00 nie odjechał beze mnie (jest na szczęście jeszcze jeden o 21:00)
Lubie tu zaglądać, bo dowiaduje sie ciekawych rzeczy. Dziś np sie dowiedziałem, ze Belgia ma elektrownie jądrową :)
OdpowiedzUsuńNo i że jest nowa bujawka nad jeziorem :)
Usuń