wtorek, 23 lutego 2016

Kącik biegowego melomana: U2 - Zooropa

Mój problem z U2 polega na tym, że na początku ostatniej dekady ubiegłego stulecia nie potrafiłem zaakceptować, że zespół, który był wcześniej symbolem chwytających za serce uduchowionych brzmień zaczął poszukiwać czegoś innego.


Uwielbiałem U2 z płyt October, War i Joshua Tree. Natomiast Achtung Baby było dla mnie pierwszym symptomem mojego własnego końca U2. Zespół zamiast rozwijać swój styl zaczął kombinować i rozglądać się na boki. Przez ostatni miesiąc dużo czytaliśmy o Davidzie Bowie - jego ponadczasowość polegała na tym, że on wyprzedzał mody, choć tak naprawdę idealnie się w nie wpasowywał i robił to dobrze. Miał odwagę zrzucać dobrze uszyte, sprawdzone kostiumy, które przynosiły mu sławę i pieniądze. Robił to bez oglądania się za plecy i bez większych sentymentów skakał w nieznane. Dzisiaj, z perspektywy 25 lat widzę, że to co robiło U2 nagrywając Achtung Baby i zaraz potem Zooropę było identycznym zagraniem. Porzucenie bez większych sentymentów uduchowionego stylu The Joshua Tree i pójście w kierunku Zooropy to była odważna ewolucja. Ale wtedy zupełnie jej  nie doceniłem.

Poszukiwania wózka biegowego cz. 2 - bieg po sklepach


W poprzedniej części poszukiwań wózka biegowego opisałem swoje refleksje znad ekranu monitora, bez ruszania się z domu. W odpowiedzi otrzymałem wiele cennych wskazówek, zarówno dotyczących  nowych modeli oraz tych już niedostępnych na rynku pierwotnym jednak pojawiających się w bardzo korzystnych cenach na rynku wtórnym. Dostałem także propozycję pomocy przy ściągnięciu wózka ze stanów.

Mam jeszcze kilka tygodni na poszukiwania i będzie to chyba mój pierwszy biegowy zakup aż tak przemyślany z każdej możliwej strony.

niedziela, 21 lutego 2016

A na końcu tunelu ujrzał światło


Być może tą informacją obnażę swoją ignorancję, ale kiedy Dominik wyciągnął mnie dziś rano na 18 km po Oruni, Olszynce i Dolnym Mieście pierwszy raz w życiu wspiąłem się na jeden z Gdańskich bastionów przy starych murach miejskich. Przejeżdżałem obok nich 9 lat (cztery lata LO i pięć lat studiów) każdego dnia. Patrzyłem z okna autobusu i zastanawiałem się jak kompletny ignorant kto kiedy i po co je wzniósł. Koleje kilkanaście lat nie znalazłem motywacji aby zajrzeć do googla i poczytać :) Dopiero dziś ich historię i cel dla jakiego zostały zbudowane opowiedział mi Dominik.


sobota, 20 lutego 2016

Duża pętla Kolbudzka, czyli o tym, jak Dominik nauczył się mnie rozumieć w sobotnie poranki

Któregoś weekendowego poranka ubiegłej jesieni Dominik bezskutecznie próbował mnie budzić, bo dzień wcześniej "tak jakby" umówiłem się z nim na bieganie. Ostatecznie nie udało mu się, pobiegł sam, a ja stworzyłem taki wpis na blogu, że do tej pory mnie przeprasza :)

Od tamtej pory Dominik zrobił spore postępy w temacie porannej komunikacji ze mną.


"Ktoś chętny na weekendowy maraton na raty? 20+ w sobotę, 20- w niedzielę, godzina 8-10.15 . Marzy mi się klasyk dookoła jeziora Straszyńskiego i skręcić tam, gdzie Tomasz zawsze chce skręcić, ale zapominamy" 

Jakkolwiek to nie brzmi, to mi zawsze chodziło o to, aby skręcić w Bielkówku żółtym szlakiem i dobiec do Kolbud, ale zawsze jest za późno, albo żony w domu czekają z wałkiem, albo Michał musi iść na imieniny, albo Dominik do kościoła i jakoś zawsze skręcamy w Bielkówku w kierunku domu.

wtorek, 16 lutego 2016

Poszukiwania wózka biegowego cz. 1


Zacznę od odległej reminiscencji. Jest rok 1999, lipiec albo sierpień. Jestem na dwutygodniowych praktykach studenckich w ośrodku PAN w Sopocie. Takich praktykach potrzebnych wyłącznie dla pieczątki w indeksie. Mi i koledze z roku (Marcinowi N.) kazali skanować negatywy klisz. Oczywiście, że daliśmy nogę przy pierwszej okazji i większość czasu siedzieliśmy na murku przy promenadzie nadmorskiej i gapiliśmy się na przechodniów opalając nasze studenckie mądre czoła.

