niedziela, 24 września 2017

Krótka historia czerwonej koszulki


Pisałem już rok temu post pod takim samym tytułem. Zrobiłem wtedy podsumowanie swoich biegowych przygód z parkrunami zwieńczone przebiegnięciem tego 50-tego parkruna i odebraniem czerwonej koszulki. Tym razem jestem tylko narratorem historii, której bohaterem jest moja córka.



Historia rozpoczyna się tak naprawdę 3 sierpnia 2007 roku, ale w tedy w Polsce nie ma jeszcze biegów parkrun.

Za to w kwietniu 2015 roku pierwszy świadomy dialog wygląda następująco:

- "Pokaż mi tę koszulkę, którą dostanę jak przebiegnę 10 razy?" - zapytała się mnie moja najstarsza córka dziś rano po przebudzeniu. Otworzyłem google, znalazłem i pokazałem.
- "A pokaż mi jaką dostaje się za 50 razy?". -"Ładna czerwona..."


Taki dialog miał miejsce 2.5 roku temu. Naprawdę nie miałem wtedy żadnych planów, aby bieganie z córką stało się moim cosobotnim rytuałem. Wtedy po prostu chciałem być miły i nie odgraniczać mojego hobby od rodzinnego spędzania czasu.

Kreska, pozwól, że w dalszej części tego wpisu zwrócę się bezpośrednio do Ciebie:

"Jestem z Ciebie bardzo dumny. Pierwszy raz, 2.5 roku temu,  przebiegłaś ze mną wyłącznie z ciekawości. Zastanawiałaś się co takiego robię w niemal każdy sobotni poranek. Nie miałem najmniejszych oczekiwań, ale pamiętam doskonale jak robiliśmy interwały miedzy śmietnikami w parku Reagana. Co jeden śmietnik biegniemy, a co jeden idziemy. I to co najważniejsze - obok wolontariuszy zawsze biegniemy - nigdy nie idziemy :)

Potem Tobiasz z Pawłem zainaugurowali parkrun tuż obok nas, na naszych bajorkach. Tam, gdzie uczyłaś się jeździć na rowerze, gdzie znasz wszystkie place zabaw, gdzie dziesiątki razy spacerowaliśmy, nawet wtedy kiedy nie masz prawa pamiętać... W tym samym zbiorniku wykąpałem się w dniu kiedy się urodziłaś, 3 sierpnia nie obowiązywał nikogo zakaz kąpieli, a woda była wyjątkowo ciepła. Potem objeżdżaliśmy go z Tobą w wózku ilekroć w ciepłe letnie dni odwiedzał nas ktoś z rodziny lub znajomych i kompletnie nie mieliśmy świadomości, że za kilka lat będziemy tu biegać.

Po 10-ciu latach biegniemy razem w tym samym miejscu. Zdobywasz prawo do zamówienia czerwonej koszulki, która świadczy o Twojej wytrwałości. Nie mojej... To Ty nauczyłaś mnie patrzeć na sobotę przez pryzmat 5-kilometrowego biegu o 9-tej rano. To Ty w tracie każdego wyjazdu pytasz się gdzie aktualnie jesteśmy i czy można pobiec tu parkruna?. Byliśmy razem w Szczecinku, Toruniu, Bydgoszczy i jeszcze kilku miejscach. Do Warszawy lecieliśmy samolotem, a widok z Pałacu Kultury był tylko dodatkiem do biegu parkrun Ursynów. 



Dzisiejsza sobota, jest jak każda inna. Obudziliśmy się bez budzika i poszliśmy nad zbiorniki. Wystrzeliłaś na starcie z pierwszej linii i do mety nie byłem w stanie Cię dogonić. Dobiegłem minutę za Tobą. Ale nie czas jest dziś istotny, choć Twój był rewelacyjny, 29 minut z sekundami. 

 

Kreska, jeżeli kiedykolwiek przeczytasz te słowa, chciałbym Ci podziękować za to, że to Ty zdecydowanie częściej wyciągałaś mnie na parkrun przez ostatnie 2 lata. Nie wiem ile razy bez Ciebie pojawiłbym się nad zbiornikiem Świętokrzyska II. Z Tobą było to łatwiejsze... Jestem z Ciebie naprawdę dumny. Jesteś bohaterem dnia :) "


2007 rok - pierwsze kółko ze Żmudzińskimi

i z Onyszczukami


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy