sobota, 17 czerwca 2017

Parkrun Gdańsk-Południe #46 - Gdańsk przyjechał do Gdańska



Są dwa motywy przewodnie dzisiejszego parkruna. Pierwszy to ten, w którym współuczestniczyłem czyli walka dzieciaków o 67 pozycję :) Była zacięta i reprezentowała dwie różne taktyki. Drugi to dawno nie widziane twarze uczestników parkruna z parku Reagana.


Zacznę od tego, że im parkrun jest bliżej tym ciężej na niego zdążyć. Odliczam tygodnie do mojego pierwszego spóźnienia. Dziś co prawda nie było jakoś bardzo blisko, udało się nawet zamienić kilka zdań na starcie, ale pobudka o 8:30 nie wróży dobrze na przyszłość.

Po całym tygodniu nie-biegania i nie-jeżdzenia-na-rowerze, po tym jak obraziłem się sport, który mnie zawiódł (szczegóły na fotografii) parkrun wreszcie wyciągnął mnie na ścieżkę.


Ale nie chciałem sobie nic udowodnić tym razem :) Oznajmiłem Kresce, że biegnę jej tempem, najwyżej jak nie dam rady to zostanę z tyłu, ale na pewno nie będę się wyrywał. Kilka chwil po starcie dołączył do nas Karol i tak sobie lecieliśmy 2.5 kilometra razem. Na przesmyku jest niewielki podbieg. Jak mi się bardzo nie chce, to lubię sobie te kilkanaście kroków przejść. Kresce też to było na rękę, ale Karol pobiegł i odskoczył nam na 50 metrów....  Patrzę na Kreskę i widzę w jej oczach, że bardzo jej się to nie spodobało. Tak odskoczyć do przodu? Bez pozwolenia? :) Kreska chce gonić, ale mówię jej, że spokojnie, że rwanie tempa źle się skończy, że zobaczymy jak będzie za kilometr.

Po kolejnym kilometrze różnica nie zmieniła się. Do mety mamy jeszcze 1.5 kilometra. Tym razem zbiegamy z tego samego mini-wzniesienia. Zawsze wbijam Kresce do głowy, że to są (parafrazując Krzyśka Dołęgowskiego opisującego swój sukces na 6xBabia) "tanie kilometry". Jest lekko z górki i można wyciągnąć nogi trochę bardziej niż na płaskim.

Do mety zostaje 1 kilometr, wbiegamy na duży zbiornik. Dystans się lekko zmniejszył. Karol coraz częściej odwraca się do tyłu i rwie tempo próbując jeszcze przyspieszyć. Równamy się około 300 metrów przed metą. Ja osobiście się zmęczyłem :) Nie chcę też pompować rywalizacji między dzieciakami. Mówię im, że mają teraz biec razem i rozegrać końcówkę jak komu starczyło siły albo ja się dogadają. Sam zwalniam i zostaję z tyłu... Ufff :)

Szczerze mówiąc byłem przekonany, że wygra Karol, bo to by goniliśmy, a on mógł zachować więcej sił na finisz. Ale stało się inaczej. Karola na kilka sekund postawiło i dosłownie zatrzymał się. A kiedy dobiegłem do niego zapytałem się czy jest ok, ruszył końcówkę sprintem, ale było o kilka sekund za późno, aby jeszcze coś zmienić.


Ja tradycyjnie wpadłem na metę i dostałem numerek 69. Mam wrażenie, że jakbym prześledził moje ostatnie rezultaty, to mniej więcej co drugi raz jestem 69-ty ;) A za mną.... Wiola :)


 * * *

Drugi motyw dzisiejszego biegu to przymusowa wizyta parkrunowiczów z pierwszej gdańskiej lokalizacji. Przymusowa dlatego, bo odwołali im bieg w parku Reagana i nie mieli co robić rano. Ale fajnie było zobaczyć te same znajome twarze. Mam wrażenie, że jesteśmy jak taka jedna wielka szkoła, spotykamy się rano na lekcjach, część chodzi do tej samej klasy, część do innych. Znamy się z widzenia i gadamy czasem na korytarzu. A dzisiaj było zastępstwo i połączyli klasy :)

A kto został bohaterem dnia

Nie pamiętam czy zamieniłem z Piotrem Pietrzakiem kiedyś więcej słów poza kurtuazyjnym przywitaniem. Ale ten "weteran" z parkruna w parku Reagana przyjechał dziś do nas i pokazał jak się wygrywa bieg reprezentując kategorię VM 45-49 z czasem 17:37. Podziw, szacunek i gratulacje.



5 komentarzy:

  1. A jak Sudecka 100?Startujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam bilety PKP i jestem na liście startowej. W Barze Baryt się zjawię :) Nie wiem tylko na jaki dystans nastawić głowę.

      Usuń
  2. Tylko 100 km moim zdaniem.Jak w nazwie zawodów.Pytanie czy fizycznie jesteś w stanie?Czujesz się na taki dystans?To że psychika jest Twoją mocną stroną pokazałeś już w ultra nie raz.Pytanie czy nie skończy się jak na Mnichu.Tak bez ściemy jak to widzisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem. Naprawdę. Do każdych zawodów chociaż jakiś mniejszy lub większy cykl przygotowawczy robiłem. Na Sudeckiej limity są spoko. 18 godzin na 100 km, a tak naprawdę 96 km. Powtórki z Mnicha więc nie będzie. Jeżeli się nastawię na ukończenie i nie urwie mi nogi to ukończę. 72-ki raczej nie rozważam. Bardziej waham się między maratonem lub pełnym dystansem. Wiem, że jeżeli wyjdę po pierwszej pętli ze stadionu to już będę parł do końca.

      Natomiast to co mi w głowie przeszkadza to ... parkrun Jelenia Góra :) Jak bym pobiegł tylko maraton to zdążyłbym na ten parkrun :)

      Usuń
    2. I pamiątkowy kamyk bym sobie przywiózł

      Usuń

Podobne wpisy