poniedziałek, 7 grudnia 2015

Losowanie miejsc w biegach


Od kilku dni kiedy skoczyłem swoje fizycznie i psychiczne roztrenowanie zauważyłem, że głównym tematem w biegowym towarzystwie są biegi na jakie warto się zapisać w 2016 roku. Kilka razy już odpowiadałem, że nie jestem zapisany na nic, na nic na razie nie chce mi się zapisywać i pomyślę o tym w nowym roku.

A tymczasem widzę, że Niepokorny Mnich, który pokonał mnie w zeszłym roku za chwilę będzie już niedostępny. Limit 300 miejsc został już przekroczony. Zapisać się można do jutra a potem.... losowanie!! To słowo wywołuje u mnie nieprzyjemne dreszcze.

Dlaczego losowanie jest złe:
  1. Losowanie jest z zasady niesprawiedliwe, właśnie dlatego, że każdy ma równe szanse. Ten, któremu bardzo zależy, jak i ten, któremu wcale nie zależy. Metoda "kto pierwszy ten lepszy" - przy założeniu, że serwery nie padną (można na ten jeden dzień pogadać z hostingiem, aby się postarali) premiuje właśnie tych, którym bardziej zależy, którzy nie zapomnieli, którzy siedzieli przy komputerze o określonej porze i potrafili kliknąć dokładnie o określonej sekundzie.
  2. Jeżeli nie jest to kwestia sekund, jak np. w Rzeźniku 2014 takie zapełnianie się listy przez kilkanaście minut czy kilka godzin i tak premiuje tych co się szybciej decydują. 
  3. W przypadku losowania nie możesz takich wyjazdów planować grupowo, czyli z paczką znajomych. Na przykładzie wspomnianego wcześniej Niepokornego Mnicha, gdybyśmy chcieli pojechać jak rok temu - w czwórkę - to statystycznie jednego z nas nie wylosują, a wtedy co ma zrobić pozostała trójka? Jechać bez jednego? Wykluczone. Ale wiem, ze Chudy wprowadził losowanie grupowe. Można zostać wylosowanym albo w całości, albo w ogóle.
Ciekawe co będzie dalej, w kolejnych latach. Obecnie biegi ultra przeżywają maksymalny rozkwit. Jest to związane z przepływem osób z ulicznych maratonów w kierunku gór oraz 50+. Największe maratony zanotowały kilkunastoprocentowy spadek, podczas kiedy sklepy ze sprzętem biegowym wzrost. Biegaczy nie jest mniej, ale ewoluują. Być może po zaliczeniu wszystkich ważnych biegów ultra w Polsce takich jak: Łemkowyna, Rzeźnik, B7D, Chudy Wawrzyniec, Niepokorny Mnich... przestaną biegać z numerkami, albo pójdą w świat i zamiast losowania ponownie wrócimy zapisów kto pierwszy ten lepszy. Ja sam jestem "dzieckiem hossy" i jeżeli mam ochotę wziąć udział w popularnym biegu organizowanym - muszę pół roku wcześniej rozpychać się łokciami, albo liczyć na szczęście w losowaniu.   

2 komentarze:


  1. Zapisy w stylu kto pierwszy ten lepszy też mają sporą wadę. Ciężko niestety się wbić tym z prowincji. Próbowałem to zrobić kilkadziesiąt razy przy zapisach do BRz'14. Nie szło. Tel do kolegi który akurat był w biurze w WAW i wbił się do formularza za pierwszym razem. A ja wciąż próbowałem:/ Taka kolej rzeczy jest nieukniona. Przy ograniczonej ilości miejsc w biegach górskich i przy aktualnej ich popularności miejsca niknął w oczach. "Zaawansowany" system losowania z punkami jaki ma np OTK (bardzo uznaniowy, promujmy naszych) czy UTMB (z każdym rokiem gdy nie zostaniesz wylosowany twoje szanse rosną) to jest jakaś tam większa sprawiedliwość. /elter

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest dokładnie ten case, o którym pisałem. Brz'14 też przeszło mi koło nosa mimo, że czuwałem przy komputerze, a nawet przy dwóch na wszelki wypadek. Gdańsk. Premiowanie OTK przy zapisach to już podejście czysto biznesowe. Całkowicie je rozumiem, zaś jest mi kompletnie nie na rękę. Jeżdżenie z GDA 700 km na południe kilka razy w roku aby podnieść szanse wylsowania? Ciężkie, aczkolwiek faktycznie premiuje tych, którym zależy. UTMB, gdzie szanse rosną z każdym rokiem, a bodajże po 5 latach pecha w losowaniu masz miejsce gwarantoane (pod warunkiem posiadania punktów) - bardziej do mnie trafia.

      Usuń

Podobne wpisy