sobota, 15 kwietnia 2017

Parkrun Bydgoszcz #119 - czyli pogoń za króliczkiem


Przyjechaliśmy na Wielkanoc do Chojnic. Siedząc wieczorem nad mapą lokalizacji biegów Parkrun zastanawiałem się nad trzema opcjami. Szczecinek - 66 km, najbliżej, super atmosfera i po części tradycja, że w każde Święta pojawiam się w Szczecinku. Bydgoszcz - 82 km - to byłaby nowość dla mnie, ostatni raz byłem w Bydgoszczy 10 lat temu, na koncercie Van Der Graaf Generator w kwietniu 2007 roku. W grę wchodził jeszcze Toruń. Najdalej bo 120 km, ale tam jechał Kamil z ekipą z Iławy.

Postanowiłem nastawić budzik na 6:30 i podjąć decyzję rano w zależności ile czasu mi zostanie na dojazd. Obudziłem Kreskę, zjedliśmy mini śniadanie, poprzestawiałem samochody na podjeździe i kiedy byliśmy gotowi do drogi zegar wskazywałem 7:10. Za późno na Toruń, ale idealnie na Bydgoszcz!



Na miejscu byliśmy 20 minut przed czasem. Chociaż słowo "miejsce" dwa razy redefiniowałem podpytując się spotkanych ludzi gdzie jest start Parkruna. Nawigacja poprowadziła mnie z drugiej strony Klubu Sportowego Gwiazda ale na szczęście każda osoba w obcisłych legginsach truchtająca nad Kanałem Bydgoskim doskonale wiedziała gdzie mnie kierować. W końcu zaparkowałem obok innych samochodów i miałem iść w głąb parku. W tle za drzewami zaczęły majaczyć mi kolorowe postacie... chyba byliśmy finalnie na miejscu. Poczułem się trochę jak na Harpaganie :)


Do startu było 10 minut. Było dość zimno, truchtaliśmy w miejscu i patrzyliśmy jak na starcie przybywa króliczków :) Jeden królik był cały na różowo, a pozostałe miały uszy i ogonki.


Krótkie przemówienie przez megafon i wystartowaliśmy. Sprawdziłem wczoraj jak mniej więcej biegają w Bydgoszczy, czy celując w czas 30 minut będę miał kogoś przed sobą na widoku, aby nie pogubić trasy. Ta biegnie oboma brzegami Starego Kanału Bydgoskiego. Pętla jest jedna, ale w kilku miejscach kręci na boki, aby wyszło finalnie 5 km. Później okazało się, że każdy niespodziewany skręt jest dobrze oznaczony tabliczkami, które wyglądają na stałą kompozycję parku. Dodatkowo co kilometr są wbite tabliczki z dystansem.

Kreska wyrwała do przodu. Po 300 metrach rzuciłem okiem na tempo i widzę, że biegniemy 5:10 min/km. Za szybko, za szybko....

- Nie biegniemy trochę za szybko? - zapytałem
- Nie, muszę gonić te króliczki! - odpowiedziała Kreska

Kilkanaście metrów przed nami biegła grupa dziewczyn z małymi króliczymi ogonkami. Byłem zbyt onieśmielony aby zrobić im zdjęcie :)

Pierwszy kilometr pokonaliśmy w czasie 5:27 min choć tabliczkę pierwszego kilometra minęliśmy 10 sekund wcześniej.


- Kreska, dajesz rade? - zapytałem ponownie
- Tak, muszę gonić króliczki!

Drugi kilometr 5:46 min. Wyprzedziliśmy kilka osób i tuż przed nawrotką wyprzedziliśmy też... króliczki.


Przez około 1 kilometr biegliśmy obok biegaczki z psem. Czworonóg szarpał trochę na boki, startował do kaczek i wąchał krzaki :) Mniej więcej na wysokości 3 kilometra uciekliśmy trochę do przodu.


Trzeci kilometr 5:42 min. Doskoczyliśmy do ostatniej grupy nie zmieniając tempa i biegliśmy nie widząc nikogo przez nami. W tym momencie zacząłem kalkulować.

- Kreska, jeżeli przebiegliśmy już 3 km i nie zwolnisz, tylko dobiegniemy do mety w takim tempie to masz życiówkę!
- A będę miała 27?
- Hmmm, jak nie zwolnisz, to tak.

Spojrzałem jeszcze raz na czas i wyszło mi że jednak zabraknie nam kilkunastu sekund do 27 z przodu. Ale życiówka będzie!

Czwarty kilometr 5:45 min.

Przed metą dobiegamy do mostku na kanale, zaliczamy krótki podbieg, przebiegamy przez mostek i mamy 100 metrów do końca. Patrzę jeszcze raz na czas i widzę, że mamy 20 sekund aby zobaczyć 27 minut z przodu.