Wtedy zobaczyłem totalne zjawisko. Przejechała nam przed oczami piękna młoda kobieta na rolkach pchając przed sobą jakiś kosmiczny wózek z dzieckiem. Patrzyliśmy się na nią dosłownie jak na małpę w zoo. I chyba każdy, kogo mijała zatrzymywał się i odprowadzał ją wzrokiem. To było ubiegłe tysiąclecie! XX wiek!

niedziela, 14 lutego 2016

Kącik biegowego melomana: Peter Gabriel - Shaking The Tree


W każdej płycie, jakiej słucham jest ukryta moja własna historia. Większość z nich to stare lata, moja podstawówka, potem liceum. Im starsze są wspomnienia tym mocniej wracają i kiedy okazuje się, że te płyty wciąż łapią za serce jak dawniej - opływam uczuciem jak krytyk kulinarny w filmie Ratatouille kiedy skosztował tytułowego dania przygotowanego przesz szczurka.

W przypadku wielu artystów sprawdza się powiedzenie, że pierwsza miłość nie rdzewieje i ich pierwsze płyty jakie posłuchałem są przez całe życie moimi ulubionymi. Może właśnie dlatego uważam, że najlepszą płytą Pink Floyd jest The Final Cut zaś The Doors - opisywana niedawno Waiting For The Sun?

sobota, 13 lutego 2016

Nie biegłem TUTa bo jestem głupi

Nie biegłem TUTa bo jestem głupi - tylko to mogę dziś o sobie powiedzieć :D Za to przyjechałem na metę razem z całą rodziną i chociaż dwie godzinki nacieszyłem się atmosferą biegów ultra. Przez połowę czasu moje córki kłóciły się o to, która ma stać na najwyższym stopniu podium. A syn spał.

Fajnie :)

No i zrobiłem kilka zdjęć:


Pierwsze 2 godziny na mecie. Niestety tylko pierwszych kilkadziesiąt biegaczy, ale karta dużej rodziny nie pozwoliła mi...
Posted by Run Around The Lake on 13 luty 2016



Link do video od Rafała, ten sam do w komentarzu.

piątek, 12 lutego 2016

Znakowanie TUTa


- Chcesz oznaczyć jeszcze 3 km ze mną i przebiec się z 51 km do mety? - zapytał się mnie dwie godzinki temu Michał

- Nie chcę, muszę zmywarkę spakować - odpisałem.

Tak naprawdę, to chodziło o to, że wczoraj z rodziną spędziłem może łącznie 5 minut między pracą a chwilą kiedy Stasiu zgarnął mnie z domu i wywiózł do lasu. Zmywarka naprawdę czekała i wcale nie chodziło o to, że miałem już butelkę wina w koszyku. Poza tym moje wczorajsze 5 godzin w lesie było całkowicie niczym względem 17 godzin Michała.

Ale zacznijmy od początku:

wtorek, 9 lutego 2016

39


Bieganie tylu kilometrów ile ma się wiosen nie bardzo mi wychodzi.
  • Rok temu chciałem uczcić 38-kę tyloma kilometrami po Borach Tucholskich, przygotowałem się wieczorem, spakowałem plecak, ale rano nie chciało mi się wstać i ostatecznie zrobiłem ledwie piątkę po Chojnicach.
  • Dwa lata temu takich planów nie było, ale były to i tak moje niezapomniane urodziny biegowe, bo korzystając z okazji wybrałem się na Parkrun w Bushy. 
W tym roku w dzień poprzedzający moje urodziny wymyśliłem sobie, że wstanę rano, tak około 4... (nie wstawałem o tej godzinie nigdy w życiu) i pokonam 39 km mieszcząc się razem z prysznicem przed 9-tą. Tym razem swoje przygotowania ograniczyłem wyłącznie do zgrania wieczorem playlisty na telefon. Wyłącznie albumy z 1977 roku. To bardzo trudny muzycznie rok, bo wiele z moich ukochanych zespołów albo nie wydawało wtedy płyt, albo były to koncertówki, składanki i odrzuty z poprzednich sesji. Albo po prostu słabe płyty.

niedziela, 7 lutego 2016

Misja Rio


Biegnąc żółtym szlakiem w TPK minęliśmy biegacza w dresie oznakowanym barwami narodowymi. Podobno można kupić taki dres w pierwszym lepszym sklepie z dresami reprezentacyjnymi, ale mógł to też być ktoś przygotowujący się do Rio...  Nie jest tajemnicą, że każdy ma swoje własne Rio, a dzień dzisiejszy dla nas także upłynął pod znakiem Misji Rio 

piątek, 5 lutego 2016

Kącik biegowego melomana: Genesis - Trespass vs Wire - Pink Flag


Niech nie zmyli Was podobny odcień niebieskiego na okładce. Te dwa albumy są jak Kain i Abel.

Genesis - Trespass - to narodziny rocka progresywnego, płyta wydana w 1970 roku. Jeden z pierwszych albumów z rozbudowanymi wielowątkowymi kompozycjami wciągającymi słuchacza w muzyczny teatr.

Wire - Pink Flag - jest jak nóż wbijany w plecy art-rocka, płyta z 1977 roku. 23 utwory w niespełna 40 minut! Eksplozja punk rocka to była Hiroshima dla muzyki. Zmiotła wszystko z powierzchni i rozpoczęła od nowa krótkimi, surowymi, wykrzyczanymi formami. Nienawidzę punk rocka!