piątek, 20 maja 2016

Jak zwiększyć kilometraż tygodniowy do 75 km i nawet tego nie zauważyć?

Na wstępie napiszę to, co wielokrotnie już pisałem: nie jestem "cyfronem", nie poświęcę bieganiu wszystkiego, wyniki nie są dla mnie jedynym wyznacznikiem rozwoju. Z drugiej strony jednak chcę biegać, nie potrafię przestać, bo pakiet wartości jakie ze sobą ono niesie jest gigantyczny i wciąż się powiększa o kolejne pozycje.


No ale jak zwiększyć kilometraż tygodniowy do 75 km i nawet tego nie zauważyć? Wystarczy zrobić trzy rzeczy:

  • starszej córce kupić nowy, większy rower
  • młodszej odczepić boczne kółka
  • no i zorganizować wózek do biegania dla najmłodszego

A teraz porada nr 2. Jak zacząć biegać fartlek, tempo konwersacyjne oraz interwały jednocześnie? Odpowiedzi są łudząco podobne:
  • starszej córce kupić nowy, większy rower
  • młodszej odczepić boczne kółka
  • no i zorganizować wózek do biegania dla najmłodszego

Porada nr 3 ma także podobne odpowiedzi. A pytanie do tejże porady brzmi: jak zmotywować się do biegania dwa razy dziennie?
  • tak, tak, trzeba starszej córce kupić nowy, większy rower
  • młodszej odczepić boczne kółka
  • no i zorganizować wózek do biegania dla najmłodszego

Nie jestem dobrym nauczycielem, można powiedzieć, że zdolności pedagogicznych nie mam za grosz. Wydaje mi się, że skoro ja coś umiem, to wszyscy powinni to umieć. Często muszę liczyć w duchu do dziesięciu zanim coś powiem, choć czasem nie liczę... Mimo to bycie ojcem jest najbardziej zjawiskowym doświadczeniem jakie może się przytrafić mężczyźnie. Ojcem każdego drobnego sukcesu swoich dzieci, każdego kroku do przodu, każdego postępu. Nauka równowagi, nauka skręcania kierownicą aby jechać tam gdzie się chce bez lądowania w krzakach, no i nauka pedałowania aby się nie przewrócić. A potem zasady ruchu drogowego, zdarłem gardło krzycząc:

- Trzymaj się prawej!!!!
- Ale która to prawa???
- Ta, w której trzymasz łyżkę, kiedy jesz zupę!
- Ale ja umiem jeść obiema rękami!!!

Biegając z dziećmi w wózku, czy na rowerze obok, przestajesz być cyfronem, który pauzuje czas na każdych czerwonych światłach. Tak naprawdę endomondo jest potrzebne wyłącznie po to, aby dogonić Joszcziego w rywalizacji rocznej (kto więcej km w 2016 roku). Zatrzymujesz się aby wyjąć córce muchę z oka, poprawić czapkę synowi, która spadła mu na twarz, albo po prostu aby dodać kilka szczypt motywacji. Określasz cel i jedziesz na lody, albo na wycieczkę w nieznane. A to mityczne nieznane jest już kilometr od domu. Zwyczajna ścieżka, którą sam biegłeś 1000 razy staje się ścieżką piratów a wyprawa rowerowo/biegowa do Carrefoura po jakiś drobiazg - misją na Marsa.

Z górki biegniesz ile sił w nogach, bo przecież za 500 metrów jest skrzyżowanie i musisz mieć w wachlarzu opcji zatrzymanie ruchu na przejściu na pieszych. Pod górkę po raz 20-sty opowiadasz jak działają przerzutki, i generalnie, rozmowa się nie kończy nigdy. Nieustające tempo konwersacyjne, niezależnie, czy to 8 min/km czy 4 min/km. Fartlek i interwały w jednym.

I jeszcze jedno. Właśnie mamy Rowerowy Maj. Wszystkie klasy w szkołach podstawowych rywalizują ze sobą kto ile razy przyjedzie do szkoły rowerem, hulajnogą bądź na deskorolce. Dlatego pierwszy trening zaliczam o 7:45. I nawet nie zastanawiam się czy bieganie dwa razy dziennie ma sens czy nie. Jak mawiał Scott Jurek, kiedy zaczynał myśleć zadaniowo - "czasem po prostu trzeba".

Na koniec jeszcze dwa zdania o wózku do biegania, który testuję. Tym razem dostałem na kilka tygodni od Thule wózek Chariot Cougar. Wózek oczywiście będzie bohaterem osobnego wpisu, ale już od kilku dni kolekcjonuje swoje myśli na jego temat. O ile Thule Glide, który testowałem w marcu/kwietniu był dosłownie jak Ferrari - piękny, opływowy, szybki, to Cougar jest jak porządny multizadaniowy Land Rover 4x4 z napędem hybrydowym - ledwo się mieści w garażu, ale możesz nim pojechać zarówno po asfalcie, jak i polną ścieżką, a kiedy wybierzesz się na tygodniowe zakupy do hipermarketu to nie musisz brać koszyka.



7 komentarzy:

  1. Prawa to ta, którą sie witasz. Moj młodszy syn też używa obu rąk do trzymania sztućców. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A moje córki obu rąk naprzemiennie do witania, więc nie jest to najlepszy przykład.

      Usuń
  2. A jak normalnie kształtuje się Twój tygodniowy kilometraż? I czy robisz coś oprócz tego? (crossfit, siłka, pompki, itp?) Tak się zbierałem żeby zapytać, a tu się okazja pojawia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Normalnie to tak około 42-50 km tygodniowo. Tak sobie kiedyś wewnętrznie postanowiłem, że będę robił tygodniowo przynajmniej dystans maratonu, i jeżeli np. w niedzielę rano będę miał ledwie 20 km to długie wybieganie nie może być krótsze niż 22 km... Czasami wychodziło więcej, ale nigdy mniej. A teraz patrząc wstecz na moje ostatnie 5 tygodni to mam dystanse między 70 a 90 km. Siłka, pompki - raczej nie. Choć Dominik mnie męczy, że muszę robić coś ogólnorozwojowego.

      Usuń
    2. No właśnie dręczy mnie niemoc zrobienia poważnego kilometrażu. Zona, dom, dzieci - nie pozostawiają dużo czasu na klepanie kilometrów. Dlatego testuję różne rzeczy, które mają to bieganie wspomagać. I (odpukać powoli, ale udanie) walczę z wagą.

      Usuń
  3. Kurcze Panowie ja ledwo 25 km tygodniowo daję radę ze względu na czas robić:) Faktycznie rodzina zajmuje czas ale tak to już jest. Obecnie synowie chorzy i po raz trzeci bieg papiernika pójdzie mi bokiem a to już jutro :(

    Też się zbieram od dłuższego czasu do zapytania : Tomku nie masz problemu z kontuzjami, przeciążeniem przy takim natężeniu biegania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może mam dużo szczęścia, a może umiem czytać własne ciało. Czasami mam takie momenty że coś mnie zaczyna boleć i wtedy odpuszczam na parę dni. Dzięki temu od czterech lat biegam praktycznie bez dłuższej przerwy. Poza tym znam takich co robią ponad 100 tygodniowo.

      Usuń

Podobne wpisy