wtorek, 8 marca 2016

Kobiety, z którymi lubię biegać

Pamiętam taki dzień, jakieś 30 lat temu. 3 klasa podstawówki i to wielkie, gigantyczne napięcie przed Dniem Kobiet. PODOBNO wręczając kwiaty będzie można POCAŁOWAĆ dziewczyny z klasy... Dzień wcześniej złapała mnie gorączka. Zostałem w domu :(

Dziś jestem zdrowy (bo biegam i od dwóch lat przeziębienia się mnie nie imają), prezenty dla żony i córek dawno wręczone. Biegając dookoła jeziora słuchałem Ride the Lightning - Metalliki zastanawiając się czemu w zasadzie nie wybrałem na wspólne bieganie jakiejś fajnej panienki. Może dlatego, że nie potrafiłbym wybrać tej jednej, a nie starczyło by mi sił na bieganie z całym haremem?

Drogie Panie, przyjmijcie moje życzenia. Gdybym mógł - skradłbym Wam całusa - słuchając tych płyt:

Janis Joplin - Pearl
Kiedy przez kilka miesięcy słuchasz wyłącznie The Doors, a potem odkrywasz, że istnieje świat poza The Doors, i ten świat rozpoczyna się płytą Pearl - kolejne kilka miesięcy swojego życia poświęcasz na tę miłość.


Nico - Velvet Underground & Nico
To tylko kilka utworów nagranych razem z Lou Reedem i Johnem Calem. Sunday Morning, Femme Fatale, All Tomorrow's Parties i I'll Be Your Mirror. Ale każdy gorący sierpień pachnie właśnie śpiewem Nico.

Lisa Gerrard - Within the Realm of A Dying Sun (Dead Can Dance)
Aniołowie śpiewają. Próbowałem kiedyś opisywać tę płytę w "kąciku" ale takie słowa nie istnieją na świecie.

Kate Bush - The Whole Story
Ta płyta to składanka. Ale właśnie z nią w słuchawkach walkmana jeździłem autobusem na Morenę w czasach kiedy demonem prędkości był Pentium 75.


Annie Haslam - Tales of 1001 Nights (Renaissance)
Kiedyś, w czasach LO byliśmy z klasą na Nędznikach w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Po spektaklu poszedłem do sklepu muzycznego i kupiłem tę płytę zespołu Renaissance. Bajkowy śpiew Annie Haslam towarzyszy mi do dziś.


Sonja Kristina - Airconditionig (Curved Air)
Rock progresywny, skrzypce i żeński wokal. Kiedyś Tomek Beksiński puścił tę płytę w całości. Zakochałem się wtedy w Sonji.

Shirley Bassey
Kto nie zna bondowskich: Goldfinger i Diamonds Are Forever? Miałem kiedyś taką fazę na słuchanie Shirely z winyla z piątkowy wieczór z butelką wina, że w kilka miesięcy zgromadziłem jakieś 30 centymetrów (licząc na grubość) jej płyt.

Jon Anderson - Friends of Mr Cairo
To oczywiście żarcik, bo Jon Anderson jest mężczyzną, jednak przez długi czas o tym nie wiedziałem :)


Jarboe
Jarboe to dla mnie zagadka. Przeżyłem razem ze nią jeden z najpiękniejszych, najbardziej wzruszających, odejmujących mowę na kilka dni koncertów. To był 2004 rok w ruinach kościoła św. Jana w Gdańsku. Jednak na płytach studyjnych nie znajduję już tej magii.


Sinead O'Connor - The Lion & The Cobra
Szkoda, że Sinead trochę zagubiła się muzycznie i życiowo. Jej debiut ścina z nóg. Wyrywa żyły z ciała i ciągnie za serce.... A potem przyszedł Prince, skomponował Nothing Compares 2U i wszystko zepsuł...


Sade - Stronger Than Pride
Genialna "pościelówa". Kiedyś dawno temu, kiedy miałem wieżę z podwójnym CD w tej drugiej szufladce na stałe leżała Sade. I kiedy kończyła się pierwsza płyta zawsze włącza się ... Sade. Czasem miałem sile ją wyłączyć, a czasem słuchałem przez sen.

Enya - Watermark
Roooooobin!! Kto nie pamięta muzyki z Robin Hooda? :) U mnie na wsi wszyscy przerywali dziki bieg po chaszczach, niedokończonych budowach czy zaoranych polach i lecieli do domu na kolejny odcinek Robin Hooda. I dlatego jestem fanem solowych płyt Enyi. A Warermark to jej najlepsza płyta ever.


Tanita Tikaram - Ancient Heart
O ile w przypadku Jona Andersona byłem przekonany, że jest kobietą, to Tanitę podejrzewałem, że jest meżczyzną. Twist in my Sobriety... Czasy kiedy Listę Przebojów Programu III notowałem w zeszycie :)

Beth Gibbons - Dummy (Portishead)
To jest tak smutna płyta, że nie jestem w stanie jej słuchać. Pamiętam, że triphop był dla mnie szokiem jako gatunek. Mnie - fana rocka progresywnego - tak inna muzyka była w stanie tak głęboko wciągnąć.

Bjork
Śledzę ją od czasów The Sugarcubes. Pamiętam jak kiedyś ten zespół próbował bez powodzenia zwojować wspomnianą LP3 utwórem Regina. Potem obserwowałem jej debiut. Pokochałem trochę z ukrycia płytę Homogenic. Ale Bjork zawsze była zbyt dziwna aby być moją dziewczyną ;)

Patti Smith - Horses
Jesus died for somebody's sins but not mine. Tak zaczyna się debiut Patti. Płyta całkowicie ponadgatunkowa. Poezja śpiewana, rock i punk w jedynym.







Wszystkiego najlepszego drogie Panie!

2 komentarze:

  1. Ostatnio The Lion & The Cobra słuchałem w podstawówce, z kasety, na marnym magnetofonie. Dzisiaj, pierwszy raz po latach, ze Spotify brzmi zupełnie inaczej, ale klimat dzieciństwa wraca. Nawet, czego się nie spodziewałem, ciary daje! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsza Sinead to jest całkowity TOP. I jedna z moich najbardziej niespełnionych nadziei, bo każda kolejna płyta była dryfowaniem w coraz bardziej obcym mi kierunku.

      Usuń

Podobne wpisy