Wpadam na metę tuż za Kreską, stopuję czas i patrzę: 28 min 02 sek. No cóż, albo niewiele brakowało, albo oficjalne wyniki pokażą, że jednak się uda. W końcu ja byłem drugi i zanim wyłączyłem czas też mogła sekunda-dwie minąć.


Na mecie chwilę porozmawialiśmy z kilkoma osobami. Ktoś nawet poprosił o zrobienie zdjęcia z nami aby mieć argument, dla własnej córki w podobnym wieku, aby zjawiła się kiedyś w parku o 9 rano w sobotę :) Ja zachęcam! Dziś biegliśmy wspólnie 36 bieg i jakoś tak pusto by było, gdybyśmy w sobotę mieli nie pobiec rano...

* * *

Parkrun Bydgoszcz to kolejna trasa związana z wodą. Przy okazji wpisu o Tczewie wspominałem, że KAŻDA lokalizacja w jakiej biegłem jest przy morzu/jeziorze/stawie/rzece. Tym razem biegliśmy malowniczymi ścieżkami dookoła Starego Kanału Bydgoskiego rzeki Brdy. 


Kilkanaście minut temu wyniki biegu pojawiły się na stronie....

Krescencja Kaszkur - 27:59 !!!! :)  Nowa życiówka!

* * *

Parkrun Toruń
A Kamil, Karol i ekipa z Iławy wybrali się, jak zapowiadali, do Torunia. Kamil zaatakował 20 minut szukając kompensacji formy po maratonie. Prawie się udało. Rozpoczął w tempie 3:45 min/km ale ostatecznie zabrakło kilkunastu sekund. 

Bo nie chodzi o to aby załapać króliczka, ale aby go gonić :)

Bydgoskie Króliczki - fot. Parkrun Bydgoszcz

8 komentarzy:

  1. Super, że odwiedziliście Bydgoszcz. Trasa jest cudowna o każdej porze roku. Zapraszamy częściej
    PS. Szkoda, ze nie zrobiłeś jednak tych ogonków hihihi
    Pozdrawiam i Wesołych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiłem jeden ogonek, ale zdjęcie jest ruszone. Potem już nie robiłem, bo nie chciałem wyjść na jakiegoś zboczeńca :)

      Usuń
  2. Cieszę się, że parkrun Bydgoszcz się podobał :D widziałam, że córa miała dobre tempo! Super :D znaczniki trasy są rozstawiane co tydzień, a czworonóg Dexter to jeszcze małolat dla którego bieg to świetna zabawa i okazja do pogonienia kaczek :D pozdrawiam! Koordynatorka parkrun Bydgoszcz - biegaczka z psem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi znacznikami trochę się zasugerowałem Szczecinkiem, gdzie znaczniki są na stałe, ale faktycznie tutaj nie byłem pewny, a w trakcie biegu nie sprawdzałem mocowania :)

      Co do Dextera, to było trochę śmiechu :) Biegliśmy przez dłuższy czas obok siebie kilka razy się mijając i miałem okazję poobserwować. Do tej pory wydawało mi się, że taki bieg ze słusznej wielkości psem to jak bieg z ekstra dopalaczem, który Ciebie ciągnie do przodu. Ale dziś się przekonałem, że niekoniecznie to tak działa :D

      Usuń
    2. Dopiero się wprawiamy :D nie ukrywam, że w lesie potrafi się bardziej skupić na bieganiu :) tu za dużo zapachów i innych rozpraszaczy, ale właśnie na tym trening polega ;)

      Usuń
  3. Na stadionie Gwiazdy ponad 20 lat temu była impreza firmy taty, przyjechało wojsko z grochówką, strzelaliśmy z karabinków i wygraliśmy pełno książek w konkursach. Szkoda, że trasa Parkruna nie prowadzi dalej do wyspy młyńskiej i opery, zobaczylibyście, że nie taka Bydgoszcz brzydka jak malują wilki, które wbijają szpilki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat bardzo cenię Bydgoszcz za działalność kulturową. W latach 90-tych i kolejnej dekadzie wiele razy jeździłem na koncerty do Bydgoszczy, które omijały Trójmiasto. Peter Hammill w kinoteatrze, a potem Van Der Graaf w Filharmonii Pomorskiej. Kilka razy Legendary Pink Dots w Kuźni, Australian Pink Floyd w Hali Łuczniczki czy g.e.n.i.a.l.n.y. koncert grupy Camel w Hali Astoria.

      To wszystko było w czasach kiedy nie było w Trójmieście ani Hali w Gdyni ani Ergo Areny i po prostu na koncerty jeździło się do Bydgoszczy.

      Usuń
  4. Klient-awanturnik jeździł z Warszawy do Bydgoszczy na zakupy... ;-)

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy